Polski projekt może rozwijać się w tym samym tempie co kanadyjski. Rozmawiamy z Orlen Synthos Green Energy o rozwoju w Europie Wschodniej – mówi Sean Sexstone, wiceprezes GE Hitachi Nuclear Energy pytany o tempo rozwoju technologii małych reaktorów jądrowych (SMR)
Justyna Piszczatowska: Kilka tygodni temu GE Hitachi informowało o zawarciu pierwszego komercyjnego kontraktu na budowę SMR, czyli małego reaktora modułowego w Ameryce Północnej. Ma on powstać w kanadyjskim Darlington na mocy umowy z Ontario Power Generation (OPG), SNC-Lavalin i Aecon. W Polsce ostatnio bardzo dużo mówi się o SMR. Czy informacja w sprawie postępów w Kanadzie jest istotna dla naszego rynku?
Sean Sexstone: Tak, według mnie jest, i to na kilka sposobów. Ten kontrakt jest pierwszym w Ameryce i Europie i pokazuje, że świat biznesu bardzo poważnie traktuje problem zmian klimatu i w odpowiedzi na niego otwiera nowy etap rozwoju energetyki jądrowej. Na mocy umowy z OPG mamy wyznaczony wstępny termin realizacji projektu: zakończenie budowy reaktora do 2028 r., a rozpoczęcie komercyjnej eksploatacji w 2029 r. To już dzisiaj stawia zarówno nas, GE Hitachi, jak i naszych partnerów, jak np. Orlen Synthos Green Energy na pozycji liderów, którzy otwierają nowy rozdział w rozwoju energetyki jądrowej.
Jakie warunki muszą zostać spełnione, aby modułowy reaktor GE Hitachi rozpoczął pracę w 2028 roku?
Kroki, jakie musimy podjąć w Kanadzie, są bardzo podobne do tych, które czekają nas w Polsce. Pierwszy etap to złożenie wniosku o wydanie pozwolenia na budowę (License to Construct). Regulator wydaje je po weryfikacji wniosku, co trwa zazwyczaj około dwóch lat. W przypadku projektu OPG taki wniosek został już złożony, więc liczymy na uzyskanie pozwolenia na budowę pod koniec 2024 roku. Od tego momentu będziemy mogli rozpocząć szereg prac przygotowawczych na terenie budowy. W międzyczasie czeka nas wiele prac projektowych oraz kontraktacja sprzętu i usług.
W drugim etapie czeka nas rozpoczęcie prac budowlanych i w przypadku terminowego uzyskania pozwolenia na eksploatację SMR będziemy mogli uruchomić go – jak już wspomniałem – nawet już w 2028 roku. To bardzo ambitny harmonogram, ale biorąc pod uwagę obecny stan technologii, uważamy, że jak najbardziej realny.
Czy Pana zdaniem można realizować projekt pierwszego SMR w Polsce „na zakładkę” i szybko odwzorowywać w Polsce te same etapy, które są realizowane w Kanadzie? Lub odwrotnie – czy możliwe jest zbudowanie pierwszego SMR w Polsce?
Wszystko jest możliwe. Piękno projektu, jaki realizujemy z OSGE polega na tym, że mamy nie tylko świetną współpracę z polskimi partnerami, ale też organami regulacyjnymi. Jednak z technologicznego punktu widzenia korzystniejsze dla OSGE jest, żeby jednak wzorować się na doświadczeniach, jakie zdobywamy obecnie, rozwijając projekt w Darlington.
Pytam dlatego, że gdy GE Hitachi pojawiło się w Polsce z zapowiedzią reaktora SMR, już wtedy wzbudziło to ogromne nadzieje. Sytuacja w polskiej energetyce – ogólnie rzecz biorąc – jest trudna i potrzebujemy nowych mocy. Do tego presja cały czas rośnie. Dlatego wszyscy zastanawiają się, jak szybko GEH jest w stanie dostarczyć Polsce swoją technologię.
Polski projekt może rozwijać się w tym samym tempie co kanadyjski. Atutem technologii, którą oferujemy, jest to, że bazuje ona na komponentach, które nie są nowe – są stosowane w tradycyjnej energetyce jądrowej i pracują w elektrowniach na całym świecie. Zbiornik ciśnieniowy reaktora w 90 proc. składa się z elementów, dla których mamy już wypracowane łańcuchy dostaw. Mocno pracujemy z OSGE nad tym, żeby zbudować stabilne relacje z dostawcami również w Polsce i Europie Wschodniej.
