Kiedyś pracowali dla rządu, dziś rozwijają OZE na prywatny rachunek. Byli menedżerowie spółek skarbu państwa dobrze wiedzą, że od nowoczesności nie ma już odwrotu.
Kiedyś zarządzali ogromnymi spółkami i rządowymi programami wartymi miliardy złotych. Dziś z powodzeniem odnajdują się w energetyce odnawialnej i nowym, zielonym biznesie. Sprawdziłam, co słychać u byłych prezesów spółek ze stajni skarbu państwa.
Przeczytaj też: Produkcja energii ze słońca i wiatru podwoiła się w pięć lat
Jeden z polskich polityków napisał niedawno „nikt nas nie zmusi do kupowania technologii OZE”. Wpis skasował – i słusznie. Nikt już nie musi nikogo zmuszać. Zielona energetyka deklasuje tradycyjną, węglową, w astronomicznym tempie.
Co ciekawe, projekty OZE i całą zieloną energetykę rozwijają dziś ci sami menedżerowie, którzy wcześniej pracowali dla rządu: w spółkach, agencjach, ministerstwach. Jak odnajdują się po drugiej stronie, czyli w prywatnym, a do tego zielonym biznesie?
Jednym z pierwszych energetycznych menedżerów, którzy wybrali „zieloną stronę mocy” był Paweł Urbański, prezes PGE w latach 2006-2008. W 2016 roku wszedł do rady Columbus Energy, fotowoltaicznej spółki, która obecnie święci triumfy na NewConnect i osiąga niezłe wyniki w sprzedaży instalacji słonecznych.
Co przekonało go by zająć się OZE? – Dwa czynniki: autentyczny i nieodwracalny zwrot w myśleniu o ekologii i klimacie w Europie oraz postęp technologiczny. Te dwie siły stworzyły nowy popyt i nową podaż, a więc nowy rynek, nową wartość. A z rynkiem się nie dyskutuje, podobnie jak nie dyskutuje się z prawami grawitacji. To właśnie klienci i technologie będą wyznaczać trend i kierunek rozwoju energetyki. Droga w kierunku zielonej przyszłości będzie już tylko przyspieszać i jazda na technologicznym „zaciągniętym hamulcu”, czyli na energetyce węglowej, byłaby dla Polski bardzo kosztowna i po prostu nie ma sensu – mówi Urbański.
Przypomina, że UE już dwie dekady temu podjęła decyzję o rozwoju nowej energetyki i wsparła ten kierunek odpowiednimi regulacjami. Do tego trendu przyłączały się poszczególne kraje Europy, potem koncerny energetyczne i wreszcie konsumenci, również jako inwestorzy, czyli prosumenci. – Dzisiaj już wyraźnie widać, że przyszłością jest energetyka rozproszona. Polscy klienci widzą w niej korzyści, rząd wsparł ten trend programem Energia+, banki się zorientowały, że jest to bezpieczny, duży i rosnący segment rynku i chętnie udzielają finansowania – podsumowuje.
Urbański jest przekonany, że kolejnym etapem rozwoju OZE, również w Polsce, będą magazyny energii i pompy ciepła, a ich ceny będą spadać, podobnie jak stało się ze źródłami energii z wiatru i słońca.
Jego opinia nie jest odosobniona. Na nowoczesną energetykę przestawił się również Krzysztof Kilian, także były prezes PGE. Już w sektorze państwowym ostrzegał przed nadmiernym zapatrzeniem Polski w węgiel. Głośno było o nim, gdy nie chciał poprzeć decyzji o budowie dwóch nowych bloków w Elektrowni Opole. Obecnie doradza zarządowi innogy Poland.
– Uważam, że już powinniśmy przechodzić od entuzjazmowania się kolejnymi przyrostami nowych mocy w fotowoltaice do kolejnego kroku. Najwyższy czas zaplanować, jak w przyszłości zarządzać sieciami i całym systemem energetycznym. Na razie OZE rozwijają się całkowicie spontanicznie, tymczasem przyszłość to rozproszone źródła energii, mikrosieci, lokalne bilansowanie. Rosła będzie również rola magazynów energii, a wciąż nie ma przepisów, które regulowałyby zasady działania tych rozwiązań – mówi Kilian. Jego zdaniem warto czerpać z niemieckich doświadczeń: tam co roku odbywa się szczyt energetyczny, podczas którego przedsiębiorcy, pracownicy i naukowcy wspólnie rozmawiają z rządem o głównych wyzwaniach, przed którymi stoi branża. Dzięki temu każdy głos jest wysłuchany, a rozwój sektora oparty jest o szeroki społeczny konsensus.
Wojciech Kowalczyk ze stanowiskiem w zarządzie PGE pożegnał się dość niedawno, bo kilka miesięcy temu. Jak na polskie standardy, spędził tam długo, bo trzy lata. Wcześniej pracował bezpośrednio dla rządu: był wiceministrem energii i skarbu państwa. Koordynował m.in. program restrukturyzacji górnictwa. Dziś pracuje dla Romana Karkosika, jest w radzie nadzorczej Boryszewa.
