Samochody tego typu nie pokonują dużych odległości, więc częste ładowanie akumulatorów przestaje być problemem
Liebherr, jeden z największych na świecie producentów maszyn budowlanych, zaprezentował niedawno pierwszą elektryczną betoniarkę. Pojazd, potocznie nazywany gruszką, będzie dostępny w dwóch wersjach: jedna pomieści 10 metrów sześciennych betonu, drugi model 12 m sześć. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to pierwsze egzemplarze powinny rozpocząć pracę jesienią bieżącego roku.
Nowe betonowozy zostały wyposażone w akumulatory dostarczone przez BMW. Jeśli wierzyć producentowi zapewnią one nawet 380 km zasięgu, ale rzeczywisty wynik podczas pracy będzie zapewne znacznie niższy. Czy to stanowi problem? Nie w tym przypadku. Gruszka to specyficzny typ pojazdu, który nie pokonuje dużych odległości. Samochód będzie działał w okolicach bazy, z której pozyskuje surowiec i tam zostanie zorganizowana infrastruktura do ładowania akumulatorów. Odpada zatem kolejny kłopot.
Nocne ładowanie baterii powinno ponoć wystarczyć, by pojazd mógł w ciągu dnia spełniać swoje zadanie. Trzeba mieć na uwadze, że energią z akumulatorów zasilany jest nie tylko silnik betonowozu, ale też mechanizm zbiornika z betonem. Zastosowanie elektrycznego napędu pozwoliło ponoć mocno uprościć cały system. Wykorzystano mniej elementów, a to oznacza mniejsze ryzyko awarii. Jest zatem nie tylko bezemisyjnie i ciszej, ale też sprawniej i taniej w eksploatacji.
Samochody zaprezentowane przez korporację Liebherr będą wykorzystywać rozwiązanie polegające na odzyskiwaniu energii z hamowania, co powinno wydłużyć czas pracy na jednym ładowaniu. Atutem ma być też niższa niż w przypadku konkurencji masa pojazdów. Wszystko to może sprawić, że przyjazna środowisku gruszka zainteresuje odbiorców i takie elektryki będą coraz częściej widywane na ulicach i budowach. To kolejny po wodorowej wywrotce przykład na zazielenienie dużych maszyn. Oby szybko przybywało podobnych konstrukcji.