Zamykanie elektrowni na węgiel i mniejszy popyt na prąd z powodu koronawirusa sprawiają, że emisja CO2 na Wyspach spadła aż o jedną trzecią
Brytyjczycy pokazują krajom takim jak Polska, że da się zmniejszać uzależnienie od węgla. Co jakiś czas informują, ile dni z rzędu ich system energetyczny nie wykorzystywał tego surowca. Najnowszy wynik wynosi 18 dni i jest najdłuższy od czasów rewolucji przemysłowej.
Przeczytaj też: Koronawirus doprowadzi do największego spadku emisji od II WŚ
Poprzedni rekord ustanowiono w maju 2019 roku. Wtedy Brytyjczycy obyli się bez węgla przez 13 dni – opisaliśmy tę sytuację tutaj. Tym razem wynik jest lepszy zarówno ze względu na prowadzone na Wyspach reformy sektora energetycznego, jak i koronawirusa. Z powodu kwarantanny większość firm pozostaje zamknięta, a zapotrzebowanie na prąd spadło aż o 20 proc.
Jednocześnie, jak szacuje think-tank Carbon Brief, ostatnie tygodnie w Wielkiej Brytanii przyniosły spadek emisji CO2 aż o jedną trzecią w porównaniu z ubiegłym rokiem. To efekt tego, że kiedy elektrownie węglowe pozostają wyłączone, z dużą mocą pracują odnawialne źródła energii (OZE). Stały się głównym źródłem prądu. Dostarczały w ostatnich tygodniach 37 proc. energii elektrycznej. Dla porównania gaz stanowił 32 proc. miksu, a elektrownie jądrowe – 22. Niecałe 10 proc. prądu importowano z Francji, Belgii oraz Holandii.
Przeczytaj też: Shell deklaruje neutralność klimatyczną. Cel nie do spełnienia?
Nie oznacza to oczywiście, że na Wyspach elektrownie węglowe nie są już potrzebne. Wciąż są wykorzystywane, bo dostarczają energię w okresach, gdy produkcja z OZE i innych źródeł jest mniejsza niż zapotrzebowanie. Jednak plan Wielkiej Brytanii jest taki, by w 2025 r. wyłączyć ostatnią elektrownię węglową już na zawsze.