Według modeli Instratu zwiększenie wysiłków na rzecz transformacji w energetyce nie tylko jest możliwe, ale przyniesie też szereg korzyści
Przyspieszenie inwestycji w odnawialne źródła energii (OZE) do roku 2030 zapewni Polsce miliardy złotych oszczędności – twierdzi fundacja Instrat, która opublikowała nowe wyniki modelowania.
Obecnie udział energii z odnawialnych źródeł nie sięga 20 proc. Krajowe plany zakładają jednak, że do końca dekady odsetek ten mógłby wzrosnąć do 50 proc. W ocenie ekspertów to i tak za mało ambitny cel – nieopłacalny też dla polskiej gospodarki. Think-tank skupił się na tym, ile będzie kosztować zaopatrzenie kraju w energię elektryczną. Uwzględniono przy tym konieczność transformacji sektora energetycznego oraz możliwości poszczególnych źródeł energii.
Na podstawie PyPSA-PL, autorskiego modelu polskiego systemu elektroenergetycznego, Instrat wskazuje dwa potencjalne scenariusze: „średnich ambicji OZE” i „wysokich ambicji OZE”. Pierwszy z nich pokazuje, ile maksymalnie udałoby się osiągnąć przy obecnych politykach energetycznych rządu. Scenariusz ten bazuje na założeniach m.in. planu rozwoju Polskich Sieci Elektroenergetycznych i projektowanej nowej Polityki Energetycznej Polski do 2040. Instrat wylicza, że trzymając się tego, co proponuje rząd, do 2030 roku możemy osiągnąć do 53 proc. udziału OZE w krajowym rynku energii.
Przeczytaj też: Po prawie 2,5 tysiąca dni czekania znika „zasada 10H”
Wariant „wysokich ambicji” – jak podkreślają eksperci – jest możliwy do zrealizowania, ale dużo bardziej wymagający. Gdyby poprawione zostały regulacje i warunki rozwoju odnawialnych źródeł, ich udział w krajowym miksie mógłby w 2030 roku sięgnąć nawet 68 proc. Jednocześnie oszczędności dla całej gospodarki w porównaniu ze scenariuszem „średnim” wyniosłyby 36,2 mld zł. Wynikają one stąd, że Polska uniknęłaby zużycia 3 mld m3 gazu, ceny energii byłyby o kilkanaście procent niższe, a także znacząco spadłaby emisja CO2.
W bardziej ambitnym scenariuszu do 2030 roku w Polska mogłaby mieć farmy wiatrowe o mocy 21,6 GW w porównaniu z zaledwie 11,6 GW mocy w scenariuszu „średnim”, który zakłada, że od 2025 roku energii z wiatru nie będzie w Polsce przybywać. Dlaczego? Mniej więcej w połowie dekady niektóre starsze turbiny, zamiast zostać zamienione na nowsze, wydajniejsze modele, mogą po prostu zostać wyłączone.
Znaczące różnice są także w prognozach dla fotowoltaiki. W wariancie „wysokim” jej moc zainstalowana mogłaby wynieść w 2030 roku 37,2 GW, czyli o 7,5 GW więcej niż w scenariuszu „średnim”. Więcej mocy z wiatraków i paneli według Instratu pozwoliłoby na wyprodukowanie 32 TWh energii elektrycznej więcej. Dla porównania: w Polsce w 2022 roku zużyto ponad 173 TWh.
Obydwa modele uwzględniają budowę morskich farm wiatrowych o mocy prawie 6 GW – tyle ma ich powstać w Polsce do 2030 roku.
Instrat ostrzega jednocześnie, że realizacja wariantu „średniego”, czyli tego bardziej prawdopodobnego, wiązać się będzie z szeregiem utrudnień. W drugiej połowie dekady konieczne może być łatanie luk w miksie importem energii elektrycznej. Potrzebna będzie także budowa nowych elektrowni gazowych o mocy dodatkowych 2 GW oraz utrzymanie wysokiej generacji z węgla. Różnice w założeniach dot. produkcji energii elektrycznej w obydwu scenariuszach przedstawia poniższa grafika.
Ciekawym wątkiem jest wykorzystanie gazu w energetyce. Obecny kryzys oraz sytuacja geopolityczna sprawiły, że raczej zachęca się do rezygnacji ze spalania błękitnego paliwa. W modelach gaz przedstawiany jest jako ważny element miksu, nie tylko ze względu na możliwość współpracy z OZE. Ma być też bardziej opłacalny kosztowo w długim terminie.
– Nasz model niczego nie rozstrzyga, wskazuje jedynie potencjalny kierunek rozwoju nowych mocy w Polsce. Bazuje na aktualnych i prognozowanych danych oraz cenach, np. uprawnień CO2 czy gazu. To m.in. dlatego w modelu pojawia się założenie, że mogłyby powstać nowe, dodatkowe bloki gazowe – przewiduje się spadek cen tego paliwa. Przez kilka lat mogłyby wspierać system, choć zdajemy sobie sprawę, że gaz podlega też czynnikom geopolitycznym. Węgiel i gaz oznaczają nie tylko dodatkowe emisje i koszty, ale również inne problemy: najważniejsze jest zmniejszanie ich zużycia. Słońce i wiatr mogą już za kilka lat zaspokoić większość krajowego zapotrzebowania przez większość godzin w roku – wyjaśnia Michał Smoleń, kierownik programu badawczego Energia i Klimat.
Przeczytaj też: „Mój prąd” – wkrótce ruszy nowa edycja
Prognozy Instratu raczej nie przypadną do gustu zwolennikom przedłużenia pracy Elektrowni Bełchatów dzięki uruchomieniu złoża „Złoczew”. Niezależnie od wariantu, modele zakładają lawinowy spadek produkcji energii z węgla brunatnego. W 2027 roku w obydwu scenariuszach jednostki na to paliwo przestają pracować.
– Z naszych wyliczeń wynika, że korzystanie z węgla brunatnego będzie coraz mniej opłacalne i dlatego będzie się kończyć. Z roku na rok rosnąć będą ceny uprawnień CO2, co powinno mieć znaczący wpływ na wykorzystanie bloków węglowych. Prąd z węgla wypierać będą także rozrastające się instalacje OZE – mówi Patryk Kubiczek z Instratu, ekspert ds. modelowania energetycznego.
Model nie uwzględnia atomu, czy dużego, czy małego. Bloki jądrowe mają wejść do systemu po 2030 roku, z kolei małe reaktory jądrowe (SMR) wciąż pozostają wielką niewiadomą. Nawet jeśli spółki zaangażowane w ich rozwój deklarują, że uruchomią je jeszcze przed końcem dekady.
To czego nie szacuje – bo i nie to było celem modelowania – Instrat, to ewentualne koszty inwestycyjne oraz możliwości systemu elektroenergetycznego. Mimo tego jednak rekomenduje, by w jak największym stopniu wykorzystać wszelkie możliwości finansowe i administracyjne, by do miksu trafiło jeszcze więcej OZE.
Fot. Elektrownia Opole / mat. prasowe PGE