Na krótkich i mniej uczęszczanych trasach elektryczne maszyny mogą się okazać naprawdę dobrym rozwiązaniem
Pierwszy komercyjny lot samolotu elektrycznego przed 2030 rokiem i pełna elektryfikacja cywilnych rejsów krajowych do 2040 roku. Takie cele stawia przed sobą Norwegia. W ten sposób bardzo poważnie ma zostać ograniczona emisja dwutlenku węgla. Plany są ambitne, ale Norwegowie od dawna pokazują, że w trosce o środowisko są w stanie nie tylko zawieszać wysoko poprzeczkę, ale też ją pokonywać.
Przeczytaj też: Loty krajowe to zło? Niemiecka partia Zielonych chce je zlikwidować do 2035 roku
Kilka lat temu uwagę mediów i pasażerów przykuło pojęcie „wstydu przed lataniem” (szw. flygskam). Najpierw pojawiło się w Skandynawii. Teraz z dalekiej Północy docierają doniesienia na temat rewolucji w awiacji. Region ten ma się do tego najlepiej nadawać, ponieważ z jednej strony samoloty przewożą tam raczej małe grupy pasażerów, a z drugiej z ruchu lotniczego trudno zrezygnować – transport samochodowy trwa znacznie dłużej i może być niebezpieczny.
Raport na ten temat przygotowały Avinor, czyli operator norweskich lotnisk oraz tamtejszy Urząd Lotnictwa Cywilnego. Z dokumentem zapoznał się już norweski minister transportu, który przyznał, że elektryfikacja lotnictwa może pomóc w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych. Warto przypomnieć, że pod koniec ubiegłego roku w kanadyjskim Vancouver maszyna DHC-2 Beaver odbyła krótki lot, który wyróżniło to, że silnik samolotu zasilany był energią elektryczną.
Przeczytaj też: Co możesz zrobić dla klimatu? Ogranicz podróże samolotem
W Kanadzie testowano samolot przerobiony na elektryczny, ale chyba nie na takich maszynach swoją flotę chcą oprzeć Norwegowie. Znacznie bardziej prawdopodobne wydaje się wykorzystanie jednostek podobnych do Alice – samolotu zaprojektowanego i wyprodukowanego przez izraelską firmę Eviation. Ta dziewięcioosobowa maszyna może osiągnąć prędkość 450 km/h i ma gwarantować ok. tysiąca kilometrów zasięgu. Na krótkich dystansach w zupełności to wystarczy.
Samolotów tego typu powinno przybywać. Zwłaszcza gdy kolejne kraje i linie lotnicze będą zgłaszać zainteresowanie bezemisyjnymi jednostkami. Norwegia odegrała już dość istotną rolę na polu promowania elektrycznej motoryzacji. Przez kilka lat był to jeden z najważniejszych rynków dla Tesli. Ostatnio nadeszło załamanie sprzedaży aut amerykańskiego producenta w tym kraju, ale prawdopodobnie wynika to po prostu z nasycenia rynku, który nie należy do dużych.
Przeczytaj też: Koniec taniego latania w UE? Linie lotnicze zapłacą wyższe podatki
Niestety, samoloty elektryczne, nawet jeśli pojawią się w ciągu najbliższych 10-20 lat, będą miały zastosowanie przede wszystkim na lotach krótkodystansowych. Zarówno linie lotnicze, jak i wielcy producenci przekonują, że elektryczne silniki nie sprawdzą się w przypadku dużych jednostek, którymi podróżują jednocześnie setki pasażerów. Nie oznacza to jednak, że firmy te zamierzają siedzieć z założonymi rękami – Delta ogłosiła niedawno, że zainwestuje miliard dolarów, by ograniczyć swój negatywny wpływ na środowisko naturalne.