Zawieść mogli się ci, którzy liczyli na jakieś konkrety w sprawie pierwszej polskiej elektrowni jądrowej
Prezydent Andrzej Duda na cztery dni przed wyborami, w których kandyduje, wybrał się w podróż do Stanów Zjednoczonych. Podczas spotkania z Donaldem Trumpem rozmawiano o współpracy w dziedzinie energetyki jądrowej, jednak zawieść mogli się ci, którzy liczyli na jakieś konkrety.
Oficjalne informacje można sprowadzić do tego, co napisano we wspólnym stanowisku prezydentów Polski i USA: „Wyrażamy szczególne zadowolenie z naszego partnerstwa, jeśli chodzi o dostawy dla Polski amerykańskiego skroplonego gazu ziemnego (LNG), a także rozpoczęcia nowego rozdziału w naszej współpracy energetycznej poprzez partnerstwo na rzecz rozwoju polskiego sektora cywilnej energii jądrowej” – i to tyle.
Przeczytaj też: OZE mogą wspierać bioróżnorodność
Podczas konferencji prasowej obaj prezydenci mówili o nadchodzącym podpisaniu międzyrządowej umowy, która umożliwi rozpoczęcie prac projektowych. „Stany Zjednoczone i Polska są na drodze do osiągnięcia dwustronnego cywilnego porozumienia nuklearnego, które pozwoli Polsce uczynić zdecydowany postęp w budowie dużych elektrowni jądrowych przy wykorzystaniu amerykańskiej technologii” – brzmi stanowisko Białego Domu.
Duda podczas briefingu mówił dodatkowo, że wytypowane zostały spółki, które będą uczestniczyć w projekcie. Trudno nawet spekulować, które spółki miałyby pociągnąć projekt do przodu po stronie polskiej, bo już nawet PGE, która dotychczas miała być liderem projektu, oficjalnie sygnalizuje, że na tak drogie projekty jej dzisiaj nie stać.
USA coraz wyraźniej włącza energetykę jądrową do zakresu działań podejmowanych, by odbudować gospodarkę po pandemii COVID-19. Stąd nieoficjalnie można usłyszeć, że oprócz technologii jądrowej Amerykanie mogliby również zapewnić finansowanie projektu.
Jakiego konkretnie? W Polsce obecnie rysuje się plan uruchomienia pierwszej elektrowni jądrowej o mocy pomiędzy 1,0 a 1,5 GW w 2033 roku oraz do roku 2040 uruchomienia łącznie sześciu dużych bloków jądrowych o całkowitej mocy około 6-9 GW. Cały program kosztowałby ponad 100 mld złotych.
Przeczytaj też: Polskie markety stawiają na fotowoltaikę
Nawet gdyby po polskiej stronie udało się pokonać dotychczasowe bariery, głównie brak pieniędzy, to problemy są również z całym przemysłem jądrowym na świecie. Obecnie prowadzone inwestycje w Europie i USA przekraczają wszystkie szacunkowe budżety i harmonogramy. Rozwojowi sektora w UE nie sprzyja też skomplikowany i długotrwały proces uzyskiwania niezbędnych zgód. To wszystko skutkuje poważnym paraliżem decyzyjnym. Polska u siebie tego paraliżu nie przezwyciężyła: mimo trwających od 11 lat prac, żaden z kolejnych krajowych rządów nie podjął formalnej decyzji o przystąpieniu do budowy elektrowni jądrowej. Tymczasem na przygotowania wydano już około 700 mln zł.