Amerykański gigant chcąc się „zazielenić”, podpisuje z Nissanem umowę na dostawę dużej liczby e-aut. Czy to wystarczy, by ocalił swój biznes w stolicy Wielkiej Brytanii?
Uber i Nissan ogłosiły w piątek zawarcie kontraktu, na mocy którego producent samochodów dostarczy dwa tysiące elektrycznych Nissanów Leaf w wersji hatchback. To element planu Ubera, który zakłada przestawienie się do 2025 roku w Londynie na auta wyłącznie o napędzie elektrycznym. Kierowcy Uber mają dostawać opcję ich kupna z dużym rabatem.
Przeczytaj też: Elon Musk zapowiada Wiedźmina w samochodach Tesli
Od 2018 roku Uber dolicza do każdego kilometra przejechanego po Londynie dodatkową opłatę, by ułatwić kierowcom kupno samochodów elektrycznych. Dotychczas udało się zebrać już ponad 80 mln funtów (ponad 400 mln zł), a w najbliższych latach fundusz ma wzrosnąć do nawet 200 mln funtów (czyli ponad miliarda złotych). Za te pieniądze wspierane jest kupno samochodów na prąd i – jak deklaruje Uber – ich liczba w użyciu wyraźnie rośnie.
Przeczytaj też: Firmy takie jak uber pogarszają korki i smog
Umowę z Nissanem trzeba traktować jako próbę zazieleniania się Ubera. Jednak nie z troski o środowisko. Przewoźnik walczy o to, by pozostać na ulicach Londynu. Władze miasta w listopadzie ub. r. odebrały przewoźnikowi koncesję tłumacząc to nasilaniem przez niego problemów z korkami i smogiem. Trwa proces odwoławczy.