W lutym Zieloni zaproponują nowy projekt ustawy. To kolejna próba ratowania zwierząt, po porażce namaszczonej przez prezesa PiS „Piątki dla zwierząt”
„Piątka dla zwierząt” to jedna z niewielu ustaw z czasów poprzedniego rządu, które zyskały poparcie nie tylko Zielonych i KO, ale także samego Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS został jednak wówczas ograny przez lobbystów biznesu futrzarskiego i ojca Rydzyka, którzy po przyjacielsku wsparli wzajemnie swoje interesy. Szczepan Wójcik – milioner z branży futrzarskiej zaczał pojawiać się w Radiu Maryja dokładając cegiełkę do hejtu na „ideologię gender”, a Tadeusz Rydzyk wyraził swoją dezaprobatę wobec „Piątki Kaczyńskiego”. Wygląda na to, że był to przemyślany ruch lobby futerkowego, które nie tylko już wcześniej inwestowało pieniądze we własne media, ale także udało się ze swoim problemem do kogoś, kto już posiada spore zasięgi. Ostatecznie Jarosław Kaczyński zawiesił w prawach członka PiS 15 senatorów, stanowisko stracił minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, a projekt utknął w senacie.
Przeczytaj też: Sejm przegłosował zakaz hodowli zwierząt futerkowych. Co dalej?
Tym razem propozycja nie będzie obejmowała pakietu pięciu ustaw a jedną. Zajmie się nią posłanka KO z parti Zieloni, Małgorzata Tracz, której projekt z 2022 roku utknął sejmowej zamrażarce. Posłanka zapowiada, że na początku lutego udostępni dokument.
W poprzednich próbach przeciwni ustawie byli głównie posłowie Solidarnej Polski, PSL-Kukiz i Konfederacji. Kosiniak-Kamysz nie poparł ustawy m.in. z powodu zapisów o ograniczeniu uboju rytualnego, który uderzyłby w branżę mięsną. Michał Kołodziejczak protestował pod Sejmem przeciw „Piątce dla zwierząt”, ale jest w stanie dyskutować o ograniczeniach w hodowli zwierząt futerkowych. Jego postulat to rozbicie pakietu na pojedyncze ustawy i zapewnienie odszkodowań dla branży futrzarskiej. Podobną opinię wyraził Marek Sawicki z PSL, więc być może to właśnie pod przywództwem Donalda Tuska uda się przegłosować feralną ustawę. Tym samym istnieje szansa, że Polska nie będzie musiała być „cywilizowana” na siłę przez UE, która ma już w planach zakaz hodowli zwierząt futerkowych.
Przeczytaj też: Magazyn modowy Elle nie pokaże już futer
Wyprzedziła nas np. Litwa, która przegłosowała zakaz od 2027 roku i zobowiązała się do wypłaty rekompensat przedsiębiorcom. Łotwa zakaże zabijania dla futer w 2028 roku, natomiast Niemcy zdecydowały się na inne rozwiązanie. Wprowadzono tam przepisy, które skupiły się na zapewnieniu dobrostanu zwierzętom. Np. norki amerykańskie, które naturalnie żyją przy leśnych wodach i kopią nory o długości nawet do 3 m, mają mieć zapewnione lepsze warunki bytowe na fermach. Właściciele biznesu zostali zobowiązani do zwiekszenia powierzchni klatek i zapewnienia norkom dostępu do wody, w której będą mogły pływać. Efekt jest taki, że hodowla tych zwierząt przestała być opłacalna i nie można już straszyć Polaków przejęciem zysków przez mitycznych Niemców. Biznes futrzarski stoi teraz przed problemem szukania nowych argumentów w obronie swoich krwawych interesów.
Foto: Jan den Ouden z Pixabay (norka amerykańska)