– Wszystkie wcześniejsze doświadczenia, zarówno to w energetyce i restrukturyzacji górnictwa, jak i sektorze finansowym, doprowadziły mnie do wniosku, że przed nami stoi ogromna szansa – cały nowy obszar gospodarki, który będzie się w Polsce rozwijał. Dlatego w Boryszewie uważnie monitorujemy np. legislację w obszarze morskich farm wiatrowych. Ten kolosalny wysiłek inwestycyjny, który czeka Polskę, może być impulsem dla krajowych firm. Jako kraj musimy jednak zadbać, by jak największa część wartości dodanej, która zostanie przy okazji wykreowana, odłożyła się właśnie w Polsce. Dotyczy to zarówno inwestycji w OZE, jak i elektromobilności, sieci i wszystkich pozostałych „zielonych” rozwiązań. To szczególnie ważne teraz, kiedy rządy wszystkich krajów UE mocno pracują nad tym, jak wyjść z recesji – ocenia Kowalczyk.
Podobną ścieżką poszedł Piotr Woźny, jeszcze do niedawna prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Wcześniej szereg lat rozwijał swój prawniczy biznes w branży telekomunikacyjnej. Po przejściu do NFOŚiGW dał się poznać jako promotor fotowoltaiki i zwolennik walki ze smogiem, próbujący rozruszać urzędniczą machinę. Dziś pracuje dla Zygmunta Solorza-Żaka, dołączył do rady nadzorczej Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin.
– ZE PAK ma wszelkie szanse zostać laboratorium „coalexitu”, czyli odchodzenia od węgla w Polsce. I to takiego coalexitu, w którym grupa musi zakończyć jednocześnie wydobycie węgla i produkcję z niego energii. Nie chodzi więc o same nowe inwestycje w OZE. W ZE PAK będą narzędziem transformacji energetycznej – mówi Woźny. O tym, że nadzorowana przez niego spółka we wrześniu ma podać termin rozwodu z węglem, przeczytasz tutaj.
O tym, jak dużą szansą dla biznesu jest przechodzenie z paliw kopalnych na nowoczesne technologie, mówią dziś wszyscy menedżerowie, z którymi rozmawiam. Łukasz Hołubowski, wcześniej m.in. menedżer w grupie Orlenu, rozwija bardzo duży projekt fotowoltaiczny, a w dalszej perspektywie – całą ich serię.
Daniel Ozon, wcześniej prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, już w JSW pokazał, że mocno wierzy w nowoczesne technologie. Dziś jest poza państwowym biznesem, ale ze swoich przekonań i planów nie rezygnuje. Jest m.in. członkiem zarządu Stowarzyszenia Polski Wodór.
Niektórzy po zielonej stronie mocy zadomowili się już na dobre. Rafał Czyżewski, kiedyś prezes Energi Operator, z powodzeniem rozwija ładowarkowy biznes GreenWay – największej sieci zasilania samochodów elektrycznych w Polsce.
Mirosław Bieliński, kiedyś prezes Energi, dziś kieruje spółką Stilo Energy. Już w Enerdze dał się poznać jako zwolennik nowoczesnych rozwiązań. Miał plan masowego montażu inteligentnych liczników energii, a w drugim etapie przechodzenia na inteligentne sieci (takie, które przesyłają nie tylko prąd, ale też dane i umożliwiają nowoczesne zarządzanie całym systemem). Po przejściu do sektora prywatnego pewne rzeczy pozostały bez zmian. Oferta Stilo odróżnia się od rynkowego standardu tym, że instalacje fotowoltaiczne są sprzedawane z mikrofalownikami, a nie zwykłymi falownikami. To rozwiązanie zwiększa efektywność pozyskiwania energii z OZE.
Krzysztof Zawadzki, swego czasu ceniony przez rynek wiceprezes finansowy w Tauronie, dziś jest prezesem spółki ELQ, która produkuje stacje transformatorowe, ale też rozwija kompetencje na rynku instalacji fotowoltaicznych. Maciej Górski, kiedyś członek zarządu Enei i PGE Energia odnawialna, w ostatnich dniach został szefem na Polskę czeskiej firmu Photon Energy. Dawid Klimczak, były prezes Enea Trading dołączył niedawno do zarządu spółki Lerta, która wspiera wirtualne elektrownie (rozwiązanie to jest niezbędne przy rozwoju OZE).
Co łączy wszystkich energetycznych menedżerów, o których wyżej wspomniałam? Po tym, czego doświadczyli w tradycyjnym biznesie energetycznym, dobrze wiedzą, że od nowoczesności nie ma już odwrotu. Węgiel jest po prostu passe. Żaden z nich nie mówi, że OZE są panaceum na wszystkie bolączki. Jednak mieszanka nowych rozwiązań to coś, na czym można dobrze dziś zarobić. Chodzi nie tylko o prywatne przedsięwzięcia, ale również szansę dla całej polskiej gospodarki.
Oczywiście tych jedenastu menedżerów nie wyczerpuje listy osób, które będą w przyszłości kreować zielony wzrost w kraju. Dołączy jeszcze wiele innych firm i osób. Oprócz realnego biznesu jest przecież jeszcze rynek finansowy, który również coraz chętniej się zazielenia. O wszystkich zielonych transferach z pewnością będziemy w green-news.pl informować.