Zakupy, również te przedświąteczne, zawsze trzeba robić z głową. Podpowiadamy, jak najlepiej podejść do ryb
Coraz trudniej o żywego karpia w sklepach. Ze sprzedaży wycofały go już sieci Auchan, Selgros czy Kaufland. Kroki w tym kierunku podjął nawet Carrefour, który przed rokiem został skrytykowany za handel żywymi rybami. Sieć zapowiedziała kilka miesięcy temu, że w bieżącym roku będzie zabijać karpie na miejscu, a od przyszłego roku przestanie kupować od hodowców żywe ryby. Stowarzyszenia prozwierzęce tym razem wzięły na celownik sieć E.Leclerc, na której chcą wymusić podobne zmiany. Czy to jednak rozwiązuje „rybny” problem?
Przeczytaj też: Sejm przyjął ustawę o promowaniu morskich farm wiatrowych
Dlaczego tak trudno usunąć z naszej przestrzeni handel żywymi karpiami? Niektórzy odpowiedzą zapewne, że to dobry biznes i część przedsiębiorców będzie się go kurczowo trzymać. Sprawa sięga jednak znacznie głębiej i dotyczy też klientów. Popyt na żywe karpie każdym rokiem jest mniejszy, ale z różnych badań wynika, że wciąż bardzo duża jest grupa Polaków chcących kupić na święta właśnie żywą rybę. Taki zamiar wyraża przynajmniej co czwarty badany. Uzasadnieniem jest, podobnie jak w przypadku choinki, przywiązanie do tradycji. Jeśli więc ryb nie będzie w supermarketach, to ludzie udadzą się po nie na targowiska. Pewnie nie zmieni się to w najbliższej przyszłości.
Karp to jednak czubek góry lodowej, na co zwrócił niedawno uwagę WWF. Organizacja na swojej stornie internetowej umieściła poradnik świadomego konsumenta ryb oraz owoców morza. Problem jest poważny, gdyż ponad 90 proc. stad ryb na świecie jest przełowionych lub poławianych na maksymalnym możliwym poziomie. Tymczasem popyt na ryby będzie coraz większy. Gospodarka rabunkowa zagraża nie tylko oceanom, ale też pokaźnej części ludzkości – los aż 800 mln osób na świecie zależy od rybołówstwa.
Przeczytaj też: Przykręć kaloryfer – dla klimatu, zdrowia i domowego budżetu
Co każdy z nas może zrobić, by uniknąć katastrofy? Chociaż sklepowe półki, lady, lodówki i zamrażarki uginają się od produktów rybnych, część z nich należy omijać i stawiać na te pozyskiwane ze zrównoważonych połowów. Tylko je rozpoznać? WWF radzi, by przy zakupie zwracać uwagę na trzy informacje: gatunek ryby, miejsce pochodzenia oraz sposób połowu (dane te można znaleźć na opakowaniu, tablicy informacyjnej, można też spytać sprzedawcę). Jednocześnie na stronie ryby.wwf.pl pojawił się poradnik zakupowy.
W teorii odpowiedzialne zakupy wyglądają tak: klient wybiera w sklepie rybę i na urządzeniu mobilnym odwiedza stronę WWF. Klika na niej wybrany przez siebie gatunek, by zdobyć najważniejsze informacje. Narzędzie może potwierdzić, że zakup ryby nie jest szkodliwy, zachęcić do dokonania innego wyboru lub stanowczo odradzić akurat ten produkt. Czasem problemem jest przełowienie ryb w danym akwenie, innym razem chodzi o wykorzystywane do tego narzędzia, które np. niszczą dno morskie albo zagrażają innym zwierzętom.
Przeczytaj też: Koniec spalinowych ciężarówek już za 20 lat
Jak to wygląda w przypadku wspomnianego już karpia? Rybę tę można śmiało kupować. WWF tłumaczy, że hodowla w zbiornikach podlega lepszej kontroli, problemy z chorobami i pasożytami są ograniczone i nie oddziałują w znacznym stopniu na okoliczne wody. Dodatkowo karpie nie wymagają dużych ilości paszy. Co więcej – hodowla w stawach otwartych może się przyczyniać do zachowania różnorodności biologicznej, bo skorzystają z tego np. ptaki wodne.
Przesłanie WWF jest dość proste: wbrew temu, do czego przekonują nas reklamy telewizyjne, ryb należy jeść mniej. Zakupy, nie tylko te przedświąteczne, trzeba robić z głową i wybierać m.in. różne gatunki ryb, co zapewni bardziej zrównoważoną eksploatację zasobów. Trzeba też mieć na uwadze, że ryby i owoce morza szybko się psują, więc robienie zapasów nie ma większego sensu. A jeśli ktoś jest wielkim fanem rybnych posiłków, powinien liczyć na to, że w sklepach szybko zaczną się pojawiać ich ekologiczne zamienniki. Prace w tym kierunku prowadzi np. startup Finless Foods, który chce pozyskiwać komórki żywych organizmów (na początek tuńczyka błękitnopłetwego), by następnie je hodować na dużą skalę. Finalnie powstawać mają kawałki ryby gotowe do spożycia.