Morza i oceany mogłyby odżyć jeszcze za naszego życia. Jednak nic za darmo. Ludzie musieliby się postarać. Co konkretnie powinno się wydarzyć?
Najnowsze badania opublikowane w prestiżowym czasopiśmie naukowym Nature pokazują, że można odbudować zasoby mórz i oceanów, przywracając im dawne życie. I to na przestrzeni jednego pokolenia, czyli w około 30 lat. Jednak wymienili całą listę warunków, które ludzie musieliby spełnić, aby do tego doszło.
– Nieważne, czy jesteś rybakiem, przetwórcą, pracownikiem instytucji certyfikującej czy konsumentem, możesz mieć swój udział w ochronie oceanów dla przyszłych pokoleń. I dziś jest odpowiedni moment, by o tym przypomnieć – przekonują naukowcy.
Przeczytaj też: Czas zapiąć pasy? Turbulencje w Tauronie
Ich apel zawarty jest w opublikowanej na łamach Nature pracy „Rebuilding marine life”. Uczeni zwracają uwagę, że zrównoważone rybołówstwo, to najważniejszy – obok ograniczenia zanieczyszczenia środowiska i zmian klimatycznych – obszar działań na rzecz ochrony przyrody.
Oceany i morza są przełowione. Problem dotyczy ok. 30 proc. światowych zasobów ryb. Blisko 60 proc. jest natomiast poławianych na najwyższym poziomie pozwalającym na to, by populacje ryb były w stanie się regenerować. Jak podaje WWF, w samym Bałtyku nadmiernie eksploatowane są trzy z dwunastu poławianych stad, w tym stado dorsza zachodniego (natomiast stan pięciu stad nie jest znany).
Trwają jednak prace nad tym, by rybołówstwo stawało się bardziej zrównoważone. Udaje się osiągać wymierne efekty. Niszczenie siedlisk, takich jak łąki trawy morskiej i namorzyny, udało się prawie całkowicie wyeliminować, a w rejonach od Zatoki Tampa na Florydzie po Filipiny siedliska są przywracane. Od roku 1968, a więc od momentu, w którym zakazano wielorybnictwa, populacja humbaków migrujących z Antarktydy do wschodniej Australii wzrosła do ok. 40 tys. sztuk. Populacja słonia morskiego północnego wzrosła z kilkudziesięciu sztuk w 1980 r. do ponad 200 tysięcy obecnie. We wschodniej Kanadzie systematycznie powiększa się populacja foki szarej.
Organizacja Marine Stewardship Council (MSC) działając na rzecz odbudowy zasobów mórz i oceanów, zachęca rybaków, instytucje i konsumentów do zmiany zachowań.
– Standard zrównoważonego rybołówstwa MSC to najbardziej skuteczne narzędzie, jakim dysponujemy. Określa szereg zasad wyznaczających realne rozwiązania dla przywracania dobrej kondycji oceanów oraz ochrony zasobów ryb i owoców morza. Ochrona gatunków, rozsądne prowadzenie połowów oraz ograniczanie zanieczyszczenia środowiska są niezbędne. Obserwujemy pozytywny trend w stanie stad ryb, dla których wprowadzono odpowiednie strategie połowów i których zasoby są naukowo oszacowane – mówi Ernesto Jardim, dyrektor ds. standardu zrównoważonego rybołówstwa MSC.
Przeczytaj też: Rząd wprowadza tymczasowy zakaz wstępu do lasów
Walka z przełowieniem w dłuższej perspektywie pozwoliłaby zwiększyć wielkość połowów o 15 proc. To oznaczałoby nie tylko lepsze zaopatrzenie ludzi w wartościowe pożywienie, ale też zyski dla światowego przemysłu.
Te liczby powinny zmotywować nawet tych, którzy nie są jeszcze zainteresowani dbaniem o środowisko naturalne. Trzeba pamiętać, że morza i oceany stanowią bufor dla całej Ziemi, pomagając regulować temperaturę i chroniąc życie na naszej planecie. Od lat 70-tych ubiegłego stulecia oceany pochłonęły aż 90 proc. ciepła powstałego w wyniku globalnego ocieplenia, oraz 20-30 proc. CO2 wytworzonego przez działalność ludzi od lat 80-tych. Gdyby nie to powierzchnia Ziemi byłaby już całkowicie zniszczona. Dlatego troska o utrzymanie światowych oceanów w równowadze jest warunkiem koniecznym dla dalszego przetrwania ludzi. Zwykli konsumenci również mogą wspierać ochronę mórz i oceanów wybierając w sklepie ryby z certyfikatem MSC lub rezygnując z diety, w której spożywa się mięso.