W krajach, które czerpią energię z węgla i innych paliw kopalnych, jazda samochodami elektrycznymi wiąże się ze zwiększoną emisją CO2. Trzeba jednak patrzeć na ten trend szerzej
Tuż przed konferencją klimatyczną COP26 w Glasgow w listopadzie 2021 roku agencja Reuters opublikowała artykuł pt. „Czy twój samochód elektryczny jest tak ekologiczny, jak myślałeś?”. Jego celem było zwrócenie uwagi na to, jak istotne przy elektryfikacji transportu w Europie jest pochodzenie energii. Autorki tekstu Victoria Waldersee i Ally Levine, posiłkując się danymi zebranymi przez firmę konsultingową Radiant Energy Group (REG), zasugerowały, że samochód elektryczny to nie zawsze czysty środek transportu.
REG przygotowała analizę na podstawie danych uzyskanych z platformy Europejskiej Sieci Operatorów Systemów Przesyłowych Energii Elektrycznej ENTSO-E i Europejskiej Agencji Środowiska (EEA). W przypadku nowych pojazdów elektrycznych przyjęto, że emisje CO2 odpowiadają zużyciu 15 kWh/100 km. Do określenia emisyjności nowych samochodów spalinowych posłużono się danymi z EEA, która posiłkuje się pomiarami prowadzonymi w ramach New European Driving Cycle (NEDC). Nowe samochody w UE odpowiadają za emisję 12 kg CO2 na 100 km.
Źródło: EEA
Ogromne znaczenie ma to, jak wytwarzana jest energia elektryczna w poszczególnych krajach, ale także jak zmienia się emisyjność prądu w gniazdkach w ciągu doby. W raporcie REG następujące wartości:
Dane te posłużyły Reutersowi do stworzenia tabeli, która pokazuje emisyjność pojazdów w poszczególnych krajach Europy. Zatytułowano ją: „Poziom emisji dwutlenku węgla, jakiej unikniemy, wybierając pojazd elektryczny. Procentowa redukcja emisji CO2 w całej Unii Europejskiej przy wyborze pojazdu elektrycznego”.
Te dane zelektryzowały w ostatnim czasie polski internet i stały się argumentem w dyskusjach na temat sensui inwestowania w elektromobilność w Polsce. Warto jednak zapoznać się z całym opracowaniem REG, by zobaczyć, o co konkretnie chodziło jego twórcom.
Przeczytaj też: Włocławek rezygnuje z autobusów na wodór. Są za drogie
Badacze zauważają, że emisja jakiej można uniknąć, przesiadając się do samochodów elektrycznych, znacznie różni się między krajami. Najgorzej w tym zestawieniu wypadają Polska i Kosowo. Jednak REG podkreśla, że nawet w tych krajach inwestycje w infrastrukturę dla pojazdów elektrycznych mają uzasadnienie, a jazda samochodem elektrycznym nie jest pozbawiona sensu.
Autorzy zaznaczają, że efekt dekarbonizacyjny uzyskany w wyniku wymiany samochodów spalinowych na elektryczne jest nie do osiągnięcia dla jakichkolwiek silników spalinowych. Przypominają też, że według raportu IPCC aby powstrzymać emisje CO2 i uchronić nas przed wzrostem temperatury o ponad 1,5 stopnia Celsjusza (w porównaniu do poziomów sprzed epoki przemysłowej), należy działać szybko i skutecznie. Unia Europejska, aby sprostać temu zadaniu, postawiła sobie za cel 55-procentową redukcję emisji w stosunku do poziomów z 1990 roku. Ma to następić do 2030 roku. Stąd propozycja programów redukcyjnych pod nazwą „Fit for 55” przedstawiona w 2021 roku przez Komisję Europejską.
Przeczytaj też: Nasza planeta może nie wytrzymać obecnej eksploatacji. Czy pomoże wdrożenie Idei 3W?
Aby osiągać cele redukcyjne, należy ograniczać emisje nie tylko z sektora energetycznego, ale także z ciepłownictwa i transportu, który w 2019 r. odpowiadał za 23 proc. emisji dwutlenku węgla w UE.
REG w swoim opracowaniu wskazuje na różnice w emisji pomiędzy poszczególnymi krajami. W Bułgarii transport odpowiada za 14 proc. wszystkich emisji. W Szwecji za 32 proc. Jak to możliwe? Szwecja ma mniej emisyjne źródła wywarzania energii niż Bułgaria, stąd udział procentowy transportu jest znacznie bardziej widoczny.
Raport pokazuje też, jak ważne jest mądre rozwijanie elektrycznego transportu. Już sam fakt, jak bardzo różni się emisyjność pojazdów elektrycznych w zależności od pory ich ładowania, pokazuje, jaki potencjał drzemie w takich pojazdach. Im bardziej różnorodny miks energetyczny, z niestabilnymi odnawialnymi źródłami energii (OZE), tym większe są różnice w emisjach w ciągu doby.
Specjalne stawki dla użytkowników „elektryków” mogłyby być zachętą do tego, by ładować auta wtedy, kiedy w sieci pojawia się najwięcej taniej i zielonej energii. Autorzy raportu pomijają jeden istotny z perspektywy Polski aspekt takiej rekomendacji. Nie wdrożono u nas w pełni inteligentnego opomiarowania – nie ma zatem mowy o wprowadzaniu taryf, które pozwalałyby użytkownikom jakichkolwiek pojazdów elektrycznych na planowanie ładowania z zielonych źródeł.
Przeczytaj też: Polska przyspiesza odejście od węgla? Płonne nadzieje
Jakie wnioski płyną z raportu REG? Kraje europejskie od dawna traktowały sektory transportu i energii elektrycznej jako dwa odrębne byty, z różnymi regulacjami. Dziś samoistnie się one zaczynają łączyć za sprawą elektromobilności. Zdaniem autorów raportu należy zatem podejmować rozważne decyzje odnośnie do rezygnowania z niektórych niskoemisyjnych źródeł wytwarzania energii – chodzi tu przede wszystkim o wygaszanie atomu. Należy też stale przyglądać się emisjom w ciągu doby i sprawdzać, jaki jest rzeczywisty pobór energii do ładowania samochodów elektrycznych w poszczególnych krajach. To da pełny obraz możliwości reagowania na zapotrzebowanie. Te dane mają posłużyć do oceny, czy UE jest na właściwej drodze do realizacji wyznaczonych celów redukcyjnych.
Photo by Michael Fousert on Unsplash