W starciu z zieloną energią z zagranicy polskie elektrownie węglowe zaliczają prawdziwy nokaut
Jak pokazują najnowsze dane o rynku energii elektrycznej, krajowe zużycie energii w lipcu 2020 r. było o 2,9 proc. mniejsze niż rok wcześniej. Krajowa produkcja prądu spadła tymczasem o 6 proc. Opublikowane przez operatora, czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne, dane nie są zaskoczeniem: koronawirus odciska piętno na całej krajowej gospodarce.
Przeczytaj też: ZE PAK we wrześniu poda datę odejścia od węgla
Ten sam zestaw danych pokazuje, jak szybko kurczy się rynek węgla w Polsce. Produkcja prądu z węgla kamiennego spadła w ujęciu rocznym o 13 proc, a z brunatnego – o niemal 11 proc.
Po spowolnieniu związanym z koronawirusem popyt na prąd zapewne będzie się odbudowywał, jednak zapotrzebowanie na energię z węgla może już nigdy nie wrócić do poziomu sprzed roku czy dwóch. Dlaczego? Zalewa nas bardziej zielona i tańsza energia z zagranicy. W ciągu ostatnich 12 miesięcy jej import wzrósł aż o 35 proc. I wbrew postulatom związkowców tego zjawiska nie da się wyhamować, bo polska energetyka działa na wspólnym unijnym rynku, na którym źródła prądu muszą konkurować poziomem cen. W tym starciu nasze przestarzałe elektrownie węglowe zaliczają prawdziwy nokaut.
Przeczytaj też: Powstaje polska farma fotowoltaiczna o mocy 100 MW
Trwają rozmowy o przyszłości górnictwa, o tym co dalej z Polską Grupą Górniczą i całym rynkiem energii. Tymczasem spontanicznie rozwijają się OZE i jedyne, czego brakuje, to spójna wizja przyszłości. Jasne jest jednak to, że zamykanie kolejnych kopalń, na które na rynku nie ma dziś miejsca, będzie nieuchronne.