Polska w regionie jest liderem sprzedaży samochodów na prąd. Jednak na tle Europy wynik nie jest imponujący
Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) podało, że w I kwartale br. w Polsce sprzedanych zostało 620 nowych samochodów z napędem elektrycznym. Z tego 413 sztuk to auta w pełni elektryczne, a 207 - hybrydy plug-in (nie są elektrykami w pełnym tego słowa znaczeniu; ich baterie można jednak ładować z sieci elektrycznej).
Sprzedaż skoczyła o 80 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2018 r. W regionie Europy Środkowo-Wschodniej Polska objęła pozycję lidera, wyprzedzając Węgry.
Powodów do specjalnej radości jednak nie ma. Taki wynik oznacza, że jedynie 4 promile nowych aut rejestrowanych w Polsce to pojazdy elektryczne. Daje to dopiero 14. miejsce w Unii Europejskiej (dla porównania – pod względem PKB jesteśmy siódmą co do wielkości gospodarką UE). Pierwszą trójkę tworzą kolejno Niemcy, Wielka Brytania oraz Francja – w każdym z tych krajów w ciągu trzech pierwszych miesięcy br. zostało sprzedanych ponad 14 tys. samochodów elektrycznych.
– Mamy nad sobą szklany sufit. Na 13. miejscu w europejskim rankingu znajduje się Finlandia z prawie trzykrotnie wyższą sprzedażą i ponad trzykrotnie wyższym PKB per capita. W czołowej 10 jedynie Portugalia ma PKB na poziomie nieprzekraczającym 20 tys. euro – mówi Jacek Opala, członek zarządu Exact Systems, spółki pecjalizującej się w kontroli jakości części motoryzacyjnych.
Opala dodaje, że widać też wyraźny podział na Europę Zachodnią i resztę kontynentu. – Obywateli biedniejszych państw nie stać na masowe kupowanie elektryków, dlatego w Polsce niezbędny jest system dopłat i zachęt podatkowych, które pomogą rozwijać ten rynek w okresie przejściowym, czyli zanim ceny napędów alternatywnych zrównają się ze spalinowymi – uważa ekspert. Jego zdaniem istnieje obawa, że jeśli dynamika spadku cen elektryków będzie niezadawalająca, wówczas regulator, w naszym przypadku Unia Europejska, wprowadzi dodatkowe obciążenia na auta tradycyjne.