Wiceministra klimatu i środowiska Urszula Zieleńska sygnalizuje brak przestrzeni dla zaproponowanego przez Brukselę ambitnego celu redukcji emisji CO2. Czy to już efekt czekających nas kampanii wyborczych?
Komisja Europejska, zgodnie z oczekiwaniami, wydała 6 lutego rekomendacje dotyczące celu redukcji emisji dwutlenku węgla o 90 proc. do 2040 roku wobec poziomów z 1990 r. Pisaliśmy o nim w tekście pt. „Brukselska wpadka Urszuli Zielińskiej. Rząd bez jasnego planu w zakresie redukcji emisji” w połowie stycznia. Dokument rekomendacji KE dostępny jest pod linkiem.
Zmiana retoryki w sprawie celu klimatycznego
Wtedy odbywało się nieformalne spotkanie Rady UE ds. środowiska w sprawie polityki klimatycznej UE, przed którym nasza wiceministerka klimatu i środowiska Urszula Zielińska zapewniała o poparciu Polski dla progresywnych celów klimatycznych. Szybko się jednak z tego wycofała po tym, jak jej szefowa – ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska sprostowała, że jest to prywatna opinia, a nie stanowisko rządu.
Przeczytaj także: Morskie farmy wiatrowe o mocy 500 GW w Europie? To realne, ale trzeba wydać 400 mld euro na sieci
Wygląda na to, że polski rząd przynajmniej kierunkowo porozumiał się co do nowych ambicji klimatycznych. Mają one prowadzić Europę od celu z Fit for 55, czyli ograniczenia dwutlenku węgla o 55 proc. w 2030 roku, aż do neutralności klimatycznej, którą kontynent ma osiągnąć w połowie wieku.
Polska widzi mało przestrzeni na kolejne zobowiązania klimatyczne – powiedziała wiceministerka klimatu Urszula Zielińska, komentując propozycję Komisji Europejskiej.
Tym samym wysłała wyraźny sygnał, że rząd pod przewodnictwem Donalda Tuska może zaproponować niższe cele lub – wzorem poprzednich lat – prosić o specjalną ścieżkę transformacji dla Polski. Konkretnej propozycji rządu dotyczącej udziału naszego kraju w europejskiej redukcji CO2 w perspektywie 2040 roku jeszcze nie ma. Wiceszefowa resortu klimatu zapowiedziała w tej sprawie konsultacje, w wyniku których w ciągu kilku tygodni ma się wyłonić polska propozycja dla Brukseli.
Przeczytaj także: Ile kosztują zmiany klimatu? W USA wystawiono rachunek za 2023 rok
Czego należy się w związku z tym spodziewać? Rekomendacja KE oficjalnie rozpoczyna proces ustalania celu klimatycznego UE na 2040 rok. A to otwiera debatę polityczną, która zakończy się wnioskiem ustawodawczym dla Parlamentu Europejskiego w sprawie włączenia celu na 2040 rok do europejskiego prawa klimatycznego.
Dyskusja o klimacie pod wpływem wyborów
Obawiam się jednak, że merytorycznej dyskusji na temat trajektorii osiągnięcia celu neutralności klimatycznej Europy w perspektywie 2050 roku może zabraknąć. Zaburzy ją – jak zwykle – polityka. Wchodzimy bowiem w okres intensywnych kampanii wyborczych przed wiosennymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. W Polsce debata dotycząca kwestii unijnych może stać się wyjątkowo gorąca już wcześniej, bo w kwietniu czekają nas wybory samorządowe.
Przeczytaj także: Po ile w Polsce jest prąd, czyli cena cenie nierówna
Nie jest, co prawda, regułą włączanie kwestii klimatycznych do programów wyborczych do rad gmin czy powiatów. Jednak tym razem tematy te mogą być ważne na poziomie lokalnym. To dlatego, że nowy cel klimatyczny uderza w sektory wysokoemisyjne.
