Sejm przyjął nowelizację ustawy Prawo energetyczne i niektórych innych ustaw, która ma ułatwić powstawanie tzw. linii bezpośrednich. Chodzi o linie energetyczne łączące np. wytwórców zielonej energii z odbiorcą. O przepisach, które ułatwią korzystanie z OZE, przemysł apelował od lat.

Dla wielu firm w Polsce możliwość wykorzystania linii bezpośrednich będzie okazją do tego, by łatwiej i szybciej zbudować własne OZE lub skorzystać z możliwości okolicznych farm wiatrowych czy słonecznych. Rozwiązanie to przyniesie także spore oszczędności. Firmy w przeciwieństwie do odbiorców indywidualnych nie są chronione taryfami. Każda megawatogodzina pobrana spoza sieci, gdy ceny energii elektrycznej są wysokie, jest na wagę złota.

Przeczytaj też: Mamy problem z przyłączaniem elektrowni słonecznych i wiatrowych

Zaproponowane przez w Ministerstwo Rozwoju i Technologii przepisy zakładają, że przedsiębiorcy chcący budować linie bezpośrednie nie będą potrzebować, jak dotychczas, zgody prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Wystarczy zgłoszenie i wpisanie linii bezpośredniej do rejestru. Do zgłoszenia trzeba będzie dołączyć informacje o parametrach linii oraz ekspertyzę. Jeżeli źródło będzie mieć do 2 MW mocy, ekspertyza o wpływie linii na sieć nie będzie wymagana.

Wytwórcy OZE korzystający z linii bezpośredniej będą mogli przekazywać nadwyżki wyprodukowanej energii do sieci, ale po spełnieniu wymogów ustalonych przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne.

Jak zauważa w rozmowie z green-news.pl Hubert Spychalski, członek zarządu stowarzyszenia „Z energią o prawie”, nowelizacja to odpowiedź przede wszystkim na rosnącą liczbę odmów przyłączenia nowych OZE do sieci elektroenergetycznej w Polsce. Z odmowami spotyka się już nawet 90 proc. wniosków. – Łatwiejsze tworzenie linii bezpośrednich może spowodować, że pojawi się przestrzeń dla nowych źródeł wytwórczych, z których skorzystają odbiorcy biznesowi. Ubieganie się o przyłączenie nie będzie konieczne, co znacząco usprawni procesy inwestycyjne – mówi.

Jednocześnie Spychalski wskazuje na barierę, którą mogą napotkać podmioty zainteresowane liniami bezpośrednimi. Mniej więcej w tym samym czasie przez parlament przeszła nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, która może utrudnić budowanie nowych farm fotowoltaicznych, w szczególności tych powyżej 1 MW mocy. Obecnie potrzebne jest tylko uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy (tzw. wuzetka), jeżeli nie ma ustalonego planu miejscowego dla terenu pod inwestycję.

Od początku 2026 roku duże elektrownie słoneczne mają powstawać na podstawie nowych przepisów, które wymagają od gmin ustalenia planów ogólnych. Inwestorzy będą mieć więc mało czasu na to, by stawiać farmy na starych, uproszczonych zasadach. Muszą się spieszyć z jeszcze jednego powodu: samorządy już twierdzą, że nie będą w stanie przygotować planów ogólnych na czas.

Przeczytaj też: Na drogim prądzie tracą wszyscy. Firmy podnoszą ceny produktów lub wstrzymują inwestycje

– Może to ograniczyć możliwości inwestorów, a także liczbę obszarów, które można przeznaczyć pod odnawialne źródła energii. Niewykluczone, że ruszy wyścig deweloperów chcących zdążyć przed tymi terminami – wyjaśnia Spychalski. Jego zdaniem w pierwszej kolejności na liniach bezpośrednich skorzystają specjalne strefy przemysłowe czy duże zakłady energochłonne, które często mają tereny wokół na własność i rozwijają projekty OZE własnymi siłami lub za pośrednictwem deweloperów i nie muszą martwić się zmianami w zakresie zagospodarowania przestrzennego

Nowelizacją zajmie się teraz Senat. Nie zanosi się na to, by izba wyższa wprowadziła daleko idące zmiany do ustawy. Na decyzję senatorów i senatorek przyjdzie jednak poczekać co najmniej do lipca, ponieważ na najbliższym posiedzeniu zaplanowanym na 21-22 czerwca nie ma przewidzianych prac nad nowelą.