Sytuacje, kiedy poski parlament jest tak zgodny, nie trafiają się często. Na szczęście politycy wiedzą już, że kraj nie może dłużej zwlekać z rozwojem wiatraków na Bałtyku
Senat stosunkiem głosów 100:0 przyjął ustawę o promowaniu morskich farm wiatrowych. Do dokumentu, który wpłynął z Sejmu, nie zgłoszono żadnych poprawek. To bezprecedensowa sytuacja. Oznacza ona, że ustawa trafi prosto na biurko prezydenta i tam będzie czekać na podpis Andrzeja Dudy. Realnie rzecz biorąc, nowe przepisy mogą wejść w życie już na przełomie stycznia i lutego.
Przeczytaj też: Góra pieniędzy na fotowoltaikę. Kontynuacja programu „Mój prąd”
To zdecydowanie dobra informacja dla inwestorów rozwijających projekty morskich farm wiatrowych, takich jak PGE, Polenergia i Equinor oraz Orlen. W pierwszej rundzie wsparcia morskie wiatraki o łącznej mocy 5,9 GW zostaną objęte systemem kontraktów, które pozwolą im sprzedawać energię po stałej cenie. To warunek konieczny, by rozmawiać z bankami o finansowaniu inwestycji. Pomoc publiczna będzie przyznawana w drodze decyzji administracyjnej przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE).
– Regulacje zawarte w tzw. ustawie offshore, stanowią podwalinę rozwoju dla farm wiatrowych w polskiej części Bałtyku, będą przez dekady wspierać transformację Polski w kierunku niskoemisyjnym. Uruchomienie inwestycji wartych około 130 mld zł pomoże zniwelować negatywne skutki spowolnienia wywołanego przez pandemię. Bo to nie tylko bezpośredni zastrzyk gotówki dla gospodarki, ale także wpływy z podatków do budżetu centralnego i budżetów gminnych, dziesiątki tysięcy nowych miejsc pracy oraz szansa na budowę silnego przemysłu wokół sektora czyli m.in. rewitalizację polskich stoczni i portów – podkreśla Kamila Tarnacka, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
Pierwsze farmy wiatrowe, które zostaną uruchomione w oparciu o nowe przepisy, mogą zacząć produkować energię już w 2025 r. A do tak zbudowanego systemu wsparcia będzie można dołączyć do 30 czerwca 2021 roku. W kolejnych latach finansowanie będzie przyznawane już w formule konkurencyjnych aukcji, organizowanych w terminach określonych w ustawie, dla farm o łącznej mocy 5 GW.
Warto jednak pamiętać, że samo uchwalenie ustawy o morskich wiatrakach nie kończy prac nad przepisami dla OZE na morzu. Branża czeka jeszcze na rozporządzenia wykonawcze do ustawy. Konieczna jest np. decyzja w sprawie maksymalnych cen, po jakich sprzedawana będzie energia z morskich wiatraków. Niezbędne są też regulacje określające wymagania techniczne dla instalacji zlokalizowanych na morzu, rozporządzenie w sprawie szczegółowego zakresu ekspertyz i planów w celu spełnienia wymagań z zakresu bezpieczeństwa morskiego, rozporządzenie w sprawie zakresu ekspertyz w zakresie oceny wpływu instalacji na systemy obronności państwa, a także zasady ewentualnego odkupu sieci łączącej farmy morskie z lądem przez operatora systemu przesyłowego. W drodze jest również nowy plan zagospodarowania obszarów morskich.
– Potencjał energetyczny Bałtyku jest olbrzymi, a warunki panujące w polskiej części morza są jednymi z najlepszych do realizacji tego typu inwestycji. Powinniśmy to wykorzystać. Docelowo do polskiego systemu możemy przyłączyć nawet 28 GW mocy w morskich farmach wiatrowych i dzięki temu zająć pozycję lidera regionu – dodaje Kamila Tarnacka.
Przeczytaj też: Akcjonariusze naciskają na HSBC. Chcą neutralności klimatycznej
Energia płynąca z Bałtyku nie powinna mocno obciążać kieszeni odbiorców prądu. Ustawa offshore zawiera bowiem szereg mechanizmów chroniących przed nadmiernym wzrostem cen energii wynikającym z rozwoju nowej na polskim rynku technologii OZE. Warto też przypomnieć, że energia z wiatru tanieje, w przeciwieństwie do prądu z węgla, który wciąż jest podstawą polskiej energetyki.