Elon Musk, założyciel Tesli, będąc w Berlinie zapowiedział we wtorek, że zbuduje tam czwartą gigafabrykę (Gigafactory 4). Zakład miałby zacząć produkcję, bagatela, w 2021 r. Musk śmiał się nawet, że budowa musiała potrwać krócej niż w przypadku pobliskiego lotniska Berlin Schönefeld, które po gigantycznych wręcz opóźnieniach ma zostać otwarte wiosną 2020 r. Niektórzy powątpiewali już, czy inwestycja kiedykolwiek zostanie oddana do użytku.

Przeczytaj też: Coraz bliżej końca samochodów z silnikiem diesla

Wracając jednak do samej fabryki Tesli, to Elon Musk jest mistrzem marketingu, ale tym razem jego zapowiedź brzmi raczej serio. Tesla nie ma jeszcze zakładu produkcyjnego w Europie, a zapowiada go od jakiegoś czasu. W przypadku Gigafactory 3, w chińskim Szanghaju, budowa ruszyć ma już wkrótce, a czas, jaki minie od uzyskania zezwoleń do uruchomienia zakładu to 168 dni.

W Europie, gdzie biurokracja jest wręcz częścią stylu życia, rozwój projektu zajmie Muskowi zapewne więcej czasu. Ale i tak ma spore szanse na ustanowienie nowego rekordu. W przypadku Volkswagena program przestawiania istniejącej już fabryki w Zwickau z produkcji aut spalinowych na elektryczne rozpisano na trzy lata.

W berlińskiej fabryce Tesli powstawać miałyby baterie, układy napędowe i pojazdy, zaczynając od Modelu Y, czyli nowego SUV-a, który ma trafić na rynek w 2020 roku.

Przeczytaj też: Dopłaty do samochdoów elektrycznych coraz bliżej

Jeśli zapowiedzi Elona Muska faktycznie się potwierdzą, będziemy świadkami ciekawej konkurencji. Volkswagen przyspiesza ze swoją elektryczną ofensywą, której elementem jest rozpoczęta niedawno z pompą produkcja modelu ID.3. Tempo podkręca też BMW, które do końca 2021 r. chce mieć na drogach milion zelektryfikowanych pojazdów. Z kolei Daimler, producent Mercedesów, chce, by za 10 lat samochody elektryczne i hybrydy doładowywane z sieci stanowiły ponad połowę sprzedaży jego samochodów.