W wykładzie noblowskim Tokarczuk kolejny raz zaapelowała o przeciwdziałanie zmianom klimatu. We wtorek otrzyma Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury
We wtorek 10. grudnia Komitet Noblowski w Sztokholmie wręczy Oldze Tokarczuk Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Jeszcze przed tym wydarzeniem laureatka nagrody wygłosiła specjalną mowę. W swojej twórczości niejeden raz Olga Tokarczuk pokazała, że kwestie środowiska są jej sercu bardzo bliskie, o czym pisaliśmy już tutaj. Często również wspomina o tym w publicznych wystąpieniach i wywiadach.
Przeczytaj też: Warszawa wśród najbardziej przyjaznych weganom stolic świata
Pisarka postanowiła wykorzystać całą uwagę, jaka skupia się na niej z okazji przyznania nagrody Nobla, by jeszcze raz upomnieć się o ratunek dla Ziemi i ludzi. W jej noblowskim wykładzie nie brak też tęsknoty za powrotem do korzeni i to w wielu wymiarach – zarówno jeśli chodzi o codzienne życie, relacje z ludźmi, komunikację i media, jak i właśnie klimat i środowisko.
– Kryzys klimatyczny i polityczny, w którym dzisiaj próbujemy się odnaleźć i któremu pragniemy się przeciwstawić, ratując świat, nie wziął się znikąd. Często zapominamy, że nie jest to jakieś fatum i zrządzenie losu, ale rezultat bardzo konkretnych posunięć i decyzji ekonomicznych, społecznych i światopoglądowych (w tym religijnych). Chciwość, brak szacunku do natury, egoizm, brak wyobraźni, niekończące się współzawodnictwo, brak odpowiedzialności sprowadziły świat do statusu przedmiotu, który można ciąć na kawałki, używać i niszczyć – powiedziała Olga Tokarczuk. – Dlatego wierzę, że muszę opowiadać tak, jakby świat był żywą, nieustannie stawającą się na naszych oczach jednością, a my jego, jednocześnie małą i potężną, częścią – dodała.
Przeczytaj też: Lista 20 głównych winnych kryzysu klimatycznego
Zwłaszcza to ostatnie zdanie można potraktować jako nawiązanie do teorii Jamesa Lovelocka, znanego biologa, ekologa i futurologa, który stworzył hipotezę Gai. Jego zdaniem Ziemia funkcjonuje jak system naczyń połączonych, a właściwie jeden olbrzymi organizm, który jest w stanie reagować na zmiany tak, by zachować odpowiednie warunki do życia. Ludzie swoją działalnością wytrącają cały ekosystem z równowagi. Hipoteza ta sugeruje, że życie na Ziemi będzie trwać bez względu na poczynania ludzi.
To nie pierwszy już raz, kiedy Toarczuk wskazuje, że człowiek wcale nie jest konieczny na Ziemi i przestrzega, że zmiany klimatyczne nieuchronnie przełożą się na stosunki społeczne i polityczne. Tokarczuk cieszy się jednak, że wśród młodych ludzi rośnie świadomość ekologiczna i że to oni podejmują realne działania na rzecz ochrony przyrody, między innymi organizując międzynarodowe akcje.
Foto: Wikipedia