Wprowadzenie obiegu zamkniętego do przemysłu odzieżowego poważnie odciążyłoby środowisko naturalne
Jeszcze kilka dekad temu przerobienie jednego ubrania na inne nie było niczym nadzwyczajnym. Ze sprutych swetrów dziergało się czapki, sukienki przerabiało na spódnice, a zwykła firanka mogła stać się np. falbaną. Czasy się jednak zmieniły, podobnych pomysłów realizuje się o wiele mniej. Nie oznacza to jednak, że całkowicie trafiły na śmietnik historii, wręcz przeciwnie – doczekały się mariażu z nowymi technologiami.
Przeczytaj też: Polsko-szwedzki startup chce być europejską Teslą
H&M trudno uznać za firmę, która pozytywnie wpływa na środowisko. Korporacja przekonuje jednak, że podejmuje konkretne działania w tym kierunku. Świeżym przykładem jest wprowadzenie do jednego ze sklepów w Sztokholmie maszyny Loop. Urządzenie potrafi przerobić jeden element garderoby na zupełnie inny. Sklepowy system recyklingu na razie pełni rolę demonstracyjną.
Urządzenie jest efektem współpracy instytutu HKRITA (The Hong Kong Research Institute of Textiles and Apparel) oraz H&M Foundation. Co ciekawe, twórcy chcą licencjonować swój pomysł całej branży modowej, więc jeśli rozwiązanie rzeczywiście działa, może nas przybliżyć do obiegu zamkniętego. Szkoda, że maszyny nie ma jeszcze w Polsce. Chętnie przekonamy się, czy po wkładając do Loopa koszulę można uzyskać nową bieliznę, albo odwrotnie.
Przeczytaj też: Zalando obiecuje, że będzie bardziej eko
Loop nie używa wody ani barwników. W procesie wykorzystywane są nowe włókna, ale firma przekonuje, że pochodzą one ze zrównoważonych źródeł. Ich dodatek sprawia, że ubranie staje się bardziej wytrzymałe, dzięki czemu może służyć dłużej. Zamiana przebiega w ośmiu etapach: czyszczenia, mielenia, filtrowania, zgrzeblenia, rozciągania, przędzenia, skręcania i w końcu tkania. Klient otrzymuje nową odzież po około pięciu godzinach. Osoby zainteresowane technologią, powinny zajrzeć pod ten adres.
Oczywiście maszyna ma swoje ograniczenia, z przyniesionej dzianiny póki co nie można wyprodukować wszystkiego. Za zrecyklingowane ubranie płaci się równowartość kilkadziesięciu złotych. W szafie pojawia się jednak coś nowego, a jednocześnie nie odbywa się to kosztem środowiska naturalnego. Przynajmniej nie jest on tak wysoki, jak w przypadku całkowicie nowej sukienki czy garsonki.