Na razie jak kula u nogi największej w kraju grupie energetycznej ciążą kopalnie i węglowe elektrownie
Naszą strategiczną aspiracją jest dostarczanie 100 proc. zielonej energii dla klientów PGE w 2050 roku – powiedział Wojciech Dąbrowski prezes PGE podczas konferencji wynikowej 16 września. Osiągnąć ten cel będzie niezwykle trudno, bo obecnie około 95 proc. energii, którą produkuje grupa, pochodzi z węgla brunatnego i kamiennego oraz gazu.
Przeczytaj też: Prezes PGE o pożegnaniu z węglem i atomem
Uzależnienie od paliw kopalnych oderza w pozycję finansową PGE. Grupa zamknęła I pół. 2020 r. z 637 mln zł skonsolidowanej straty netto wobec prawie 1,8 mld zł zysku rok wcześniej. PGE utrzymuje, że tak radykalne pogorszenie wyników jest efektem zdarzeń jednorazowych o niegotówkowym charakterze: konieczne były odpisy księgowe z powody utraty wartości aktywów trwałych w segmencie energetyki konwencjonalnej. W praktyce oznacza to, że należące do PGE kopalnie węgla brunatnego i kamiennego w dramatycznym tempie tracą na wartości.
Przeczytaj też: Farmy wiatrowe i fotowoltaika cenowo nokautują węgiel
Sprawdza się to, o czym pisałam już na początku br.: polska energetyka musi się zazielenić, albo czekają nas bankructwa. Na obecnym etapie pilnie potrzebne jest rozdzielenie nierentownych aktywów węglowych od działalności OZE i dystrybucji energii. Tylko rentowne aktywa mogą być bazą do kolosalnych inwestycji, które są dla PGE i innych spółek energetycznych nieuchronne.