W dzisiejszych czasach nie da się jednak zrealizować praktycznie żadnego projektu energetycznego bez uwzględnienia w dostawców azjatyckich, szczególnie z Chin. Ostatnie dwa-trzy lata pokazały, że globalne łańcuchy dostaw, niezależnie do tego, jak by się o nie dbało, mogą łatwo zostać zerwane przez nieprzewidywane zakłócenie. W jaki sposób GEH zamierza zapewnić te stabilne dostawy technologii, zwłaszcza że w przypadku Polski mówimy nie o jednym BWRX-300, tylko o co najmniej kilku, a w skali regionu może nawet kilkudziesięciu?
Często dostaję to pytanie – Polska jest dla nas kluczowym rynkiem i kiedy myślimy o łańcuchu dostaw, to proszę pamiętać, że mamy za sobą całą grupę GE i jej globalne doświadczenia. Planując zakup podzespołów, budujemy rok po roku cały harmonogram i na podstawie tego, co wiemy już dzisiaj, zakupy nie będą „wąskim gardłem” tego projektu. Od momentu, w którym dowiedzieliśmy się, że polski rząd przyjął ambitną strategię dekarbonizacji gospodarki, a energetyka jądrowa jest jego kluczowym elementem, najważniejszy krok mamy już za sobą.
Wracając do tego, co „tu i teraz” i naszego rynku – jakie są plany GEH wobec polskiego rynku na 2023 rok? Czy można spodziewać się jakichś kamieni milowych?
Jeśli chodzi o te kwestie, to w pełni zdajemy się na OSGE i koordynację krajowych działań przez ten podmiot. Mogę potwierdzić natomiast, że pewne zapowiedzi pojawią się w nadchodzącym czasie. My ze swojej strony skupiamy się na rozwoju polskiego zespołu GE Hitachi, zarówno po stronie menedżerskiej, jak i kompetencji w zakresie supply chain czy zarządzania projektami.
Wspomniał Pan, że współpraca z OSGE przebiega płynnie, że polegacie na ich rozeznaniu w sytuacji na polskim rynku. Czy na podstawie tych doświadczeń uważa Pan, że Polska może stać się dla GE Hitachi hubem do oferowania reaktora BWRX-300 w naszym regionie i Europie?
Uważam, że polityczne, regulacyjne otoczenie jest sprzyjające, tak samo, jak ogólnie rozumiane plany rozwoju biznesu. Dlatego będziemy z OSGE rozmawiać o naszych wizjach przyszłości, jeśli chodzi o Europę Wschodnią.
A jak z innymi planami? Jeśli chodzi o kraje nordyckie, to widać tam silny wzrost poparcia dla nowej fali rozwoju energetyki jądrowej. W grę jak najbardziej wchodzą małe reaktory, właśnie trwają strategiczne analizy w tej sprawie.
Kraje skandynawskie zdecydowanie przyglądają się atomowi i można zakładać, że wdrożą u siebie technologię SMR. Znamy te rynki, dostarczamy w Szwecji paliwo i usługi serwisowe do tradycyjnych reaktorów, więc to dla nas ważny rynek. Ogólnie rzecz biorąc, można powiedzieć, że skupiamy się na Europie Wschodniej i Skandynawii. Zdajemy sobie sprawę, że w Europie Zachodniej konkurencja jest i będzie bardzo duża. Francja ma własny koncern, który rozwija energetykę jądrową. Pewne nadzieje wiążemy natomiast z Wielką Brytanią.
Natomiast jeśli chodzi o samą Polskę, to wspólnie z OSGE zbudowaliście pewną „modę” na dyskusję o małych reaktorach. Nie obawiacie się jako GE Hitachi, że krajowy rynek przyciągnie w końcu tylu konkurentów, że będzie coraz trudniej budować tu biznes?
Nasza technologia jest sprawdzona, nawet jeśli chodzi o dostawy paliwa, dlatego uważamy, że mamy przewagę nad innymi firmami, które ze swoimi SMR dopiero wchodzą na światowy rynek energetyki jądrowej. Traktujemy konkurentów bardzo poważnie, natomiast jesteśmy w tej branży już długo.
Ostatnie pytanie – czy w Polsce będzie podpisywana podobna umowa, jak ta, którą zawarto z OPG, w Kanadzie?
Trudno to dzisiaj przesądzić, rozwiązania stosowane w przypadku projektu Darlington są bardzo innowacyjne. W przypadku Polski na pewno musimy uwzględnić lokalne uwarunkowania. W jaki sposób – o tym będziemy rozmawiać z OSGE.