Mieszkańców miast zabijać będą skutki kryzysu klimatycznego. Aglomeracje nie są przygotowane na ekstremalne warunki pogodowe
Naukowcy Polskiej Akademii Nauk (PAN) kolejny raz biją na alarm. Opublikowali bardzo ważny komunikat w sprawie tego, co grozi miastom wraz z nasilaniem się zmian klimatu.
Działający pod kierownictwem prof. Szymona Malinowskiego (bohatera filmu dokumentalnego „Można panikować”) zespół ds. kryzysu klimatycznego przygotował rekomendacje dla miast. Dzięki nim można będzie zniwelować część problemów wynikających ze zmieniającego się klimatu. Badacze ostrzegają, że jeśli w miastach nic się nie zmieni, ludzie będą umierać na skutek ekstremalnych zjawisk pogodowych. W Warszawie śmiertelność może wzrosnąć nawet o 225 proc.
Przeczytaj też: Warszawa buduje kolektor burzowy. Boi się skutków zmian klimatu
Specjalny komunikat interdyscyplinarnego zespołu przy PAN poświęcono miastom, ponieważ to w nich jeszcze przed 2050 rokiem będzie mieszkać większość ludności świata.
„Najpilniejsze działania adaptacyjne miast wymagają włączenia celów adaptacyjnych do planowania przestrzennego i urbanistyki w kierunku kształtowania błękitno-zielonej infrastruktury (BZI), czyli zarządzanych i połączonych funkcjonalnie terenów zieleni i elementów otwartej wody oraz integracji gospodarowania wodą w mieście w ujęciu zasobowym i użytkowym. Ważne jest też kształtowanie i wdrażanie standardów zabudowy i infrastruktury odpornej na zagrożenia, opracowanie planów zarządzania kryzysowego (w tym planów zarządzania spływami burzowymi) oraz zwiększanie świadomości zagrożeń i społecznej akceptacji działań adaptacyjnych” – czytam w komunikacie PAN.
Obecnie w Europie blisko 75 proc. ludności mieszka w miastach. W Polsce odsetek ten przekracza 60 proc. Co gorsze, to aglomeracje w dużym stopniu napędzają kryzys klimatyczny. I nie są gotowe na to, co je czeka.
„Miasta znacząco przyczyniają się do nasilania antropogenicznej zmiany klimatu, stanowiąc „gorące punkty” na mapie emisji gazów cieplarnianych. Zajmując jedynie 3 proc. powierzchni Ziemi odpowiadają za 60-70 proc. zużycia energii i 75 proc. emisji związków węgla” – wskazuje PAN.
Przeczytaj też: Na Islandii ruszy największy na świecie wychwytywacz CO2
Przedstawiciele Akademii apelują, by władze podjęły natychmiastowe i kompleksowe działania. Z jednej strony muszą znacząco ograniczać emisję CO2, ale również inwestować w rozwiązania, które uchronią mieszkańców przed ekstremami pogodowymi. Uczeni wskazują, że to właśnie w miastach zgromadzony jest kapitał finansowy, społeczny oraz intelektualny, który powinien pomóc w wypracowaniu innowacyjnych rozwiązań.
Naukowcy z PAN wskazują cztery obszary, w których potrzebne są zdecydowane działania. Jako pierwszy wymieniono kwestie związane z energetyką, ciepłownictwem i budownictwem. Największy problem to kopciuchy, w których spalane są paliwa stałe. Tu rozwiązanie jest proste: niezbędna jest likwidacja emisyjnych systemów grzewczych i zastąpienie ich nieemisyjnymi (np. bazującymi na odnawianej energii) lub niskoemisyjnymi (gaz).
Drugi obszar, w którym niezbędne są działania, to zahamowanie rozlewania się aglomeracji. Z jednej strony przedmieścia przyczyniają się do wzrostu emisji gazów cieplarnianych (poprzez większe straty przy przesyle energii, zamiłowanie do kominków, większe potrzeby transportowe). Jednocześnie rozlewanie się powierzchni miast zmienia przeznaczenie terenów biologicznie czynnych – z obszarów pochłaniających CO2 w tereny, na których następuje zwiększona emisja CO2 (osiedla, infrastruktura drogowa).
Trzeci obszar to transport. Ogromnym problemem miast jest rosnący ruch samochodowy. Naukowcy wskazują na kilka wyzwań: rosnącą liczbę samochodów, ich stan techniczny, przepustowość systemu drogowego. Podobnie jak w przypadku rozlewających się osiedli, transport i samochody indywidualne potrzebują szerokiego spojrzenia.
Ostatni, czwarty obszar stanowią odpady, które są zmorą wielkich miast. Wyzwaniem jest ich odbiór i przetwarzanie. Celem powinno być ograniczanie.
Przeczytaj też: Można panikować, ale i warto edukować na temat klimatu
Już dziś miasta nie radzą sobie z krótkotrwałymi, ale bardzo intensywnymi odpadami deszczu. Przybywa w nich też „wysp ciepła”. Będą one kosztowały zdrowie, a nawet życie wielu mieszkańców, ponieważ potęgują stres termiczny i uniemożliwiają nocny odpoczynek. Naukowcy przypominają, że w 2003 r. fale upałów w Europie spowodowały przedwczesną śmierć około 70 tys. osób. W Polsce w 1994 roku podczas fali gorąca zaobserwowano wzrost średniej śmiertelności – od 23 proc. w Szczecinie, do aż 63 proc. w Łodzi. Kilkudniowe upały mogą przyczynić się do wzrostu śmiertelności warszawian o ponad 200 proc. i to w ciągu zaledwie kilkunastu lat.
Przeczytaj też: Lęk klimatyczny u młodych. Czy zdecydują się na dzieci?
Jakie rekomendacje przygotowali naukowcy i naukowczynie?
Dlaczego naukowcy piszą o konieczności poważnego traktowania zagrożeń? „Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do roku 2020 (z perspektywą do 2030 r.) – SOR (2017) i odzwierciedlającej jej postanowienia – Krajowej Strategii Rozwoju Regionalnego 2030 – KSRR (2019), a także w Krajowej Polityce Miejskiej 2023 wyzwania i cele klimatyczne są marginalizowane i nie obejmują odpowiedzialności za klimat i środowisko” – mówi komunikat. W całości przeczytasz go tutaj.
W ostatnim czasie przybyło zaktualizowanych danych dotyczących wpływu człowieka na klimat oraz kosztów, jakie ponosimy żyjąc w zanieczyszczonym środowisku, z widmem kryzysu klimatycznego. O raporcie IPCC przeczytasz tutaj, z kolei o nowych rekomendacjach WHO co do jakości powietrza tutaj. Pisałam też o tym, że udowodniono prozdrowotne działanie lasów na najmłodszych. W kontekście zmian klimatu to również ważny głos za tym, by działać na rzecz bioróżnorodności.
Zdjęcie: Anthony Tran on Unsplash