– Planujemy, że wychwycony w cementowni Kujawy dwutlenek węgla będzie przewożony do Gdańska, a potem jako LCO2 trafi na Morze Północne, gdzie zostanie wtłoczony w wyeksploatowane pola naftowe – mówi w rozmowie z green-news.pl Stanisław Sobczyk, dyrektor przemysłowy cementu Lafarge Polska.
Kacper Świsłowski, green-news.pl: Projekt Go4ECOPlanet, który będzie realizowany w Cementowni Kujawy Lafarge, jest na liście 17. przedsięwzięć, które mogą dostać pieniądze z Funduszu Innowacji. Ile zostało formalności, by dopiąć finansowanie?
Stanisław Sobczyk, dyrektor przemysłowy cementu Lafarge Polska: Jesteśmy na etapie negocjacji z unijnym Funduszem Innowacji, umowę w sprawie finansowania powinniśmy podpisać do końca tego roku. Teraz uzupełniamy dokumenty. Po otrzymaniu funduszy będziemy mieli 48 miesięcy na wdrożenie, więc do końca 2026 roku będziemy zobowiązani do sfinalizowania inwestycji.
Lafarge zamierza wychwytywać CO2 (dzięki technologii CCS – Carbon Capture & Storage) w swojej cementowni, tylko o podobnych projektach zwykle jest głośno, a potem nagle zapada cisza.
Sekwestracja CO2 z powodzeniem rozwija się w USA, gdzie dwutlenek węgla wtłacza się w wyeksploatowane pola naftowe, działa w Norwegii, są też projekty i to w fazie realizacji w Szwecji czy Holandii. My postawiliśmy na technologię firmy Air Liquide zwaną Cryocap, polegającą na wychwyceniu gazów, osuszeniu i sprężeniu ich, a następnie umieszczeniu w komorze kriogenicznej, w niskiej temperaturze. Wtedy odseparowuje się CO2 od innych składników, a w ostatecznym rozrachunku: skroplony CO2 (LCO2) można przetransportować dalej.
My planujemy, że wychwycony dwutlenek węgla będzie przewożony do Gdańska, a potem jako LCO2 trafi na Morze Północne, gdzie zostanie wtłoczony w wyeksploatowane pola naftowe. Według szacunków technologia Air Liquide ma skuteczność wychwytu CO2 na poziomie 96 proc.
Lafarge to część grupy Holcim, a inny z jej zakładów, też cementownia, w Lägerdorf, także ma otrzymać wsparcie unijne. To bardziej konkurencja wewnątrz grupy czy współpraca?
Jesteśmy w jednej grupie kapitałowej, więc współpraca jest naturalna. Zresztą projektów z Holcim jest więcej, na liście rezerwowej są dwa: z Grecji i Belgii. Zakład w Niemczech ma jednak zupełnie inny pomysł na to, co robić z CO2. Po wychwyceniu dwutlenek węgla będzie wykorzystywany przy produkcji syntetycznego metanu na potrzeby lotnictwa. Będą to robić we współpracy z Lufthansą.
Za pierwszym razem Komisja Europejska miała uwagi, że takie rozwiązanie nie przyczynia się do redukcji emisji CO2, a jedynie przenosi je na inny sektor. Po wykazaniu, że finalnie proces przyczyni się do zmniejszenia emisji, ponieważ zostanie ograniczone zużycie paliw tzw. konwencjonalnych, a co za tym idzie, zostaną zredukowane emisje CO2, projekt został uwzględniony przez KE.
Lafarge będzie mogło z tymi rozwiązaniami wyjść poza grupę, do innych zakładów?
To nawet jedno z kryteriów, jeżeli mówimy o unijnych projektach. Rozwiązanie, które otrzyma wsparcie, ma być możliwe do zaimplementowania w sektorze cementowym i innych. Więc w przyszłości – jak najbardziej.
Ile pieniędzy trzeba będzie przeznaczyć na tę inwestycję?
W związku z fazą negocjacji jest zbyt wcześnie, aby podać koszt. Jednak jest on na tyle duży, że byłby trudny do poniesienia bez wsparcia zewnętrznego. Pieniądze z funduszu nie pokryją wszystkich kosztów, które poniesiemy – utrzymanie instalacji również trzeba będzie opłacić. Te koszty operacyjne również musimy uwzględnić, ale trudno mówić o szczegółach. Na razie o wielu sprawach związanych z tym przedsięwzięciem obowiązuje nas klauzula poufności, przy dalszych etapach realizacji projektu i po podpisaniu grantu będziemy mogli podzielić się bardziej szczegółowymi informacjami.
