Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Polska chce wypowiedzieć kontrowersyjny traktat. Dotychczas tylko jedno państwo UE wykonało podobny krok

Traktat Karty Energetycznej to według organizacji klimatycznych główny hamulec transformacji

Rząd w trybie obiegowym przyjął 10 sierpnia projekt ustawy o wypowiedzeniu Traktatu Karty Energetycznej (TKE) i Protokołu Karty Energetycznej. Dziś, 2 września, został skierowany do pierwszego czytania w sejmowych komisjach. Traktat obowiązuje od 1994 roku i w ostatnich latach powracały dyskusje, czy państwa, które go podpisały, nie powinny z niego wystąpić.

Dotychczasowe negocjacje wewnątrz UE w sprawie TKE i o zmodyfikowaniu go nie przyniosły jednak rozstrzygnięć. Rząd w projekcie argumentuje, że m.in. przez fiasko tych rozmów, decyduje się na wypowiedzenie TKE, który w jego ocenie jest niezgodny z prawem UE. Polska, jeżeli rzeczywiście porzuci TKE, nie będzie pierwszym unijnym państwem, które to zrobiło. W 2016 roku na taki krok zdecydowali się Włosi.

Przeczytaj też: Kiedy Sejm zajmie się liberalizacją ustawy wiatrakowej?

Wszystko dlatego, że Karta Energetyczna jest uznawana za dokument, który hamuje rozwój czystych źródeł energii i premiuje paliwa. Oczywiście nie robi tego bezpośrednio – w traktacie znajdują się zapisy, które dają firmom podstawy do zaskarżania decyzji państw. TKE chroni inwestycje zagraniczne, w tym wypadku związane z energetyką, a w razie problemów koncerny mogą zaskarżać niekorzystne dla nich działania rządów do międzynarodowych trybunałów.

Wypowiedzenie TKE oznacza natomiast, że firmy stracą właśnie tę drogę dochodzenia swoich roszczeń. „W wyniku wypowiedzenia TKE inwestorzy zagraniczni z państw będących jej stronami nie będą mogli składać przeciwko RP do trybunałów arbitrażowych skarg odnośnie do inwestycji dokonanych po wypowiedzeniu. Będą mogli natomiast składać skargi do sądów krajowych oraz w niektórych sytuacjach do sądów międzynarodowych (np. Europejski Trybunał Praw Człowieka – ETPC), jak również do niektórych organów traktatowych ONZ” – czytam w projekcie ustawy.

Skutki wypowiedzenia TKE mogą być różne. Jak donosi serwis Euractiv, pomysł polskiego rządu spotkał się z uznaniem aktywistów ekologicznych. Cytowana przez portal Cornelia Maarfield z Climate Action Network oceniła, że na taki ruch powinny zdecydować się inne państwa członkowskie UE. – Polski rząd wyciągnął słuszne wnioski po tym, jak nie udało się zreformować TKE – powiedziała. Pozytywnie wypowiadał się przywoływany przez Euractiv Paul de Clerck z Friends of the Earth Europe.

Skąd pochwały od organizacji klimatycznych? W ich ocenie Traktat blokuje rozwój odnawialnych źródeł energii, ponieważ państwa w obawie przed wypłacaniem odszkodowań koncernom energetycznym nie podejmują bardziej zdecydowanych działań. Zwraca na to uwagę także polski rząd, ponieważ w sekcji „Skutki finansowe” projektu czytam, że wypowiedzenie jest „szczególnie istotne” w związku z transformacją energetyczną, a ewentualne wysuwanie roszczeń przez firmy z branży paliw kopalnych mogłoby ją utrudnić.

Z tym, co niesie TKE, nie tak dawno zderzyła się Holandia. Niemieckie RWE i Uniper pozwały to państwo po tym, jak Holandia zapowiedziała odejście od węgla w energetyce w 2030 roku. Przedsiębiorstwa powołały się na Traktat, złożyły wniosek o arbitraż i domagają się odszkodowań. Słono za rezygnację z atomu zapłacili natomiast Niemcy. Berlin po ogłoszeniu w 2011 roku, że będzie wyłączał elektrownie jądrowe, musiał zmierzyć się z roszczeniami operatorów, którzy domagali się rekompensat. W ruch poszły zapisy TKE, a Niemcy musieli zapłacić ponad 2,4 mld euro.

Przeczytaj też: Państwa bałtyckie mają ambitny plan. Chcą więcej mocy z morskich farm

Jest jednak druga strona medalu. W rządowym projekcie dotyczącym wypowiedzenia TKE wprost pada, że zmiana prawna pozwoli to na „wyeliminowanie konieczności ponoszenia przez RP kosztów prowadzenia nowych postępowań arbitrażowych i ryzyka obciążenia odszkodowaniami”. Nie wszystkie spory, których zasadność oparto na zapisach TKE, muszą dotyczyć paliw kopalnych.

Można natrafić na sprawę niemieckiego Voltaic Network przeciwko Czechom. Spółka z sektora fotowoltaiki pozwała czeski rząd domagając się rekompensat za zmiany w opodatkowaniu energii ze słońca. Sprawa skończyła się co prawda pomyślnie dla Pragi, ale przedsiębiorca miał przynajmniej podstawy, by podjąć działania prawne. Podobną sprawę przeciwko Hiszpanii wygrało natomiast RWE.

KATEGORIA
FINANSE
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies