Miało być zielono i efektywnie, przynajmniej w obszarze transportu. Tymczasem będzie drogo, długo i bez gwarancji sukcesu. Kosmetyczne zmiany i podpisane na szczycie klimatycznym COP26 deklaracje to za mało, by miasta nabyły odporności na zmiany klimatu w obszarze transportu
Transport i związane z nim emisje były na szczycie klimatycznym COP26 obecne nie tylko podczas jednego, specjalnie wyznaczonego dnia. To dobrze. Szkoda, że przywódcy zapomnieli o najtańszych zeroemisyjnych rozwiązaniach – punktują aktywiści. Chodzi oczywiście o rowery. W gąszczu podpisywanych deklaracji łatwo się zgubić. Korporacje i rządy będą mogły to świetnie wykorzystać, mówiąc że realizują zielone założenia konferencji klimatycznej właśnie w obszarze transportu, a tak naprawdę wciskać nam ekościemę.
Można powiedzieć, że największym przegranym COP26 jest rower. Choć transportowi poświęcono naprawdę dużo uwagi, to przede wszystkim rozmawiano o najdroższych rozwiązaniach i technologiach, które będą stosowane w lotnictwie, statkach dalekomorskich i pojazdach, które zastąpią samochody spalinowe. Oczywiście komercjalizacja ekologicznych rozwiązań pozwalających transportować towary na duże odległości, czy zmniejszać negatywny wpływ na środowisko podczas podróży tysięcy osób, jest szalenie ważna. Jednak zdaniem aktywistów miejskich i organizacji rowerowych brak poświęcenia uwagi temu właśnie środkowi transportu pokazuje, że część uczestników i uczestniczek zakończonej 14 listopada 2021 Międzynarodowej Konferencji Klimatycznej COP26 jest oderwana od rzeczywistości, a lobby paliwowe miało jednak wpływ na przebieg negocjacji.
Przeczytaj też: Poznaj ściągę z raportu IPCC przygotowaną przez naukowców z PAN
– Naukowcy 10 lat temu mówili nam: mamy 10 lat zanim zaczną się susze, powodzie, pożary. Zmiany klimatu zaczną dotykać miejsc, w których dotychczas ludzie czuli się bezpiecznie. Doświadczyliśmy tego wszystkiego ostatniego lata – skomentowała tegoroczny COP26 Connie Hedegaard, była minister środowiska Danii, organizatorka COP15 i była komisarz UE ds. działań w dziedzinie klimatu. Podkreśliła przy tym, że dla niej COP26 nie był tylko „bla, bla, bla” (to nawiązanie do wystąpienia Grety Thunberg, o którym przeczytasz więcej tutaj).
Zdaniem byłej polityczki zupełnie nie ma znaczenia, czy w następstwie obrad i podpisanych podczas COP26 deklaracji zmierzch spalinowej motoryzacji nastąpi w 2030 czy 2035 roku, bo najważniejsze jest to, że ludzie o konieczności podjęcia działań rozmawiają i przybywa firm oraz organizacji żywo zainteresowanych zmianami. Hedegaard ostrzegła w tym kontekście przed greenwashingiem, czyli podszywaniem się pod zielony trend. Inwestorzy i korporacje będą posuwać się do nadużyć. – Greenwashing stanie się za chwilę wielkim problemem. Ryzyko nadużyć jest ogromne, bo chodzi o reputację – skwitowała Dunka podczas trwającego równolegle do COP w Glasgow Nordic EV Summit w Lillestrom w Norwegii.
Przeczytaj też: Wnioski po przeanalizowaniu 100 mln wypożyczeń rowerów są zaskakujące
Przerzucanie odpowiedzialności na użytkowników, na rządy, na producentów energii to sposób zdjęcia z siebie części obowiązków redukcyjnych przez największe koncerny motoryzacyjne. Choć inwestują miliardy w linie produkcyjne, z których zjeżdżać będą samochody bateryjne, to tylko nieliczni deklarują zamknięcie fabryk silników spalinowych w tej połowie wieku. Dlaczego? Świat nie kończy się na Europie, która pochyla się na pakietem regulacyjnym „Fit for 55”.
Są rynki takie jak kraje Afryki, Ameryka Południowa czy Europa Wschodnia, na które trafią wycofywane z Europy Zachodniej pojazdy spalinowe. Trzeba będzie zapewnić do nich części zamienne, a to wielka pokusa finansowa. Jednocześnie pewna grupa motoryzacyjnych gigantów nie składa broni w kwestii paliw syntetycznych (których produkcja będzie wymagała ogromnych ilości zielonej energii, której jeszcze nie mamy i którą można spożytkować znacznie lepiej niż do produkcji mało efektywnych paliw). Tak można odczytać brak podpisów przedstawicieli rządów Niemiec, Francji czy USA oraz największej światowej firmy motoryzacyjnej grupy Volkswagen pod deklaracją w sprawie końca ery silników spalinowych.
Czy można mówić o demokratyzacji transportu, jeśli nie poświęca się należytej uwagi rozwiązaniom najtańszym i najprostszym? Aktywiści rowerowi po COP26 mówią, że nie. Przestrzegają przed mydleniem oczu, że indywidualne samochody, ale elektryczne, rozwiążą miejskie problemy transportowe. Sposoby przemieszczania się będą niewątpliwie jednym z najważniejszych wątków związanych z adaptacją do zmian klimatu w miastach na całym świecie. Niestety wyniki COP26 w obszarze zielonego transportu do walki ze zmianami klimatu w najbliższych latach się nie przyczynią.
Zdjęcie: A.Rzędowska, Lillestrøm, Norwegia, 2021rok.