Polski sektor węglowy wchodzi w kolejny kryzys. Jednak zamiast pomysłów, gdzie składować nadwyżki surowca, przydałby się sensowny plan dla branży
W green-news.pl od samego początku postulujemy przechodzenie na czyste źródła energii. Powinno ono jednak przebiegać z pełnym poszanowaniem interesów osób pracujących w górnictwie i opierać się na wspópracy z regionami najbardziej dotkniętymi skutkami transformacji. Około 75 proc. energii z Polsce pochodzi z węgla i trzeba temu sektorowi umożliwić sprawne „zarządzanie zmianą”.
Przeczytaj też: Microsoft zapowiada ujemną emisję CO2
Na razie jednak tak się nie dzieje. Sektor energetyczny popychany jest naprzód raczej siłą inercji, a nie według jakiegokolwiek planu. Efekty? Bardzo łatwo widoczne. Ani odnawialnych źródeł energii (OZE) nie przybywa tak szybko, jak wymagałyby choćby zobowiązania unijne, ani bazujące na węglu energetyka i górnictwo wcale nie mają się dobrze. Zamiast tego produkcja energii z węgla spadła w grudniu o 8 proc., a Polska bije rekordy importu prądu. Importujemy też dużo węgla, bo ten wydobywany w kraju nie jest konkurencyjny cenowo w stosunku do surowca zza granicy. W efekcie przy kopalniach i elektrowniach leżą miliony ton nadwyżkowego surowca. Jak wyjaśnił dziś wiceminister aktywów państwowych Adam Gawęda, zapasy węgla przekraczają 3 mln ton po stronie spółek węglowych, a po stronie energetyki wynoszą ok. 1 mln ton.
I, jak wyjaśnił wiceminister, choć sytuacja w kopalniach jest stabilna, to MAP podjęło działania zmierzające do tego, by zalegające na zwałach nadwyżki nie blokowały dalszego wydobycia w kopalniach. W jaki sposób?
– W centralnej części Polski będziemy tworzyć centralny magazyn rezerw węgla energetycznego. To pozwoli w przyszłości, by sprawnie w te miejsca, głównie do energetyki zawodowej, ten węgiel był przetransportowany, kiedy będzie go potrzebowała w większej ilości – wyjaśnił cytowany przez PAP Adam Gawęda.
Magazyn ma powstać już w najbliższych dniach. Trwają w tej sprawie uzgodnienia m.in. ze spółkami surowcowymi i energetycznymi. Z wypowiedzi wiceszefa resortu wynika, że będzie to rezerwa na przyszłość, która w okresie nadwyżek produkcji będzie rozwiązywać problem i umożliwi płynną pracę.
Zdaniem Adama Gawędy obecne problemy górnictwa są tylko przejściowe, a nadwyżki produkcji uda się rozładować.
Przeczytaj też: UE zwiększa wydatki na zieloną transformację
To jednak nie jest takie oczywiste. Do obecnych problemów mocno przyczynia się rekordowo ciepła zima, czyli po prostu efekt ocieplania się klimatu. Węgiel może oczywiście leżeć na zwałach kilka miesięcy bez utraty parametrów, ale nie można go magazynować w nieskończoność. Pytanie, co stanie się, jeśli samo utworzenie „centralnie sterowanego” magazynu nie wystarczy, a problemy górnictwa będą się przedłużać. Może warto w końcu rozważyć pomysł magazynowania węgla pod ziemią i wydobywanie go tylko w takich ilościach, w jakich faktycznie może być potrzebny na kurczącym się rynku.
Niestety zarówno wypowiedzi przedstawicieli rządu, jak i górniczych związkowców wskazują, że na pytanie „co dalej” na razie nikt w sposób kompleksowy nie odpowiedział.