Optymistyczne pognozy na temat udziału OZE ma operator polskiej sieci – PSE. Żeby się ziściły, potrzebne są jednak duże zmiany
Polskie Sieci Elektroenergetyczne szacują, że do 2030 roku można się spodziewać w naszym kraju prawdziwej ekspansji energii odnawialnej. W dokumencie „Plan Rozwoju Systemu Przesyłowego do 2032 r.” operator sieci ocenia, że w ciągu najbliższych 10 lat moc fotowoltaiki w kraju przekroczy 20 gigawatów (czyli niemal się podwoi). Farm wiatrowych na lądzie również mocno przybędzie (do 14 z obecnych 8 GW). Założono też, że dodatkową moc wniosą morskie farmy wiatrowe – około 10,9 GW.
Jeśli dołożyć do tego inne OZE, jak np. biogazownie czy elektrownie wodne, to mamy mieć 100 terawatogodzin czystej energii rocznie (dla porównania obecnie zużywamy jej około 175 TWh/rok). „Co istotnie przekroczy 50 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną netto w Polsce biorąc pod uwagę obecne prognozy i stanowi znacznie więcej niż poziomy zakładane w krajowych dokumentach strategicznych” – czytam.
Przeczytaj też: PGE w fotowoltaice przegoniła Biedronkę. Do Dino jeszcze trochę jej brakuje
O planie PSE na najbliższych 10 lat pisaliśmy już w marcu, gdy zaprezentowano projekt. Niedawno uzgodniono go z prezesem URE. Operator sieci przewiduje ogromne inwestycje w przyłącza, linie wysokiego napięcia etc. Szacowany koszt tych przedsięwzięć tylko w latach 2023-2032 to około 32,5 mld zł. Właśnie inwestycje w sieć przesyłową czy w nowe transformatory mają pozwolić na dalszy, ciągły przyrost mocy OZE. „Biorąc pod uwagę powyższe, po realizacji wskazanych inwestycji, nie jest uzasadnione twierdzenie, że sieć elektroenergetyczna ogranicza rozwój odnawialnych źródeł energii” – podsumowują PSE.
Prognozy są optymistyczne, w dodatku przekraczają założenia z takich strategicznych dokumentów jak Polityka energetyczna Polski do 2040 r. – w której udział źródeł odnawialnych wyliczono na co najmniej 32 proc. w 2030 roku. Należy jednak pamiętać, że przy obecnym stanie prawnym np. trudno przewidzieć, czy rzeczywiście wiatraki na lądzie rozwiną się tak, jak przewidują PSE. Wciąż obowiązuje zasada 10H, a jej zniesienie czy zmodyfikowanie nie jest tak pewne, o czym pisaliśmy w tekście Wiatraki na lądzie do odmrożenia. Jest szansa na przełamanie impasu, są nowe warunki.
Przeczytaj też: Wiatraki i fotowoltaika przez kilka dni ciągnęły w dół polską energetykę
Morskie farmy wiatrowe dopiero będą budowane, a pierwsze mają zacząć pracę w 2026 roku, co również jest obardzone pewnym ryzykiem. Jednocześnie, jak szacuje Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, potencjał offshore wind (morskiej energetyki wiatrowej) na Bałtyku jest jeszcze większy, niż zakładamy. Na przeszkody w osiągnięciu większej generacji z OZE zwraca uwagę cytowany przez PSEW prof. Piotr Kacejko z Politechniki Lubelskiej.
– Z dokumentu PSE jasno wynika, że nie ma żadnych barier technologicznych, by polski miks energetyczny był zasilany tanią i zieloną energią z farm wiatrowych i fotowoltaicznych. Istnieją natomiast inne poważne bariery, które obecnie blokują rozwój OZE, przez co szanse na tak duży ich udział w miksie mogą być zaprzepaszczone. Kluczowe są jak najszybsze odblokowanie energetyki wiatrowej na lądzie oraz zmiany dotyczące finansowania farm wiatrowych na morzu w ustawie o promowaniu MEW – ocenia Kacejko.