Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Airbus zapowiada samoloty zasilane wodorem. Zobacz maszyny, które ograniczą szkodliwe emisje do zera

Aby plany Airbusa mogły się ziścić, współpracować muszą cała branża lotnicza i rządy państw

Branża lotnicza przeżywa obecnie załamanie wynikające z pandemii koronawirusa. Pojawia się coraz więcej pytań o przyszłość lotów pasażerskich. Nie wiadomo, które linie przetrwają, w jakim kształcie i czy ludzie będą latać z taką częstotliwością, jak jeszcze np/ rok temu. Pojawia się też wątek zmian technologicznych. Airbus z przytupem wkroczył do tej debaty i zaprezentował trzy pomysły na samoloty przyszłości. Wszystkie czerpią energię z wodoru i są zeroemisyjne.

Przeczytaj też: Samoloty-widma niszczą planetę i linie lotnicze

Lotniczy gigant w komunikacie prasowym podchodzi do tematu dość optymistycznie i przewiduje, że zeroemisyjny samolot mógłby się pojawić na rynku w 2035 roku. To cała era na rynkach komputerów, smartfonów czy nawet samochodów, ale nie dla lotnictwa. Trudno zatem stwierdzić, czy taki cel jest realny. Na razie wiadomo jednak, że Airbus chce sprawdzać różne rozwiązania technologiczne i aerodynamiczne.

Pierwszy z projektów zakłada napęd turboodrzutowy i jest przeinaczony dla 120-200 pasażerów. Jednostka o zasięgu około 3700 km mogłaby realizować połączenia międzykontynentalne. Druga konstrukcja doczekałaby się silników turbośmigłowych, ale również napędzanych energią z wodoru. Maszyna o zasięgu blisko 2 tys. km zabierałaby na pokład do 100 pasażerów. Ostatni projekt wpisuje się w koncept blended-wing body, w którym brakuje wyraźniej linii podziału między kadłubem samolotu a jego skrzydłami. Pod względem pojemności i zasięgu przypomina on pierwszą jednostkę.

Przeczytaj też: Norwegia chce za 20 lat zelektryfikować całe krajowe lotnictwo

Możliwe, że producent pójdzie jeszcze inną ścieżką – na razie mowa o pomysłach i to we wstępnej fazie. Większą wagę firma przywiązuje w komunikacie do samej potrzeby zmian, a obecny czas uznawany jest za kluczowy, historyczny i określający kierunek rozwoju prawdopodobnie na długie dekady. Airbus podkreśla przy tym, że transformacji nie będzie w stanie przeprowadzić samodzielnie – współpracować muszą cały biznes lotniczy oraz państwa.

Przestawienie się na nowe paliwo oznacza m.in. zmiany infrastrukturalne na lotniskach, a prace badawcze i konstrukcyjne pochłoną bardzo duże środki – tych pieniędzy w samym lotnictwie może zabraknąć. Tymczasem paliwo lotnicze jest obecnie bardzo tanie, co może zniechęcać do radykalnych kroków – podobny mechanizm widać na rynku motoryzacyjnym. Airbus ma zatem rację, gdy przekonuje, że wymaga to pracy zespołowej. Tym bardziej wydaje się mało prawdopodobne, by te plany udało się urzeczywistnić w ciągu najbliższych 15 lat.

Dla porównania Norwegia jako cel stawia sobie przeprowadzenie pierwszego komercyjnego elektrycznego lotu przed 2030 rokiem i pełną elektryfikację cywilnych rejsów krajowych do 2040 roku. Więcej pisaliśmy o tym tutaj.

KATEGORIA
EKOLOGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies