Największa z grup energetycznych wypisuje się z rozmów z Eneą i Energą o potencjalnym uczestnictwie w niesławnej węglowej inwestycji
Zarząd PGE w oficjalnym komunikacie giełdowym poinformował, że nie będzie dłużej rozmawiać o sprawach, które mogłyby skutkować zaangażowaniem grupy w projekt budowy bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka. Jego planowana moc to 1000 MW, szacunkowy koszt – ok. 6 mld zł.
– Zarząd PGE, deklaruje że działania strategiczne grupy w obszarze wytwarzania energii elektrycznej w najbliższych latach koncentrować się będą na realizacji własnych projektów inwestycyjnych i programów strategicznych – czytam komunikacie spółki.
Przeczytaj też: W Polsce wciąż za mało zielonej energii
To jasny sygnał, że PGE chce pozbyć się problemu, jakim była dotychczas wywierana na spółkę presja, by zostać gwarantem tej inwestycji. Formalnie nigdy PGE nie została w finansowanie Ostrołęki zaangażowana, jednak już sam fakt rozmów o tym kładł się cieniem nie tylko na samej PGE, ale też na pozostałych państwowych grupach energetycznych (czyli także Enerdze, Enei i Tauronie), ponieważ nie widać szans na to, by inwestycja stała się kiedykolwiek opłacalna.
Jednocześnie krok PGE należy odczytywać jako zapowiedź dalszych zmian w branży. W momencie gdy przestało istnieć mocno wspierające węgiel Ministerstwo Energii, którym kierował Krzysztof Tchórzewski, presja polityczna na realizację głośnego projektu w Ostrołęce, będzie zdecydowanie mniejsza. Tchórzewski był głównym orędownikiem budowy nowego bloku w Ostrołęce. Wraz z jego odejściem i likwidacją Ministerstwa Energii otwiera się nowy rozdział, w którym klimat i racjonalne podejście do inwestycji w sektorze zdają się wychodzić na prowadzenie.
Na placu boju pozostają jednak Enea i Energa, które są odpowiedzialne za doprowadzenie inwestycji do końca. W maju br. zawarły porozumienie w sprawie finansowania projektu do łącznej kwoty 1 mld zł (z tego Enea ma wyłożyć ponad 800, a Energa poniżej 200 mln zł).
Przeczytaj też: PKO BP w nowej strategii nie pożegna się z węglem
Cały problem w tym, że w Ostrołękę zostały już zaangażowane miliony złotych, a zlecenie rozpoczęcia robót wydano ponad temu. Nie udało się dotychczas pozyskać z rynku dalszych środków, m.in. ze względu na brak zainteresowania ze strony banków. Obecnie cały problem w tym, że umowa z głównym wykonawcą GE została skonstruowana w ten sposób, że brak możliwości dopięcia finansowania Ostrołęki nie może być podstawą do zerwania umowy.
Czy nowy blok w Ostrołęce dałoby się przeprojektować tak, by go przeskalować i/lub przestawić na paliwo inne niż węgiel (który musiałby być w sporym stopniu importowany z Rosji) – to pytanie pozostaje otwarte.