Shell przekonał się, że choć w Polsce o elektromobilności wiele się mówi, to przejść od słów do czynów wcale nie jest łatwo
Ionity to sieć oferująca ładowarki do samochodów elektrycznych dużej mocy w całej Europie. Jest wspólną inicjatywą producentów samochodów, firm energetycznych, paliwowych i technologicznych. Uczestnikiem tego partnerstwa jest m.in. Shell.
Do niedawna zasięg sieci Ionity kończył się na polskiej granicy, ale od 15 października br. się to zmienia. Od teraz można ładować samochody z wtyczką w ultraszybkich stacjach Ionity Shell na MOPach Olsze Wschód i Zachód przy trasie A1. Moc tych urządzeń to 350 kW.
🇵🇱 Cześć Polsko! Opening our first charging stations in Poland is an important milestone to enable electric vehicle travel across Europe. Now open: two stations in Olsze West & East on the E75. See our network >> #evcharging #emobility pic.twitter.com/dlLP7znyl0
— IONITY (@IONITY_EU) October 15, 2021
Przeczytaj też: Wnuk Ferdynanda Porsche stawia na elektromobilność w wersji sportowej
Każda z nowych stacji ma co najmniej 2 punkty ładowania i może zostać rozbudowana o kolejne. Operator zapewnia, że instalacje są zasilane zieloną energią. W przeciwieństwie do superchargerów Tesli są otwarte dla pojazdów wszystkich marek.
– Ładowarki są kompatybilne zarówno z istniejącymi, jak i przyszłymi pojazdami elektrycznymi wyposażonymi w europejski standard ładowania CCS. Obecnie wzdłuż autostrad działają ładowarki o mocy 50kW. Urządzenia Ionity mają siedmiokrotnie większą moc, co znacznie skraca czas ładowania i liczbę koniecznych postojów na trasie. Większość elektrycznych aut poruszających się po polskich drogach może być ładowana z maksymalną mocą 150 kW. Oznacza to, że 10 minut ładowania za pomocą szybkiej ładowarki wystarczy na przejechanie kolejnych 100 kilometrów – tłumaczy Monika Kielak-Łokietek z Shell Polska.
Przeczytaj też: Historyczy wynik sprzedaż aut z wtyczką wyprzedziła w Europie diesle
Shell ekspansję ładowarkową w Europie Wschodniej zaczął w 2020 roku na Węgrzech. Pierwsze takie urządzenie otwarto koło jeziora Balaton. Kolejne ultraszybkie stacje Shella powstawały w Czechach, Słowenii, Słowacji i wreszcie w Polsce.
Dlaczego w naszym kraju pojawiły się tak późno? Niestety wciąż wiele czasu i wysiłku zajmuje operatorom pokonanie biurokracji i czekanie na przyłącza energetyczne. W skrajnych przypadkach załatwienie wszystkich formalności może trwać nawet trzy lata. Doświadczył tego działający w Polsce operator GreenWay. Podobne doświadczenia mają też Shell z Ionity.
Celem Shella jest przekształcenie się do 2050 roku w koncern energetyczny o zerowej emisji netto. Szczyt produkcji ropy koncern ma już za sobą. Do 2025 roku planuje mieć 500 tys. punktów ładowania pojazdów elektrycznych. Na razie jest ich ok. 60 tys. na całym świecie.
Przeczytaj też: Czeka nas zakaz reklamowania stacji benzynowych?
Zgodnie z założeniami przyjętego w Polsce w 2017 roku Planu rozwoju elektromobilności, na koniec 2020 roku powinno być dostępnych 6,4 tys. punktów ładowania. 6 tys. niższych mocy (AC) i 400 urządzeń szybkich (DC). Niestety nie udało się osiągnąć pełnego celu. Na razie, wg licznika Ewidencji Infrastruktury Paliw Alternatywnych, w całym kraju jest nieco ponad 3300 ogólnodostępnych punktów ładowania (stworzony przez Urząd Dozoru Technicznego rejestr nie informuje niestety o tym, ile jest punktów AC, a ile DC). Posiłkując się danymi z Licznika elektromobilności przygotowanego przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego i Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych można sądzić, że cel dla szybkich stacji został osiągnięty. Na wolne stacje przyjdzie kierowcom jeszcze poczekać.