Niemcy popierają plan wycofania z rynku samochodów spalinowych, będący częścią pakietu „Fit for 55”
Niemcy poparły unijną propozycję, która zakłada zakończenie sprzedaży samochodów spalinowych w 2035 roku. Deklaracja padła 17 marca br. podczas debaty przedstawicieli ministerstw środowisk krajów unijnych, dotyczącej pakietu regulacyjnego „Fit for 55”. Trafiła na podany grunt. Niemcy są gotowi na zdecydowane ruchy, ponieważ chcą się odciąć od dostaw surowców z Rosji. Elektryfikacja transportu w kraju przyspieszy.
Ograniczenie emisji z transportu budziło dotychczas kontrowersje wśród niektórych krajów UE. Brakowało jednomyślności co do horyzontu czasowego, w którym radykalne zmiany miałyby być wdrażane. Po ataku Rosji na Ukrainę temat zaczyna być inaczej postrzegany.
Po ponad dwóch latach pandemii, przestojach w produkcji samochodów wywołanych niedoborem mikrochipów, a teraz wiązek miedzianych – branża nie będzie w stanie inwestować w nowe technologie spalinowe, spełniające coraz bardziej wyśrubowane normy emisji. Jednocześnie ma rozwijać produkcję samochodów elektrycznych. Dlatego wydaje się, że obecnie rządzącym łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej będzie podjąć decyzję o zakończeniu produkcji aut spalinowych.
Przeczytaj też: Unijni ministrowie środowiska spowalniają prace nad przepisami dotyczącymi recyklingu baterii
Podczas cyklicznego spotkania w Brukseli niemiecka minister środowiska Steffi Lemke powiedziała, że koalicja rządząca w jej kraju popiera wszystkie unijne propozycje redukcyjne. Dla rządu Angeli Merkel kwestie ograniczania emisji z transportu nie były jednoznaczne. Niemcy nie podpisały w 2021 roku, podczas COP26, deklaracji dotyczącej wygaszenia produkcji i sprzedaży aut spalinowych. Graniczną datą ujętą w deklaracji miał być rok 2035. Decyzja rządu Merkel była podyktowana obawami o kondycję przemysłu motoryzacyjnego. To najsilniejsza gałąź niemieckiej gospodarki. Polska tę deklarację podpisała.
Jednak przestoje związane z pandemią, niedobory podzespołów do produkcji aut, a teraz wojna w Ukrainie przyspieszają decyzje o zastępowaniu samochodów spalinowych elektrycznymi. Im więcej wyjedzie na drogi samochodów elektrycznych, tym mniej potrzeba będzie ropy z Rosji. Niemcy są w stanie generować więcej energii elektrycznej z odnawialnych źródeł, także na potrzeby transportu. Zmienia się postrzeganie elektromobilności w kontekście uniezależnienia się od paliw kopalnych.
Przeczytaj też: Węgiel królem niemieckiej energetyki
Francja, która sprawuje obecnie prezydencję w UE, chce przed sezonem wakacyjnym wypracować treść porozumienia dotyczącego końca produkcji samochodów osobowych i dostawczych z silnikami konwencjonalnymi. Dodatkowo Dania, Holandia, Szwecja i Niemcy popierają propozycję wprowadzenia oddzielnych systemów handlu emisjami dla transportu drogowego i budynków. Taki pomył nie podoba się m.in. Polsce i Słowacji.
Wiceminister klimatu i środowiska, Adam Guibourgé-Czetwertyński, zaprezentował stanowisko Polski, które wskazuje na słabe strony tego rozwiązania. Chodzi przede wszystkim o kwestie finansowe. Większości Polek i Polaków nie stać na nowe elektryczne samochody. Wysokość wzrostu cen paliw, wynikająca z wprowadzenia systemu ETS dla transportu, jest trudna do oszacowania. Niezależnie od jej wielkości – najzamożniejsi unikną tej podwyżki kupując samochody elektryczne. Przestną jeździć na stacje benzynowe, co spowoduje, że nie będzie z czego stworzyć systemu redystrybucji środków, mających wesprzeć tych słabiej zarabiających.
Zdjęcie: BMUV/Sascha Hilgers