Zielona energia z OZE to pomysł, który prawie zawsze warto pochwalić. Jednak tym razem – nie do końca
Norweski koncern paliwowy Equinor pochwalił się, że dostał od swojego rządu oficjalną zgodę na budowę morskiej farmy wiatrowej o mocy 88 MW. Morska elektrownia będzie o tyle nietypowa, że turbiny wiatrowe nie będą stać na platformach przymocowanych do dna morskiego, tylko pływać.
Przeczytaj też: Najwięksi emitenci CO2 w Europie. Oto nowa lista
Koszt budowy farmy wiatrowej Hywind Tampen to około 1,9 mld zł (4,8 mld koron norweskich). Będzie to największa tego rodzaju instalacja na świecie, składająca się z jedenastu turbin dostarczonych przez Siemens Gamesa.
I choć w green-news.pl bardzo kibicujemy zielonej energetyce jako technologii, która powinna odgrywać istotną rolę w produkcji prądu, bo jest nie tylko coraz bardziej opłacalna, ale też nie generuje emisji CO2, to z farmą Hywind Tampen jest jeden problem – cała energia z niej będzie zużywana do wydobycia ropy i gazu przez platformy Equinora.
Przeczytaj też: Przez koronawirus dużo mniejsze emisje CO2 i smogu w Chinach
Jak chwali się koncern, wydobycie węglowodorów spod dna morskiego będzie napędzane OZE po raz pierwszy w historii. O projekcie pisałam już wcześniej – więcej informacji znajdziesz tutaj.
Equinor jest również coraz bardziej liczącym się graczem w konwencjonalnej morskiej energetyce wiatrowej. Buduje m.in. największą farmę offshore na świecie. W Polsce rozwija morskie wiatraki we współpracy z Polenergią.