Czy 100 procent wynagrodzenia dla górników w czasie postoju do dla związkowców za mało? Solidarność pisze do premiera, zarzucając Jackowi Sasinowi niekompetencję
W poniedziałek 8 czerwca rano ministrowie zdrowia i aktywów państwowych, Łukasz Szumowski i Jacek Sasin przedstawili propozycję, by na trzy tygodnie wstrzymać wydobycie w 12 polskich kopalniach (o szczegółach planu przeczytasz tutaj). Górnicy w czasie postoju dostaną równowartość 100 proc. swojego wynagrodzenia. Propozycja ta dla wielu osób spoza branży górniczej jest oburzająca. Na tak korzystne traktowanie w czasie walki z gospodarczymi efektami koronawirusa nie mogą liczyć pracownicy żadnej innej branży.
Przeczytaj też: Koronawirus stawia nowe wyzwania przed producentami OZE
Wygląda jednak na to, że dla związków zawodowych to i tak za mało. Górnicza Solidarność określiła propozycję ministrów jako nieakceptowalną.
– Prezydium Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność” i Zakładowa Organizacja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” w Polskiej Grupie Górniczej kategorycznie domagają się natychmiastowego wycofania decyzji wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina o wstrzymaniu od 9 czerwca na trzy tygodnie wydobycia w 10 kopalniach PGG. Realizacja tej decyzji w praktyce doprowadzi do trwałego zamknięcia tych zakładów i upadłości likwidacyjnej Polskiej Grupy Górniczej – napisali szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz i przewodniczący „S” w Polskiej Grupie Górniczej Bogusław Hutek w liście skierowanym do premiera Mateusza Morawieckiego.
Związkowcy chcą, aby szef rządu objął górnictwo osobistym nadzorem. W ich ocenie ministrowi aktywów państwowych Jackowi Sasinowi brakuje w tym zakresie podstawowych kompetencji.
Szefowie Solidarności zwracają uwagę, że ze względu na uwarunkowania górniczo-geologiczne, kopalń węgla kamiennego nie można zatrzymać z dnia na dzień bez odpowiedniego zabezpieczenia technologicznego. Wskazują, że w chwili obecnej nie ma żadnych rozwiązań prawnych pozwalających na sfinansowanie wynagrodzenia postojowego górnikom ze środków innych niż zasoby pieniężne Polskiej Grupy Górniczej.
– Z kolei obciążenie tymi kosztami PGG przy jednoczesnym pozbawieniu spółki możliwości uzyskiwania przychodów, wygenerowałoby w ciągu miesiące stratę PGG na poziomie około 500 mln zł – czytam w skierowanym do Morawieckiego stanowisku.
Jasne jest, że celem Solidarności jest przedstawianie sytuacji w PGG w jak najgorszym świetle i walka o jak najwięcej przywilejów od państwa. Jednak pismo do premiera nie uwzględnia faktów, o których piszą media, w tym green-news.pl. Wynagrodzenia „postojowe” dla górników wcale nie mają pochodzić z kasy spółki, a kopalni nikt nie zostawi bez odwadniania i odmetanowania. Potwierdził mi to pełnomocnik MAP ds. górnictwa, dyrektor Jonasz Drabek.
Przeczytaj też: PGE chce przejmować farmy wiatrowe
Wygląda tak, jak gdyby między rządem a Solidarnością istniał poważny problem komunikacyjny. Związkowcy nie rozumieją, dlaczego decyzja o wstrzymaniu wydobycia obejmuje również kopalnie, w których nie stwierdzono przypadków zakażenia koronawirusem. Ich zdaniem po początkowych trudnościach strategia przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się koronawirusa w kopalniach PGG zaczęła przynosić pożądane rezultaty.
– Zaangażowanie zarządu spółki i pracowników oraz służb medycznych przyniosło efekty w postaci wykrycia i opanowania ognisk zakażeń przy jednoczesnych, skutecznych działaniach na rzecz ograniczenia finansowych skutków pandemii – piszą Dominik Kolorz i Bogusław Hutek.