Europa ociepla się dwukrotnie szybciej niż inne części świata. W efekcie ekstremalne zjawiska pogodowe są coraz częstsze i bardziej intensywne. Unijni decydenci chcą nauczyć się zarządzać tym ryzykiem
Ryzyka klimatyczne to termin, który stopniowo wpisuje się do naszego słownika. Co prawda, towarzystwa ubezpieczeniowe nie wykorzystują go jeszcze w umowach z klientami. Jednak mówiąc o skutkach ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak powodzie, susze czy fale upałów, łączymy ich większe natężenie ze zmianami klimatycznymi. Klimatolodzy i meteorolodzy też nie mają wątpliwości. Straty związane z ekstremami pogodowymi są coraz większe i już idą w miliardy…i to nie złotych. W Stanach Zjednoczonych rachunek za ubiegłoroczne kataklizmy klimatyczne opiewa na prawie 100 miliardów dolarów. Możesz o tym przeczytać w naszym artykule: Ile kosztują zmiany klimatu? W USA wystawiono rachunek za 2023 rok.
Na Starym Kontynencie też nie jest lepiej. Zajmujący się monitorowaniem zmian klimatu Copernicus uznał ubiegłoroczny rok za najcieplejszy w historii pomiarów. Monitoring prowadzony przez Europejskie Centrum Średnioterminowych Prognoz Pogody wykazał, że w 2023 roku niebezpiecznie zbliżyliśmy się do limitu wzrostu temperatury o 1,5 st. C w stosunku do czasów przedindustrialnych. Naukowcy alarmują, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy możemy sięgnąć granicy, po której przekroczeniu według naukowców nastąpi efekt pogodowego domina.
Nic więc dziwnego, że Komisja Europejska zajęła się problemem. Obecnie Dyrekcja generalna ds. działań w dziedzinie klimatu pracuje nad wylistowaniem obszarów wymagających natychmiastowych działań. Celem jest lepsze zarządzanie ryzykiem klimatycznym tak, by z jednej strony ograniczyć skutki katastrof wynikających z ekstremalnych zjawisk pogodowych, a z drugiej zwiększyć gotowość Unii na zagrożenia związane ze zmianami klimatycznymi.
Europa ociepla się dwukrotnie szybciej niż rośnie średnia światowa, która w 2020 r. osiągnęła już 1,1 st. C. (w porównaniu z okresem przedindustrialnym - red.). Zobowiązania globalne nie przyczyniają się obecnie do osiągnięcia celów Porozumienia paryskiego, lecz wskazują na wzrost temperatury o 2,4–2,6 st. C do końca stulecia – wskazuje dyrektoriat w piśmie konsultacyjnym.
Dyrektoriat KE tłumaczy jednocześnie, że Unia chce być gotowa na pogodowe kataklizmy, „jeżeli globalne działania okażą się niewystarczające lub jeśli system klimatyczny wykaże się wcześniej wrażliwością prowadzącą do gorszych skutków”.
Przeczytaj także: Zwycięzcy i przegrani szczytu klimatycznego COP28 w Dubaju
Unijna egzekutywa nie pozostawia jednocześnie złudzeń co do przyszłości. Jasno wskazuje, że w najbliższym czasie wzrost „zagrożeń fizycznych” jest nieunikniony i to niezależnie od scenariusza emisji.
Dlatego inicjatywę Brukseli odczytuję z jednej strony w kategoriach zwątpienia w skuteczność globalnych działań mających na celu przeciwdziałanie zmianom klimatycznym. Z drugiej strony, jest to dla mnie zapowiedź scenariuszy, na które powinniśmy się przygotować, bo mogą się okazać naszą rzeczywistością już niebawem. 2024 rok i kolejne lata mogą się niestety niechlubnie do tego przyczynić. Możemy więc stać się świadkami kolejnych rekordów temperaturowych i rosnącej częstotliwości ekstremalnych zdarzeń pogodowych w UE i na świecie.
Przeczytaj także: Nowy rekord zimowego zapotrzebowania na moc w energetyce
W tej sytuacji przegląd ryzyk klimatycznych UE jest koniecznością. Bez sporządzenia spisu obszarów do zarządzenia „UE narażałaby swoje państwa członkowskie na możliwe do uniknięcia wstrząsy i niestabilność”. Zwłaszcza że ryzyko klimatyczne może się wiązać z innymi zagrożeniami. Sygnalizuje to Komisja w swoim piśmie.
„Ponieważ wiele obszarów polityki, takich jak ochrona zdrowia i opieka społeczna, rynek pracy, energetyka, żywność, budynki lub polityka miejska, jest wysoce narażonych na skutki zmiany klimatu, brak zarządzania ryzykiem klimatycznym może mieć poważne negatywne skutki dla Europejczyków i wpływać na ich zaufanie do UE” – wskazują decydenci KE.
Czego można spodziewać się po dokumencie Komisji Europejskiej? I kiedy ujrzy on światło dzienne? Bruksela zapowiada, że jeszcze w pierwszym kwartale br. opublikuje komunikat podsumowujący efekty prac dyrektoriatu. I choć komunikat nie jest obowiązującym prawem, ani nawet wytyczną do wdrożenia, to historia pokazuje, że wiele reform unijnych właśnie w ten sposób się zaczynało.
Dlaczego to prawdopodobny scenariusz? Komisja nie ukrywa, że prowadzone obecnie prace mają służyć wypracowaniu stanowisk, które w przyszłych politykach UE umożliwią „rozważenie i wyraźne podjęcie decyzji w sprawie dopuszczalnych poziomów ryzyka klimatycznego”. Prace KE są też odpowiedzią na określone w strategii UE na 2021 r. zobowiązanie do sporządzenia okołounijnej oceny ryzyka klimatycznego, a także realizują cel Europejskiego prawa o klimacie (art. 5). Chodzi w nim o zapewnienie ciągłych postępów w zwiększaniu zdolności przystosowawczych, wzmacnianiu odporności i zmniejszaniu wrażliwości na zmianę klimatu.
Przeczytaj także: 1 procent najbogatszych emituje tyle CO2, co 2/3 ludzkości
Zgłaszane w ramach konsultacji wnioski i oceny mają dla KE stanowić jedynie uzupełnienie niezależnego sprawozdania, które równolegle opracowują naukowcy. Będzie to zapewne bardzo ciekawy materiał do analizy. Sprawozdanie z europejskiej oceny ryzyka związanego z klimatem ma bowiem określać, w jaki sposób ryzyka klimatyczne rozkładają się pod względem geograficznym i czasowym, ale też w jaki sposób mogą narastać i kto powinien się tymi kwestiami zajmować. Innymi słowy, możemy spodziewać się wskazania podziału odpowiedzialności za ryzyka klimatyczne pomiędzy instytucjami europejskimi a państwami członkowskimi, a także wytycznych w zakresie niezbędnych do podjęcia działań prowadzących do zwiększenia odporności na zmiany klimatu zarówno w perspektywie krótko-, jak i długoterminowej.
Foto: Freepik