Zapotrzebowanie na gaz w pierwszych miesiącach 2022 stale malało. I to po rekordowym 2021 roku
Kraje Unii Europejskiej zgodziły się na dobrowolne ograniczenie zapotrzebowania na gaz o 15 proc. od sierpnia 2022 do marca 2023 roku. To odpowiedź wspólnoty na malejącą podaż tego surowca na rynku i obawy, że Rosjanie dalej będą przykręcać kurek i wykorzystywać błękitne paliwo do szantażowania Starego Kontynentu.
Przeczytaj też: Premier radzi szybko docieplić domy przed sezonem
W razie potrzeby UE może zaostrzyć kurs i znieść dobrowolność ograniczeń. Wówczas 27 państw członkowskich zostanie zobligowanych do dalszego redukowania zużycia gazu, ale nie za wszelką cenę. Takie decyzje mają być podejmowane w zależności od sytuacji w każdym z krajów.
Rodzi to pytanie, czy Polska, a właściwie krajowy przemysł, nie będzie musiał przykręcić kurka z gazem już za chwilę. Wiele wskazuje jednak na to, że nie. Według danych zbieranych przez ACER, Agencję UE ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki, jeszcze w styczniu 2022 r. zużycie gazu w Polsce wyniosło niewiele ponad 532 TWh, potem spadało, by w kwietniu spaść do 308 TWh. Ogólnie w pierwszych czterech miesiącach tego roku zużycie gazu było niższe o co najmniej 10 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. A to zaledwie szczątkowe dane, bo nie obejmują maja i czerwca itd.
Z nieoficjalnych informacji green-news.pl wynika, że już na ten moment w Polsce zredukowano zapotrzebowanie na gaz o około 17 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Czyli bez większych problemów już znajdujemy się w pierwszej fazie dobrowolnego ograniczania zużycia i wtorkowe decyzje Rady UE nic na tę chwilę nie zmienią. Szefowa Ministerstwa Klimatu i Środowiska Anna Moskwa na unijnym szczycie zaznaczała zresztą, że „zapełniliśmy magazyny, infrastruktura jest gotowa, a dostawy są zabezpieczone”. – Polska jest przygotowana do zimy – zadeklarowała.
2021 rok był w ogóle rekordowy pod względem użycia gazu (około 20 mld m3), w tym roku z powodu wysokich cen i braku surowca na rynku zużycie naturalnie malało. Mówił o tym w drugiej połowie lipca prezes Gaz-Systemu Tomasz Stępień podczas debaty z udziałem przedstawicieli Międzynarodowej Agencji Energetyki (IEA).
Nie oznacza to jednak, że Polskę, ale i Europę czeka spokojny sezon grzewczy. W raporcie Wood Mackenzie, sporządzonym przez Penny Leake i Katerynę Filippenko wskazano, że wszystko zależy od tego, jaki będzie kolejny krok Rosjan. Zaledwie dzień przed szczytem UE ws. gazu, 25 lipca, Gazprom ponownie ogłosił, że z powodu problemów z turbinami musi zmniejszyć przesył przez Nord Stream 1.
Przeczytaj też: Na dopłatach do węgla się nie skończy
W pierwszym scenariuszu Wood Mackenzie zakłada, że gaz jednak płynie przez NS1, wykorzystując około 40 proc. jego przepustowości. Wtedy w skali całej Europy uda się zapełnić magazyny do ponad 80 proc. przed zimą. Przy założeniu, że zużycie gazu spadnie o 12 proc., to „Europa będzie w stanie przetrwać zimę”. Gorzej, jeśli zima będzie mroźniejsza, wtedy mogą zacząć się problemy.
Z kolei w drugim, coraz bardziej prawdopodobnym scenariuszu założono, że przez Nord Stream 1 gaz już nie popłynie. W takim wypadku magazyny zostaną napełnione do 70-75 proc. i bezpieczeństwo dostaw na koniec sezonu grzewczego stanie pod sporym znakiem zapytania. W całej Europie miałoby pozostać zaledwie około 10 mld 3 gazu w magazynach. Ponownie też wraca obawa o to, czy nie będzie chłodniejszej zimy, bo wtedy to pogoda, a nie Rosjanie, nagle stałaby się głównym wrogiem europejskich gazowych kalkulacji.