Jak skutecznie edukować na temat zmian klimatu? Najlepiej w telewizji, w dobrym czasie antenowym. Tak właśnie wystartowała nowa seria motorsportowa, która ma pokazać szkody, jakie ludzie wyrządzili planecie
Jaki jest przepis na sukces nowej serii motorsportowej? Równość płci za kierownicą, zaangażowanie mistrzów Formuły 1 oraz ogromne, szybkie elektryczne SUV-y. Za mało? Dodajmy do tego walkę z kryzysem klimatycznym i promocję zrównoważonego podejścia do wyścigów oraz możliwość podziwiania najbardziej niedostępnych rejonów świata. Tak właśnie wygląda nowa off-roadowa seria Extreme E. Za nami pierwsza runda – Desert X Prix w Arabii Saudyjskiej.
Przeczytaj też: Dla banków nie liczy się klimat, liczą się zyski
Dwa dni na pustyni w Arabii Saudyjskiej wystarczyły, by pokazać, o co tak naprawdę od początku organizatorom chodziło: o dobrą zabawę okraszoną poczuciem, że z Ziemią dzieje się coś niedobrego. Czy się udało? Tak! Same nazwiska osób zasiadających w elektrcznych SUV-ach zapewniły niemałą widownię. Carlos Sainz sr., Sebastien Loeb, Jenson Button, Claudia Hurtgen, Jamie Chadwick, Molly Taylor to tylko początek listy znanych i wschodzących gwiazd motorsportów. Dodatkowy smaczek to dwa zespoły należące do mistrzów świata Formuły 1, rywalizujących ze sobą kilka lat temu w barwach Mercedesa. Tak, Lewis Hamilton i Nico Rosberg także dali się porwać elektryzującej wizji ratowania świata.
Przeczytaj też: Polski samochód elektryczny powstanie za publiczne pieniądze
A jaki był ten pierwszy wyścig? – Ja czuję niedosyt. Tak naprawdę po zawodach w Arabii Saudyjskiej nie wiemy, co może nam zapewnić ta seria, jakie emocje, jaką rywalizację – mówi Aldona Marciniak, dziennikarka Przeglądu Sportowego, komentatorka Formuły 1. – To oczywiście kwestia konfiguracji trasy, warunków, umiejscowienia, pustyni. Ściganie było do pierwszego zakrętu, później pył i kurz mocno ograniczyły widoczność. Sam format był zmieniany w trakcie rywalizacji. To pokazuje, że to jest cały czas eksperyment na żywym organizmie – podkreśla dziennikarka. Jej zdaniem można było tego uniknąć, organizując testowy wyścig. Wspominał o tym nawet twórca serii, Alejandro Agag. Jak na pandemiczny rok, dodatkowy wydatek 40 mln euro to było jednak za wiele dla debiutującej serii. To, co na pewno działa na wyobraźnię kibiców, to obecność wielkich nazwisk, znanych z Formuły 1.
Przeczytaj też: Leonardo Di Caprio im kibicuje
To, że seria ma duży potencjał wyraził doskonale Will Buxton, także komentator Formuły 1, na swoim kanale You Tube, tuż po wyścigu. – Nie wiem, jak wy, ale ja byłem przyklejony do monitora cały świąteczny weekend oglądając całkiem nową serię offroadową Extreme E. Powiem krótko: jestem fanem.
Buxton dodał też, że możliwość oglądania, ścigających się „koło w koło” Carlosa Sainza i Sebastiena Loeba w scenerii niczym z „wojny robotów” to była wielka frajda. – Naprawdę, szczerze pochłonęła mnie ta pierwsza runda, a przyznam, że podchodziłem do tego pomysłu ze sporym sceptycyzmem – wyznał dziennikarz.
Przeczytaj też: Wielka akcja serwisowa Hyundai. Do wymiany baterie w samochodach
Nie brakowało dramatycznych momentów. Chwile grozy przeżyła ekipa Abt Cupra XE kiedy siedząca za kierownicą Claudia Hurtgen koziołkowała po pustyni. Wyszła z tego zdarzenia niemal bez szwanku. Zespół Abt Cupra po tej kraksie dokonał niemal niemożliwego: poskładał cały samochód przed wyścigiem następnego dnia. Warto dodać, że ogromne i ciężkie SUV-y fruwały z taką lekkością, że aż prosiłoby się o wykorzystanie płaskiej płyty podłogowej jako miejsca reklamowego dla sponsorów.
