Transformacja energetyczna to fakt, ale Unimot wybiera ostrożny kurs. Zamiast ryzykownych wiatraków – stabilna kogeneracja
Od transformacji energetycznej w Polsce nie ma odwrotu – ocenia Adam Sikorski, prezes Unimotu. Ale węgiel przez lata pozostanie częścią miksu, a kluczowe pytanie brzmi, w jakim kierunku będzie przesuwał się ciężar nowych źródeł.
Przeczytaj też: Donald Tusk na morzu, wiatraki już stoją
– Nie ma takiej możliwości, by zatrzymać zmiany. Węgiel wciąż będzie obecny, ale to już nie on wyznaczy przyszłość. Pytanie dotyczy tego, jakimi źródłami energii będziemy się posiłkować – powiedział Sikorski podczas telekonferencji z mediami.
Unimot zapowiedział w swojej strategii, że do 2028 roku przeznaczy połowę zysków na projekty związane z transformacją. Reszta nadwyżek trafi przede wszystkim do akcjonariuszy w formie dywidendy. – Nie chcemy kupować aktywów, na które po kilku latach musielibyśmy ogłaszać odpisy (na skutek utraty ich wartości – red.). Lepiej przeznaczyć środki na stabilny rozwój i uczciwie dzielić się zyskiem z inwestorami – wskazał prezes i wiodący akcjonariusz Unimotu.
Choć Unimot analizował w ostatnim czasie możliwość wejścia w segment lądowych farm wiatrowych, zarząd spółki podchodzi do tematu z dużą rezerwą.
– Wstrzymaliśmy się, bo ustawa odległościowa wciąż nie daje stabilnych ram prawnych. Dodatkowo pojawiają się głosy polityczne, które podsycają niepewność. W Unimocie nie lubimy biznesów, w których jedna nowelizacja ustawy może wywrócić plany biznesowe do góry nogami. Wolimy kupić aktywa później, nawet drożej, ale w stabilnym otoczeniu prawnym – podkreślił Sikorski.
Zwrócił uwagę, że rynek wiatrowy w Polsce jest mocno nasycony przez fundusze inwestycyjne, które akceptują niższe stopy zwrotu. – Nie jest to profil odpowiadający Unimotowi. Wolimy obszary, w których nasz kapitał pracuje efektywniej i bez nadmiernego ryzyka – dodał.
Unimot mimo rynkowych zawirowań nie odżegnuje się od transformacji i zamierza inwestować przede wszystkim w generację energii i ciepła w skojarzeniu. Firma prowadzi procesy w tym zakresie, m.in. w spółce RCK Energia związanej z dawną rafinerią w Czechowicach. – Ten biznes nam się podoba. To jest utility – stabilna, przewidywalna działalność. Dlatego uważamy, że nasza transformacja powinna rozwijać się właśnie w tym kierunku – zaznaczył Sikorski.
Podobnie jak wielu innych uczestników rynku zwrócił uwagę, że wciąż brakuje w Polsce spójnej wizji transformacji. – Wciąż nie mam poczucia, że państwo wyznaczyło jasny kierunek. To nie sprzyja inwestycjom. Od miesięcy zadajemy sobie pytanie: do którego wagonu i w którym momencie wsiąść? Wciąż nie widać odpowiedzi – mówił.
Unimot, podobnie jak inne podmioty energetyczne, działa dziś w otoczeniu presji politycznej i legislacyjnej. Sikorski nie ukrywa, że decyzje o kierunkach inwestycji były już blisko, ale ostatecznie zostały wstrzymane. – Presja była duża, ale dopóki nie będzie jasnego, stabilnego prawa, nie podejmiemy decyzji, które mogłyby uderzyć w kapitalizację spółki. W transformacji można wygrać, ale można też bardzo dużo przegrać. Dlatego podchodzimy do niej ostrożnie – podsumował.
Przeczytaj też: Czy ktoś namówi Nawrockiego na wiatraki
Dylematy Unimotu bardzo wpisują się w ogólny obraz transformacji w Polsce. Ostatnie lata to dynamiczny rozwój fotowoltaiki – kraj przekroczył już 17 GW mocy zainstalowanej w tej technologii – oraz rosnące zainteresowanie projektami wiatrowymi, zwłaszcza offshore wind. Równocześnie niestabilność regulacyjna, jak zmiany w zasadach lokowania farm wiatrowych na lądzie, hamuje część inwestycji i podkopuje zaufanie rynku.
Trend jest jednak jednoznaczny: Polska przesuwa się w kierunku większego udziału OZE i innych nisko- i zeroemisyjnych źródeł, co potwierdzają zarówno polityka unijna, jak i krajowe plany energetyczne. Pytanie, jak szybko i w jakich warunkach biznes będzie gotów wsiadać do „pociągu transformacji”.