Nie chodzi przy tym wyłącznie o górnictwo, które obawia się zapowiedzi niemal zupełnej dekarbonizacji sektora energetycznego. Bo zaproponowanego przez KE celu klimatycznego na 2040 rok nie da się wypełnić bez uwolnienia produkcji energii od emisji CO2. Paliwa kopalne zostaną wyparte przez intensywniejszy rozwój energetyki odnawialnej i jądrowej. W Polsce obie te kwestie mogą budzić pytania społeczności lokalnych w związku z zapowiedzianą przez rząd nowelizacją ustawy odległościowej dla farm wiatrowych na lądzie, a także rozwijanym na Pomorzu projektem pierwszej elektrowni jądrowej.
Innym sektorem obawiającym się nowych celów klimatycznych jest branża produkcji rolnej. To dlatego, że projekt rekomendacji KE mówił o ograniczeniu emisji CO2 w tym sektorze o 30 proc. w porównaniu z poziomami z 2015 roku. Francuscy rolnicy już zaczęli protest. Unijni decydenci zdecydowali się więc na osłabienie zapisów w ostatecznej wersji rekomendacji. Nie oznacza to jednak zaniechania planów zmniejszenia emisyjności rolnictwa, ale co najwyżej - odwleczenie w czasie tego procesu. Dlatego w polskich gminach wiejskich, których Polska ma najwięcej, również może być to budzący kontrowersje temat.
Przeczytaj także: Komisja Europejska bierze na tapet ryzyka klimatyczne
I w końcu uzasadnione pytania o swoje rachunki za prąd mogą mieć także polscy wyborcy. W wyniku realizacji coraz bardziej ambitnych celów ceny energii dla końcowych obiorców mogą jeszcze mocniej pójść w górę, zwłaszcza że potrzeby związane z dekarbonizacją Europy KE szacuje tylko w tej dekadzie na 1,2 biliona euro rocznie.
W tym kontekście nasi politycy będą musieli mocno się nagimnastykować, by z jednej strony wytłumaczyć potrzebę przyspieszenia transformacji energetycznej w Polsce, a z drugiej, by nie wylać dziecka z kąpielą i nie wywołać sprzeciwu wobec niezbędnych zmian. Tak właśnie można rozumieć wypowiedź Zielińskiej o braku przestrzeni na kolejne zobowiązania klimatycznie.
Za zaniechania zapłacimy wysoki rachunek
Trzeba jednak pamiętać, że rachunek za zaniechania także będzie wysoki. Jak szacuje Bruksela, jeśli nie zatrzymamy globalnego ocieplenia na poziomie rekomendowanym przez naukowców, straty wynikające z ekstremalnych zjawisk pogodowych, występujących jako następstwo zmian klimatycznych, będą nas kosztować 2,4 biliona euro do 2050 roku.
Nie zapominajmy także o aspekcie geopolitycznym. Chodzi o wzmocnienie naszego bezpieczeństwa i niezależności energetycznej, na co wskazuje Bruksela.
Zwiększy się również odporność Europy na przyszłe kryzysy. Chodzi głównie o wzmocnienie niezależności energetycznej UE od importu paliw kopalnych, który stanowił ponad 4 proc. PKB w 2022 r., czyli w roku, w którym zmagaliśmy się z konsekwencjami wojny agresji Rosji przeciwko Ukrainie. Koszty i skutki zmian klimatu dla ludzi są coraz większe i bardziej widoczne. Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat szkody gospodarcze związane z klimatem w Europie szacuje się na 170 mld euro. Z oceny skutków przeprowadzonej przez Komisję wynika, że nawet według ostrożnych szacunków, większe globalne ocieplenie w wyniku braku działań może obniżyć PKB UE o około 7 proc. do końca wieku. - czytamy w komunikacie Komisji Europejskiej.
Foto: materiały Komisji Europejskiej