Jeansowe spodnie przez dekady były synonimem wytrzymałości. Dziś rozpadają się pod wpływem codziennego użytkowania. Najsłabszej jakości są te przeznaczone dla kobiet
Denim, czyli gruby materiał, z którego pierwotnie szyto spodnie dla górników, farmerów i robotników, a nawet marynarzy, odmienił świat mody użytkowej. Dzisiejszy przemysł modowy z oporami poddaje się zarzutom o greenwashing i wydaje się na to wyjątkowo odporny, skrupulatnie gasząc wizerunkowe pożary.
Słowo „denim” pochodzi od charakterystycznego skośnego splotu materiału, który powstał w miejscowości Nimes we Francji już w połowie XVI wieku. Wyjątkowo wytrzymały splot z dodatkiem barwnika indygo, który później udało się syntetycznie i tanio wyprodukować na terenie Europy, pozwolił na ekspansję tego wynalazku na cały świat. Materiału używano m.in. do tworzenia pokrowców, koców, namiotów, a później także ubrań roboczych – głównie spodni. Niestety rozwój kapitalizmu sprawił, że po kilkuset latach dobrej renomy jeansów nie możemy już traktować ich jako wytrzymałe, praktyczne spodnie. A przynajmniej nie w przypadku ubrań dla kobiet. Dlaczego?
Kristian Hansen, założyciel marki Slø, aktywnie działający przeciw trendowi „szybkiej mody”, opublikował na swoim profilu TikTok wideo, w którym porównuje „męski” i „damski” denim używany przez duże korporacje modowe do produkcji spodni. Efekt może być irytujący, zwłaszcza dla kobiet, które mają dość przetartych, słabych jeansów i nie przepadają za rozrywką w postaci regularnych zakupów. Już na pierwszy rzut oka projektant zauważa różnicę w jakości na korzyść spodni dla mężczyzn. Po trwającym około dwóch minut przecieraniu obydwu materiałów, ten przeznaczony dla kobiet zaczyna się dziurawić, natomiast na denimie „męskim” nie ma żadnego śladu po eksperymencie.
W społeczeństwie nadal funkcjonuje stereotyp kobiety, która powinna sprotostać oczekiwaniom otoczenia o dobrym wyglądzie i posiadać szeroką gamę ubiorów na każdą okazję. W tym przypadku wielkie korporacje doskonale wykorzystały korzyści płynące z tego stereotypu, dodatkowo po cichu zwiększając zyski i oferując nam towar gorszej jakości.
Film sprowokował setki komentarzy odnoszących się nie tylko do krytyki „szybkiej mody”, ale też do nierównego traktowania i dyskryminacji. „Właśnie dlatego kupuje męskie spodnie. Także rozmiarówka jest dla mnie bardziej odpowiednia i mogę znaleźć tam rozmiar dobry dla mnie, niezaleznie od marki”,
„Dziękuję! Od teraz tylko męskie spodnie w mojej garderobie. Prawdopodobnie będę potrzebować tylko jednej pary!” – piszą internautki pod nagraniem Kristiana Hansena.
To, że nie stać nas na produkcję „śmieciowych” ubrań na dotychczasową skalę, jest oczywiste. W green-news.pl przeczytasz o tym np. w artykule o recyclingu używanych jeansów w H&M.
Do produkcji jednej pary spodni jeansowych zużywa się ok. 11 tys. litrów wody, dlatego warto robić zakupy raz, ale dobrze i świadomie.
Foto: Freepik