W takim razie, w jakim stopniu Lafarge pokryje koszty unijną dotacją?
Poziom pokrycia kosztów też nie jest znany dokładnie. Maksymalnie może to być do 60 proc. kosztów inwestycji, ale jak powiedziałem, będziemy to wiedzieć dopiero na koniec roku po podpisaniu grantu. Wnioskujemy również o pokrycie części kosztów operacyjnych.
Decydując się na podobny krok w Lafarge myślano bardziej biznesowo czy wizerunkowo? Redukcja emisji to ważny krok, ale kosztowny.
Nasze podejście jest odpowiedzialne. Dla nas liczy się redukcja emisji i ochrona środowiska, która musi też dawać synergię biznesową. Proszę spojrzeć na przykład na ceny uprawnień do emisji CO2 na rynku ETS. Kilka lat temu koszt emisji jednostki CO2 wynosił 6 euro, więc nikt w zasadzie nie zwracał na to uwagi. Teraz jest to od 70 do 90 euro za tonę CO2, koszty rosną. Choć ceny emisji są dziś mocnym wyzwalaczem dla działań proekologicznych, to my już kilka lat temu, jeszcze zanim ceny CO2 były tak wysokie, działaliśmy na rzecz obniżenia emisji. Wiedząc, że to będzie kierunek naszego rozwoju.
Dodatkowo koszty związane z opłacaniem uprawnień do emisji wzrosły tak znacząco, że inwestowanie w wychwytywanie CO2 stało się opłacalne. Wcześniej nakłady stanowiły barierę dla wszystkich. Oczywiście, w zamian można byłoby w tej samej kwocie wybudować nową cementownię, ale wiedząc, jak rosną ceny emisji CO2, to inwestycje w wychwytywanie CO2 są jak najbardziej opłacalne, również finansowo w perspektywie długoterminowej.
Czyli na byciu eko da się zarobić, nawet na cemencie?
W tym roku wprowadziliśmy nowe ekologiczne cementy i zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania. Mamy sierpień, a kupiono ich ponad 20 proc. więcej, niż zakładaliśmy na ten rok. Cały wątek ekologiczny w przemyśle nie musi wiązać się z okazją do zysku. Przestawianie produkcji, ulepszanie technologii to nieodłączna część rozwoju. Ponad 30 lat temu w Polsce było 17 lub 18 cementowni, dzisiaj jest ich 10. Zakończyły działalność, ponieważ były nierentowne, miały przestarzałe technologie oparte głównie na węglu.
W Lafarge znaleźliście taki zamiennik dla węgla?
Nie ukrywam, przy produkcji używamy jeszcze około 20 proc. węgla. Pozostała część to paliwa alternatywne, które produkujemy we własnym zakładzie z materiałów, których nie można poddać recyklingowi. Znaczący udział w tym też ma biomasa, bo ponad 35 proc.
Wychwytywanie CO2 w waszej cementowni ma sprawić, że zakład w Bielawach ma stać się zeroemisyjny. Sam wychwyt na to nie pozwoli, więc co jeszcze planujecie?
Zakładamy, że w roku 2027 będzie korzystał w 80 proc. z zielonej energii. Tak to opisaliśmy też w projekcie. Pozwolić ma na to około 30 MW mocy zainstalowanej w elektrowni fotowoltaicznej, mamy podpisany list wspierający z Pomorską Specjalną Strefą Ekonomiczną w tej sprawie. Do tego umowy PPA, a także 6 MW mocy pozyskiwanej z ciepła odpadowego. Pozostałe 20 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną będziemy pokrywać z sieci.
Wspomniał pan, że biznes chce być proekologiczny. Widzicie to także w swojej branży?
W tej chwili jesteśmy w trakcie odchodzenia od produkcji cementów portlandzkich generujących obecnie największy ślad węglowy i zastępujemy je produkcją cementów zielonych. Gdybyśmy oferowali te produkty klientom kilka lat temu, to raczej nie byliby tym zainteresowani. Teraz wiele się zmieniło – kontrahenci pytają o parametry i ślad węglowy, współpracują z naszymi konsultantami.