Komisja Europejska szykuje rewolucję, na której Polska może się wzbogacić. I bardzo dobrze: unijne regulacje dla rynku baterii zasilających elektryczny transport wymagają odświeżenia.
Jednym z argumentów używanych przez przeciwników elektryfikacji transportu jest to, że produkcja baterii jest procesem „brudnym”, a elektromobilność to zwykłe malowanie trawy na zielono, czyli greenwashing. Bruksela przedstawiła jednak w ostatnich dniachprojekt bardzo ważnych zmian w dyrektywie bateryjnej. Jeśli regulacje te wejdą w życie, krytyka nie będzie miała uzasadnienia.
Proponowane zmiany w dyrektywie bateryjnej dotyczą produkcji i recyklingu baterii używanych w pojazdach elektrycznych. UE chce budować konkurencyjność rozwijając produkcję w Europie. Dziś skupia się ona głównie w Azji, gdzie nie obowiązują żadne jednolite regulacje dotyczące wydobycia litu i kobaltu. Produkcja baterii o jak najmniejszym śladzie węglowym, z poszanowaniem środowiska, zasobów i ludzkiej pracy ma być komponentem nowego Europejskiego zielonego ładu (European Green Deal).
Przeczytaj też: Nie tylko baterie ale i ultrakondensatory zasilą elektryczne pojazdy
Zgodnie z kierunkiem prac Komisji Europejskiej, po 1 lipca 2024 roku nie będzie możliwe wprowadzanie do obrotu baterii (zarówno w pojazdach, jak i magazynach energii stacjonarnych i przenośnych), które nie będą posiadały deklaracji śladu węglowego. Deklaracja będzie określać przede wszystkim pochodzenie pierwiastków służących do produkcji akumulatorów. Komisji zależy na wysokim udziale pierwiastków pochodzących z odzysku. Nowe regulacje zakładają, że 100 proc. baterii przemysłowych i akumulatorów z pojazdów elektrycznych będzie trafiać do recyklingu. To zapewni UE dostęp do surowców, które na terenie Europy nie występują.
Przeczytaj też: EBOiR finansuje zieloną rewolucję
Eksperci uważają, że regulacje zaproponowane przez Komisję Europejską są szansą dla europejskiego biznesu. – Jeśli pojawią się te konkretne regulacje, azjatyckie firmy bateryjne, które budują w Europie swoje fabryki, będą musiały dostosować się do wymogów europejskiego rynku. Dla Polski oznacza to, że możemy stać się zagłębiem recyklingu baterii stosowanych w pojazdach elektrycznych – ocenia Rafał Bajczuk, senior policy analyst w Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.
Taki scenariusz jest możliwy. Po pierwsze dlatego, że w Polsce zlokalizowane są fabryki bateryjnych gigantów takich jak LG Chem, Umicore czy BMZ. Ponadto dwie firmy działające na globalnym rynku recyklingu, Elemental i Eneris, weszły w skład europejskiego konsorcjum bateryjnego. W grudniu 2019 roku Komisja Europejska wydała zgodę na udzielenie pomocy publicznej w wysokości ponad 3 mld euro właśnie na działalność konsorcjum. Pod koniec listopada br. przyznano Elemental Holding ponad 300 mln zł z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR). Firma uzyskała też pozytywną opinię Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR). Wsparcie EBOiR ma pozwolić sfinansować budowę zakładu recyklingu akumulatorów litowo-jonowych zlokalizowanego w Polsce. Eneris nie przeszedł pomyślnie oceny NCBiR.
Proponowane regulacje pozystywnie ocenia również m.in. Transport & Environment, europejski think-tank działający w obszarze czystego transportu, który od kilkunastu miesięcy uczestniczył w dialogu z KE.