Czy skończy się na paleniu opon i ostrych protestach w Warszawie? Próba sił wydaje się nieunikniona
W nocy z niedzieli na poniedziałek upłynął czas, jaki związkowcy dali premierowi Mateuszowi Morawieckiemu na to, by się z nimi spotkał i omówił ich postulaty ratowania górnictwa (więcej szczegółów – tutaj). Organizacje górnicze są niezadowolone z dotychczasowych prac zespołu, w ramach którego powstać miała strategia dla krajowego górnictwa i sektora energetycznego. Nie spodobały im się ani wyniki rozmów z wicepremierem Jackiem Sasinem, ani późniejsze, z pełnomocnikiem ds. transformacji energetyki i górnictwa, Arturem Soboniem i ministrem klimatu Michałem Kurtyką.
Przeczytaj też: Ministerstwo Klimatu ma nową strategię dla energetyki
Komitet protestacyjno-strajkowy założony przez Solidarność w sobotę 19 września opublikował stanowisko, w którym oświadcza, że dalsze funkcjonowanie energetyki i górnictwa jest zagrożone, podobnie jak bezpieczeństwo dostaw energii w Polsce. Projekty rządowych dokumentów, w tym polityki energetycznej Polski to według związkowców zapowiedź likwidacji większości przemysłu w naszym kraju i utraty milionów miejsc pracy nie tylko w kopalniach i elektrowniach, ale też w sektorach chemicznym, cementowym, hutniczym czy spawalniczym.
Związkowcy domagają się od rządu podjęcia natychmiastowych działań na rzecz odsunięcia od Polski skutków polityki klimatycznej UE. Kolejny postulat dotyczy „inwestycji w niskoemisyjną energetykę węglową”, m.in. powrotu do projektu nierentownej budowy nowego bloku na węgiel w elektrowni Ostrołęka.
Związkowcy oceniają, że przechodzenie do niskoemisyjnej gospodarki radykalnie obniży poziom życia Polaków (na skutek wzrostu cen). Wyraźnie widać więc, że rząd nie odrobił pracy domowej, jaką powinny być rzetelne rozmowy z górnikami nie tylko o kosztach, ale również szansach, jakie da Polsce nieuchronne przechodzenie do gospodarki bez węgla.
Przeczytaj też: To koniec górnictwa, jakie znamy. Tego kryzysu nie da się zasypać pieniędzmi
Akcje protestacyjne mają objąć zasięgiem cały kraj. Na razie ani ze strony ministerstw aktywów państwowych, klimatu ani kancelarii premiera nie pojawiły się żadne reakcje czy zapowiedzi rozmów ze związkowcami. Czas nagli, zatrudniająca 41 tys. osób Polska Grupa Górnicza jest na skraju bankructwa.
Problem związkowców polega obecnie na tym, że na zwałach w kopalniach, elektrowniach i ciepłowniach leżą miliony ton węgla i wstrzymanie wydobycia nie będzie miało większego wpływu na dostawy energii do odbiorców. Dodatkowo politycy bardziej zajęci są przesileniem w rządzie niż kwestiami gospodarczymi. Czy skończy się na paleniu opon i ostrych protestach w Warszawie? Tego nie można wykluczyć. Próba sił wydaje się tym razem nieunikniona.