To niezły wynik biorąc pod uwagę, jak mocno wyhamowano w Polsce rozwój tej technologii
Po stagnacji, w jaką branża wiatrowa weszła w Polsce w ostatnich latach, widać na horyzoncie coraz więcej sygnałów ożywienia. Jednym z dowodów na to może być informacja Siemensa, który w ciągu ostatniego roku obrotowego (czyli od października 2018 r.) sprzedał w Polsce turbiny o mocy 100 megawatów.
Przeczytaj też: To początek końca węgla w Europie?
Łącznie w Polsce pracuje już 500 turbin wiatrowych dostarczonych przez Siemens Gamesa, a ich łączna moc to ponad 1 GW (dla porównania moc wszystkich farm wiatrowych w kraju to około 5,9 GW).
Pisałam niedawno o dużym projekcie wiatrowym, który rusza z kopyta – Potęgowo Wind Farm. Tam głównym dostawcą turbin jest GE.
Przeczytaj też: Gdynia ma list intencyjny w sprawie farm na morzu
W końcówce tego roku przeprowadzone mogą zostać aukcje, na których rząd kupi energię z nowych wiatraków o mocy 2,5 GW. Na dużo więcej projektów wiatrowych nie widać dzisiaj apetytu po stronie państwa. Kolejnych projektów nie da się rozwijać, dopólki nie zostaną zniesione przepisy wprowadzające tzw. zasadę 10H. Mówi ona, że wiatrak musi być oddalony od budynków o odległość stanowiącą co najmniej dziesięciokrotność jego wysokości wraz z łopatami. Takich terenów w Polsce praktycznie już nie ma, więc nowe projekty nie są rozwijane. W efekcie Polska jest na szarym końcu, jeśli chodzi o inwestycje w tej technologii w Europie.
Inwestorzy stawiają więc na rozwój farm offshore, czyli tych na morzu. Technologie odnawialne, czyli słoneczne i wiatrowe są coraz bardziej konkurencyjne cenowo w stosunku do węgla i gazu.