Wiceminister Zyska słusznie zauważa, że mamy się czym chwalić w kwestii wzrostu mocy w fotowoltaice. Pomija jednak rolę energetyki wiatrowej, którą latami blokowano, więc nic dziwnego, że inna technologia ją prześcignęła
Wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska w trakcie Kongresu Energetycznego DISE podsumował, jak w ostatnich latach przebiegał rozwój odnawialnych źródeł energii w Polsce. Jak przekazał uczestnikom, zbliżyliśmy się do 26 GW mocy zainstalowanej w OZE.
– Ostatnie lata to spektakularny i historyczny czas dla rozwoju OZE w Polsce. Jesteśmy jednym z europejskich liderów w tym obszarze. Od 2019 r. do lipca 2023 r. moc zainstalowana w OZE wzrosła o 16,5 GW. Fotowoltaika w Polsce stała się największą technologią OZE. Jeszcze kilka lat temu była prawie niedostrzegalna – w 2015 r. było to zaledwie 0,1 GW – mówił Zyska, cytowany w komunikacie resortu.
To, że zielonych mocy w polskim systemie przybywa, nie jest zaskoczeniem. Z danych Agencji Rynku Energii wynikało, że już w czerwcu 2023 r. moc OZE wynosiła prawie 25,4 GW, więc wiceminister podał tylko zaktualizowane informacje.
Przeczytaj też: Nowe zielone megawaty w Zachodniopomorskiem
Wzrost z 0,1 GW do blisko 15 GW mocy w fotowoltaice rzeczywiście jest sporym osiągnięciem. Jak przyznał Zyska, za lwią część tego postępu odpowiadają prosumenci, których w Polsce jest prawie 1,3 mln. Na dachach polskich domów mamy ponad 10 GW mocy, to niewiele mniej, niż podwojona moc największej w kraju jednostki, czyli Elektrowni Bełchatów.
Prosumenci otrzymywali państwowe wsparcie w ramach programów takich jak „Mój prąd”. Okresowi dynamicznego rozwoju fotowoltaiki nie towarzyszyły jednak znaczące inwestycje w sieci dystrybucyjne, by mogły obsługiwać tyle nowych źródeł energii. Dopiero teraz rozpoczynają się modernizacje na szeroką skalę, a energetyczne spółki wydają miliardy na poprawę infrastruktury sieci niższych napięć.
Jednocześnie boom na mikroinstalacje prosumenckie się skończył, wyraźnie widać spowolnienie pod względem liczby przyłączeń. To jeden z tych przypadków, gdy wyhamowanie rozwoju może być korzystne – fotowoltaiki przybywało w takim tempie, że w wielu miejscach w kraju ich posiadacze skarżyli się na liczne problemy z działaniem instalacji. Szerzej pisałem o tym w tekście Tauron skontroluje instalacje fotowoltaiczne. Nadużycia wśród klientów. Stale rośnie za to liczba nowych, dużych farm fotowoltaicznych – latem tego roku uruchomiono ich kilka, o czym przeczytasz w tekstach zgromadzonych pod hasłem „fotowoltaika”.
Czego jednak brakuje w opowieści o sukcesie OZE w Polsce, to roli energetyki wiatrowej. Skoro za rok „referencyjny” wiceminister uznał 2015 (zapewne nie bez przypadku, wtedy doszło do zmiany władzy w Polsce), warto wspomnieć, że wtedy działały farmy wiatrowe o mocy ponad 3,7 GW. Rok później rząd Zjednoczonej Prawicy wprowadzał jednak tzw. zasadę 10H, która dopiero w tym roku została częściowo zliberalizowana (więcej przeczytasz w tekście podsumowującym historię tych przepisów). Zasada wykluczała możliwość stawiania turbin w odległości od zabudowań bliższej niż 10-krotność wysokości wiatraka z łopatami. Efekt był taki, że na od 98 do 99 proc. obszarów w kraju nie można było stawiać farm wiatrowych.
Przeczytaj też: Ocean Winds coraz bliżej pozwolenia na budowę wiatraków na Bałtyku
10H na długie lata wstrzymała rozwój energetyki wiatrowej w Polsce, ale mimo tego moc elektrowni wiatrowych w kraju zbliżyła się do między 9 a 10 GW (rozbieżne dane podają ARE i Polskie Sieci Elektroenergetyczne). Jak doszło do tego, że choć wyhamowano wiatraki, mocy przybywało? 10H nie zadziałała „wstecz” i pozwolono dokończyć projekty, które w momencie uchwalania przepisów odległościowych były już rozwijane. Oddawane do użytku w kolejnych latach farmy to – z małymi wyjątkami – inwestycje zainicjowane lata temu.
Trudno przewidzieć, jak potoczyłyby się losy sektora OZE i energetyki wiatrowej bez 10H. Nie sposób jednak nie zauważyć, że kilka lat temu było wielu chętnych do budowania turbin i przyrost mocy to efekt decyzji, które podejmowali przed 2016 r. Zainteresowanie było podobne do tego, jakim cieszy się wielkoskalowa fotowoltaika. Oby farmy słoneczne nie podzieliły losu wiatraków na pewnym etapie.
W okresie 2019-2023 dodano w energetyce wiatrowej co najmniej 4 GW nowych mocy. Należy o tym pamiętać, gdy wiceminister mówi, że „od 2019 r. do lipca 2023 r. moc zainstalowana w OZE wzrosła o 16,5 GW”.
Fot. MKiŚ