W trakcie pierwszej rundy organizatorzy często zwracali uwagę widzów na problem pustynnienia obszarów na Bliskim Wschodzie. Pokazywali sposoby radzenia sobie z tym problemem: sadzenie drzew i prowadzenie zrównoważonej hodowli roślin. Pozwoli to zatrzymywać wilgoć w glebie, wychwytywać CO2 i tworzyć bardziej przyjazny mikroklimat. Dowiedzieliśmy się też, że Arabia Saudyjska ma ambicje zostać liderem w regionie w redukcji emisji CO2, a mówimy o drugim największym na świecie producencie ropy.
Przeczytaj też: Czy wiesz jak ugasić płonący samochód?
Na podium znalazł się zespół Nico Rosberga - Rosberg X Racing z Molly Taylor i Johanem Kristofferssonem za kierownicą. Drugie miejsce zajął zespół X44 należący do Lewisa Hamiltona, w którym mogliśmy podziwiać Cristinę Gutierrez i Sebastiena Loeba. Trzecie miejsce należało do Catie Munnings (która w kwalifikacja dojechała na trzech sprawnych kołach, po poważnym uszkodzeniu opony, zachowując bardzo dobre tempo) i Timmy'ego Hansena z Andretti United Extreme E. Finał zorganizowano w bardzo zrównoważonym stylu. Drewniane skrzynki posłużyły za podium, a trofea to statuetki wykonane w 100 proc. z odpadów. Ekipy mają zapewniony wegański catering, na miejscu jest tylko jedna ekipa telewizyjna. Cała realizacja odbywa się ze studia w Londynie. Na miejscu z załogami rozmawiała prezenterka telewizyjna Layla Anna-Lee.
Przeczytaj też: Jak często dajemy się nabrać na bluewashing? Film Seaspiracy wyjaśnia
Ja siadałam przed ekranem pełna pozytywnych skojarzeń z tą nową serią. Za kierownicą JBXE, czyli zespołu któremu szefuje (i startuje w nim) Jenson Button pojawiła się Mikaela Ahlin-Kottulinsky, kibicuję jej kilku lat w innych seriach motorsportowych. Bałam się trochę, że temat klimatu będzie zepchnięty na margines, ale tak się nie stało. Anglojęzyczni komentatorzy, Jannie Gow (mogliśmy ją zobaczyć w trzecim sezonie Drive to survive na Netflix) i Andrew Coley, bardzo dobrze przedstawiali połączenia między rozrywką i miłością do samochodów a walką o dobro planety. O klimacie opowiadali cenieni eksperci, tworzący radę naukową przy Extreme E. m.in. prof. Peter Wadhams, specjalista od lodowców, dr Lucy Woodall badająca oceany, prof. Carlos Duarte specjalista od bioróżnorodności i ekosystemów.
Jak to przy debiucie, nie zabrakło problemów technicznych: były przegrzewające się baterie, brakowało części zamiennych. Było sporo zderzeń i sytuacji mrożących krew w żyłach. Zapowiada się, że kolejne rundy to będzie niezła dawka adrenaliny.
Extreme E to elektryczna seria off-roadowa, w której startuje dziewięć zespołów. Pomysłodawcą jest Alejandro Agag, który stworzył w 2014 roku serię Formuła E. Extreme E to innowacyjna seria: pierwsza w której jest tyle samo kobiet i mężczyzn, wyścigi odbywają się bez publiczności i ekip dziennikarzy, każdy zespół liczy zaledwie osiem osób (dwoje kierowców, inżynier i pięcioro mechaników). Format zakłada dwudniową rundę: pierwszy dzień to trening i kwalifikacje, drugi dzień kolejne kwalifikacje i wyścig. Kierowcy jadą pojedynczo i robią jedno okrążenie po wyznaczonej w terenie trasie, w połowie okrążenia w specjalnej strefie następuje zmiana za kierownicą. W finale bezpośrednio na trasie rywalizują trzy zespoły. Zwycięża najszybszy zespół. Kierowcy mają, podobnie jak w Formule E, dodatkowy zastrzyk mocy do wykorzystania w czasie przejazdu. Pomysł zaprezentowano w styczniu 2019 roku. Od zera konstruowano samochody i tworzono format współzawodnictwa. Od początku zaangażowane w projekt są: Continental, Allianz i Luisa Via Roma. Samochody dostarcza Spark Racing Technology, baterie Williams Advanced Engineering. W pierwszym sezonie zaplanowano pięć rund: pustynną, oceaniczną, arktyczną, amazońską i lodowcową.
W Polsce Extreme E można oglądać w Eurosport, pierwsza rundę komentował Grzegorz Gac.
Samochody już są na niskoemisyjnym statku st. Helena w drodze do Senegalu. Kolejna runda odbędzie się 29 i 30 maja i będzie poświęcona lasom namorzynowym.