Moda na „Black Friday” i „Black Weeks” dotarła nawet do Polskiej Grupy Górniczej. Największy producent węgla w Europie przecenił „czarne złoto” nie tylko dla klientów indywidualnych, ale i elektrowni, co będzie mieć konsekwencje dla wyniku finansowego grupy
Nic nie wskazuje na to, żeby w 2023 roku mogły powtórzyć się ubiegłoroczne obawy o braki węgla dla gospodarstw domowych. Remedium na problemy z dostępnością paliwa dla gospodarstw domowych w trudnym sezonie grzewczym 2022/2023 miał być internetowy sklep Polskiej Grupy Górniczej. E-sklep przeżywał oblężenie, bo nie dość, że z rynku zniknął rosyjski węgiel, to dodatkowo nie brakowało osób, które chciały na trudnej sytuacji skorzystać. I tak pojawili się spekulanci, a ceny poszybowały w górę.
Przeczytaj też: Powstanie superagencja do spraw transformacji energetycznej?
W sklepie internetowym wprowadzono nawet reglamentację i węgiel można było kupować tylko we wtorki i czwartki. Zwiększone zainteresowanie powodowało też problemy działaniem e-sklepu i logowaniem się do niego.
Obecnie mamy do czynienia z odwrotną sytuacją i węgla w Polsce jest nadmiar. 20 listopada PGG wystartowała z promocją związaną z „Black Friday”. Internetową wyprzedaż wydłużono – węgiel z rabatem można kupić aż do 8 grudnia. Ceny obniżono o 200 zł na tonie. A nie jest to już pierwsza przecena, bo PGG obniżała stawki w listopadzie. Zmiany w cenniku zbiegły się w czasie z nadejściem do Polski chłodów i startem okresu grzewczego.
Jak przekazała PGG, chętnych na tańszy węgiel (nawet ok. 900 zł za tonę) wśród klientów indywidualnych nie brakuje, zwłaszcza że w cenę wliczony jest transport surowca do lokalnego dostawcy węgla. W trakcie „Black Week” – od 20 do 26 listopada – za pośrednictwem sklepu internetowego sprzedano 120 tys. ton surowca, czyli około 17 tys. ton dziennie. Dla porównania, wcześniej w dobę sprzedawano średnio 2,5 tys. ton.
Spółka nie ukrywa, że dzięki promocji „czyści magazyny”. Na wyprzedaży oferowany jest węgiel z przykopalnianych zwałów. Magazynowanie surowca przez dłuższy czas sprawia, że węgiel kruszy się na miał, który nie nadaje się do użycia w domowych kotłach. W obecnej sytuacji spółka robi więc miejsce na węgiel z bieżącego wydobycia.
Przeczytaj też: Trzy scenariusze dla Polski i ich koszty według rządowego think-tanku
Wyprzedaż w Polskiej Grupie Górniczej ogłoszono zaraz po tym, jak o kondycji największego producenta węgla w Europie ponownie stało się głośno. PGG wydobyła w 2023 roku o co najmniej 5 mln ton węgla mniej, niż zakładano. Maleje też zapotrzebowanie energetyki zawodowej na węgiel. Zapotrzebowanie na energię elektryczną w kraju spada, a coraz więcej miejsca w miksie energetycznym zajmują OZE. Prowadzi to do sytuacji, że mimo malejącej produkcji węgla i tak powstają nadwyżki.
Inni klienci PGG też mają taniej, ale nie z powodu „Black Weeks”. Portal Wysokienapiecie.pl ustalił, że elektrownie węglowe mogą liczyć na sporą obniżkę – ceny paliwa spadły do 20-23 zł za GJ (ok. 450-520 zł za tonę), podczas gdy w 2022 r. przekraczały 30 zł za GJ. To efekt ubiegłorocznej interwencji rządu, który sprowadził awaryjnie mnóstwo węgla po wprowadzeniu embarga na rosyjski surowiec. Sęk w tym, że do Polski trafił głównie miał, którym palić można w elektrowniach, a nie – jak zakładano – w domach. Elektrownie spalają więc importowany np. z Kolumbii węgiel i potrzebują mniej tego z PGG.
Skutek będzie taki, że Polską Grupę Górniczą trzeba będzie subsydiować z budżetu państwa – przez to, że elektrownie mają zapasy węgla, PGG zredukuje wydobycie – za co przysługują jej dopłaty. Według informacji Wysokienapiecie.pl subsydia sięgną 5,5 mld zł.