Od 16 kwietnia zachodni sąsiad Polski nie czerpie ani procenta prądu z własnych elektrowni jądrowych. Za to francuski EDF doczekał się działającej na terenie Europy siłowni z reaktorem EPR
Niedziela 16 kwietnia 2023 roku ze względu na wydarzenia w Niemczech i Finlandii stała się ważnym dniem w historii energetyki jądrowej w Europie. Był to pierwszy od dekad dzień, w którym w niemieckiem miksie nie było energii z własnych reaktorów jądrowych. Dzień wcześniej zamknięto tam trzy ostatnie działające elektrownie atomowe. Decyzję tę podjęto mimo apeli, by opóźnić ten termin ze względu na kryzys energetyczny. Tym samym Berlin zrealizował swój plan porzucenia atomu w energetyce.
Odłączenie elektrowni od systemu nastąpiło w sobotę przed godz. 12, wyłączono blok Isar 2 w Bawarii, ostatnią z jednostek Neckarwestheim (Badenia-Wirtemberga) oraz Emsland w Dolnej Saksonii. Tym samym niemiecki miks stracił ponad 4 GW mocy do dyspozycji.
Przeczytaj też: SMR-y Orlenu i Synthosu. Spółki wskazały potencjalne lokalizacje
Przeciwnicy wyłączenia atomu w Niemczech już kolejnego dnia dostali częściowe potwierdzenie dla argumentacji, że rezygnacja z energetyki jądrowej zwiększy krajową emisję CO2. 15 kwietnia według serwisu Electricity Maps średnia emisja energetyki w Niemczech wynosiła 383 g CO2/kWh. Dzień później było to już 492 g CO2/kWh.
Za wydawaniem osądów w tej sprawie należy jednak się wstrzymać, ponieważ 14 kwietnia, a więc przed odłączeniem siłowni jądrowych, emisje szacowano na 501 g CO2/kWh. Więcej dwutlenku węgla z sektora było efektem gorszej pracy źródeł odnawialnych, a 17 kwietnia dziury w systemie łatano wyższą generacją z gazu i węgla. Dopiero kolejne tygodnie i miesiące pozwolą na lepsze przeanalizowanie skutków utraty 4 GW z atomu.
Gdy w Niemczech spierano się o atom – w sobotę na ulice wychodzili protestujący przeciwko tej decyzji, jak i jej zwolennicy – inaczej sprawy się miały w Finlandii. Teollisuuden Voima Oyj (TVO), jeden z operatorów elektrowni jądrowych, ogłosił w niedzielę, że regularną pracę zaczął blok Olkiluoto 3 z reaktorem EPR dostarczonym przez francuski EDF.
Elektrownia znajdująca się na wyspie Olkiluoto po latach oczekiwania zyskała trzeci blok, który miał powstać jeszcze w 2009 r. Lista problemów, które doprowadzały do ciągłego przesuwania terminu ukończenia inwestycji, jest tak długa, że zasługuje na oddzielny tekst. Jednak ostatecznie udało się doprowadzić do szczęśliwego finału i od niedzieli 16 kwietnia Finowie mają do dyspozycji dodatkowe 1,6 GW mocy netto.
Przeczytaj też: Kolejny krok ws. budowy elektrowni jądrowej w Polsce
Sukces Helsinek to także małe zwycięstwo Francji. EDF, który był dostawcą reaktora EPR (European Pressurised Reactor), czekał długie lata, by nareszcie także w Europie zaczęła działać elektrownia wyposażona w jego jednostkę. Dotychczas takie reaktory działały tylko w Chinach (w elektrowni Taishan, dwa bloki), a europejskie projekty miały pod górkę. Na uruchomienie wciąż czekają Flamanville 3 we Francji oraz Hinkley Point C w Wielkiej Brytanii, które także będą korzystać z reaktora EPR. O dłużących się budowach raczej nikt szybko nie zapomni, ale w końcu, by zobaczyć, jak sprawdza się zaprojektowany w Europie reaktor, nie będzie trzeba lecieć do Chin.
Ten sam typ jednostki Francuzi proponowali Polsce na potrzeby rządowego projektu budowy elektrowni jądrowych, ale wybrano ofertę Amerykanów, czyli AP1000 od Westinghouse.
Fot. Elektrownia Isar w Bawarii / E.ON Kernkraft GmbH, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons