Resort klimatu dość powoli odkrywa karty w sprawie polskiego stanowiska co do redukcji emisji CO2. Kolejne miesiace upłyną pod znakiem doprecyzowania ścieżki zaakceptowanej przez poprzedników, którzy w sprawie celów klimatycznych byli bardziej konserwatywni
„Twarde i ambitne” będą negocjacje dotyczące (nie)przyjęcia przez Polskę propozycji unijnych celów klimatycznych – wynika ze słów ministry klimatu i środowiska, Pauliny Hennig-Kloski.
Przeczytaj także: Mamy rekodrowo mało węgla w produkcji energii
Chodzi o cel 90-proc. redukcji emisji CO2, którego spełnienie przez państwa członkowskie do 2040 r. zarekomendowała Komisja Europejska. To kamień milowy poomiędzy ograniczeniem produkcji gazów cieplarnianych o 55 proc. w 2030 roku a dojściem do neutralności klimatycznej w 2050 roku.
Poruszamy się w korytarzu, który został zaakceptowany i przyjęty przez rząd PiS. To są dwa cele, do których pan premier Morawiecki i państwo się zobligowaliście. Czyli cel redukcji 55 proc. na rok 2030 i 100 proc. redukcji na rok 2050 – powiedziała ministra kilka dni temu z mównicy sejmowej.
Kilka dni później Hennig-Kloska powtórzyła tę tezę w obszernym wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej.
Osiągając ambitne cele klimatyczne musimy pamiętać o gospodarce i człowieku. Naszym zadaniem – jako rządu – jest podanie ręki tym osobom, dla których może być to najtrudniejsze, lub które mogą być zagrożone ubóstwem energetycznym – tłumaczyła w rozmowie z PAP.
Słowa szefowej resortu świadczą o tym, że w roku wyborczym pozostaniemy w sferze politycznego koniunkturalizmu. Kampania wyborcza do samorządu powoli się rozkręca. Polski rząd nie zna też na razie nastawienia nowej większości Parlamentu Europejskiego, bo tę wybierzemy dopiero wiosną. O celach klimatycznych na 2040 rok państwa członkowskie będą rozmawiać już z nową ekipą.
Przeczytaj także: Brukselska wpadka Urszuli Zielińskiej. Rząd bez jasnego planu w zakresie redukcji emisji
Tym po po części można tłumaczyć zachowawczość w tonie szefowej resortu. Zwłaszcza że Polska wieś – zachęcona protestami rolników m.in. Francji, Włoch, Grecji czy Holandii – także odważyła się wyjechać traktorami na ulice głosząc hasła przeciwne „Zielonemu ładowi” oraz importowi ukraińskiej żywności. Sytuację uspokajał sam prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, który przyjechał do rolników wraz z Miłoszem Motyką, wiceministrem resortu klimatu, ale też rzecznikiem PSL – partii, której gros elektoratu pochodzi z gmin wiejskich i wiejsko-miejskich.
Do końca pierwszego półrocza br. resort klimatu obiecał przedstawić plan wypełnienia klimatycznych obietnic rządu Zjednoczonej Prawicy. Będzie to już nieco spokojniejszy politycznie czas, bo po zakończeniu obu kampanii wyborczych.
Przeczytaj także: Rządowy zwrot akcji w sprawie europejskich emisji CO2
Dlatego mam nadzieję, że zobaczymy wtedy więcej konkretów. I to nie tylko tych dotyczących wyznaczenia kierunków niskoemisyjnych i zeroemisyjnych inwestycji (bo te w zasadzie już znamy), ale także narzędzi i instrumentów wspierających rozwój poszczególnych technologii. W tym zakresie ministra Paulina Hennig-Kloska zaledwie uchyla rąbka tego, czego możemy się spodziewać. Wskazuje m.in. na potencjał technologii pochłaniania, wychwytu i magazynowania dwutlenku węgla w Polsce, dla których stworzona będzie strategia rozwoju.
Wymienia także Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, które powinno w większym stopniu promować innowacyjne technologie. To może być enigmatyczna zapowiedź audytu, jaki czeka i tę instytucję. Niespełna rok temu na taką potrzebę wskazywał poseł Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej po ostatnio wykrytych w NCBR aferach związanych z dotacjami.
Przeczytaj także: Papierowe słomki pod ostrzałem naukowców
Zapowiadane przez szefową resortu klimatu „twarde negocjacje” dotyczą prawdopodobnie właśnie pieniędzy, które Warszawa dostanie z Brukseli na uruchomienie instrumentów wsparcia w okresie transformacji.
Liczę na to, że będzie to część większej strategicznej układanki, która doprowadzi do dekarbonizacji polskiej gospodarki, podnosząc jej odporność i konkurencyjność. Mam jednocześnie nadzieję, że nie skończy się na kolejnej kroplówce dla nierentownych, brudnych biznesów, które będą działać jak „pączki w maśle” w ramach kolejnych, wynegocjowanych przez rząd okresów przejściowych.
Foto: Ministerstwo Klimatu i Środowiska