Oczy całego świata mediów wczoraj były zwrócone na zapowiedź zmiany nazwy marki Volkswagen. Niemiecki gigant na naszych oczach brutalnie rozprawił się z konkurencją
Premiera nowego, w pełni elektrycznego Lexusa LF-Z Electrified mogła przejść wczoraj niezauważona, podobnie jak debiut Kii EV6. Zadbał o to Volkswagen startując z kampanią marketingową w USA. Ogłosił wczoraj, że zmienia nazwę na Voltswagen. Dziś okazuje się, że ten oficjalnie zakomunikowany krok prawdopodobnie wcale nie był prawdą.
Takie zagranie pokazuje, że koncern z Wolfsburga nie cofnie się w walce o podium przed niczym. Zapowiedzi zarządu sprzed kilku lat, że niezależnie od zastosowanego napędu, auta grupy Volkswagen mają pozostać najlepiej sprzedającymi się samochodami na świecie, po wczorajszej akcji z Voltswagenem trzeba traktować bardzo poważnie.
Przeczytaj też: Volkswagen walczy o pole position w elektromobilnym wyścigu
Portal CNBC z pełnym przekonaniem pisze dziś o tym, że wszyscy daliśmy się nabić w butelkę. A to od tego serwisu cała kampania „informacyjna” się zaczęła. W poniedziałek późnym wieczorem (naszego czasu) pojawiła się notka o „wycieku” komunikatu prasowego z centrali Volkswagena. News datowany na 29 marca 2021 r. dotyczył zmiany nazwy marki w USA i zapowiedzi całkowicie elektrycznej przyszłości grupy. Następnego dnia na amerykańskiej stronie Volkswagena w sekcji komunikatów pojawiła się wspomniana przez CNBC notka. W ślad za nią pojawiły się wpis na Twitterze i grafika na Instagramie.
Wszystkie te elementy komunikacji wciąż w internecie są (usunięto tylko komunikat prasowy ze strony VW USA). CNBC powołuje się dziś na mail napisany przez rzecznika firmy. Mike Tolbert miał odpowiedzieć na pytanie dziennikarza CNBC, że „zmiana nazwy miała być zapowiedzią w duchu prima aprilis, podkreślającą premierę całkowicie elektrycznego SUV-a ID.4”. Portal, powołując się na źródła zbliżone do VW, pisze, że jeszcze dziś pojawi się oficjalny komunikat w tej sprawie.
Przeczytaj też: Tesla buduje fabrykę niedaleko naszej granicy
W ostatnich miesiącach zarzucano Volkswagenowi, że zbyt późno decyduje się na elektryfikację floty, że szybko rośnie mu konkurencja i nie da się już odrobić strat wobec marek takich jak Nissan, Tesla czy Renault. Model ID.3, okrzyknięty następcą Garbusa, okazał się być mniej rewolucyjną konstrukcją niż zapowiadano. O problemach z nim związanych pisaliśmy na green-news.pl.
Menedżerowie Volkswagena wyraźnie czują oddech konkurencji na plecach. Trudno inaczej wytłumaczyć bardzo agresywne działania medialne, które obejmowały umieszczenie spreparowanej informacji prasowej oraz odpowiednio zmodyfikowanych logotypów w mediach społecznościowych (na Instagramie VW to nadal Voltswagen).
Przeczytaj też: Toyota na cenzurowanym za wprowadzanie w błąd w reklamie
Kiedyś Volkswagen bezwstydnie reklamował „czyste diesle”, a w tym samym czasie godził się na to, by podłączano rurę wydechową do terrarium z żywymi małpami. Dziś żongluje emocjami, śledząc czy w mediach społecznościowych pod komunikatem o Voltswagenie rozpęta się III wojna światowa. Po wczorajszym „komunikacie prasowym” na stronie dla mediów nie ma śladu, jest za to piękny i błyszczący ID.4.
VW faktycznie odcina się od przeszłości i przechodzi na elektryczną stronę mocy. Kilka dni temu rada nadzorcza zakończyła dochodzenie mające na celu znalezienie winnych odpowiedzialnych za tzw. aferę Dieselgate. Przypomnijmy, że chodziło o instalowanie w samochodach produkowanych przez Volkswagen oprogramowania tuszującego nadmierną emisję toksycznych substancji. Proceder został odkryty w USA, w 2015 roku. Polecam książkę oraz odcinek serialu Netflix poświęcone całej aferze. W USA szybko ukarano winnych, w Europie dochodzenia trwały latami. Widać, że firma chce iść dalej i zacząć wreszcie nowy rozdział w historii. Tylko czy po takim prima-aprilisowym żarcie media będą traktować VW poważnie? A może firma znowu coś chce zatuszować?