Tesla, przez wielu uznawana za pioniera i lidera elektromobilności, przez ostatnią dekadę rzeczywiście cieszyła się dynamicznym wzrostem sprzedaży i niezachwianą pozycją na rynku samochodów elektrycznych. Jednak od kilku miesięcy obserwujemy wyraźny regres, który rodzi pytania o przyczyny tego zjawiska oraz przyszłość marki. Co stoi za spadkiem sprzedaży Tesli i jakie perspektywy rysują się przed firmą Elona Muska?
Jeszcze kilka lat temu Amerykanie zapytani o to, czy chcą jeździć samochodami elektrycznymi, odpowiadali, że nie chcą „zwykłych elektryków”, tylko Tesli. Obecnie jednak producent odnotowuje spadki sprzedaży i zysków. O co w tym wszystkim chodzi, i przede wszystkim – czy możemy niedługo spodziewać się bankructwa Tesli?
W ostatnich miesiącach coraz więcej mówi się o bojkocie marki i jej właściciela. Spadki sprzedaży w Europie mogą być pokłosiem politycznych działań Elona Muska. Jego mocno konserwatywne poglądy, kontrowersyjna wypowiedź sugerująca sympatię dla skrajnie prawicowej niemieckiej partii AfD oraz bliskie relacje z Donaldem Trumpem budzą krytykę wśród wielu osób. Pytanie brzmi: czy działania przedsiębiorcy na arenie politycznej są wystarczającym pretekstem do bojkotu firmy produkującej samochody elektryczne, a jeśli tak, czy to właśnie on odpowiada za obecny spadek zainteresowania pojazdami Tesli?
Dla części potencjalnych nabywców Tesli liczy się tylko auto, a nie to, kto je produkuje. Klient, dla którego głównym kryterium wyboru Tesli są jej unikatowe funkcje, takie jak autopilot lub możliwość ładowania na Superchargerach, raczej nie zrezygnuje z marki wyłącznie z powodu poglądów jej właściciela. Polityczna działalność Muska zniechęca część potencjalnych nabywców, co nie jest zaskoczeniem. Mimo to spadek sprzedaży o około 45 proc. w Europie pokazuje, że z marką dzieje się coś złego – i to nie tylko za sprawą wystąpień politycznych Elona Muska. Gwałtowny spadek sprzedaży musi wynikać także z innych czynników.
W Europie Tesla sprzedała w styczniu o 45 proc. mniej aut niż w tym samym miesiącu rok wcześniej. Nie oznacza to bynajmniej odwrotu od samochodów elektrycznych na całym rynku. Ich sprzedaż wzrosła o 37 proc. w ujęciu rok do roku. Europejski rynek aut elektrycznych się rozwija, dlaczego zatem nie ma na nim miejsca dla Tesli?
Przeczytaj też: Nowy plan rozwoju stacji ładowania Powerdot
Popyt na „elektryki” w Europie stale rośnie. Rodzimi europejscy producenci, tacy jak Volkswagen, Jaguar, czy cała grupa Stellantis (Citroen, Peugeot, Opel, Fiat) prześcigają się w premierach nowych modeli na prąd. Od niedawna możemy dostrzec też ekspansję chińskich producentów na starym kontynencie. Chińskie samochody elektryczne znajdują coraz więcej nabywców na naszym rynku głównie za sprawą bardzo niskich, konkurencyjnych cen, oraz bogatemu wyposażeniu. Przy tak silnej konkurencji naturalne jest, że niektórzy „wyjadacze” mogą poczuć się zagrożeni. Wielu potencjalnych nabywców Tesli obecnie decyduje się na modele innych producentów, ponieważ zwyczajnie ich oferta cały czas się powiększa. Modele innych marek kuszą: a to niższą ceną, a to bogatszym wyposażeniem, czy nawet faktem bycia produkowanym lokalnie.
Tesla Model Y, średniej wielkości crossover, jak można się było spodziewać już przed premierą, od wejścia na rynek w 2020 roku od razu stał się hitem sprzedaży. Obecnie model ten stanowi 60/70 proc. wszystkich samochodów sprzedawanych przez fabryki Elona Muska. Pojawił się za to problem o nazwie facelifting. Jeszcze do niedawna klienci musieli wyczekiwać na pojawienie się odświeżonej wersji samochodu w Europie. Ci, którzy mieli chrapkę na starszy, wycofywany model, również musieli się spieszyć, bo zapasy magazynowe pojazdów szybko się kończyły. Tak oto doszło do kuriozalnej sytuacji, w której największy hit sprzedażowy Tesli był albo jeszcze niedostępny, albo już niedostępny w sprzedaży. Model odświeżony trafi do pierwszych nabywców w maju bieżącego roku. Do tego czasu niemal niemożliwe jest, aby nadwyżki magazynowe nieprodukowanej już wersji sprzed faceliftingu zaspokoiły popyt na niego.
Tesla powstała w 2003 roku. Pierwszy model spod skrzydeł marki – Tesla Roadster – nie zawojował rynku. Zrobił to natomiast kolejny model, wypuszczony już po przejęciu marki przez obecnego właściciela, Elona Muska. Tesla Model S miała misję, którą wypełniła aż za dobrze. Często jeden model samochodu potrafi zmienić nastawienie rynku do danej kategorii aut. Nissan Leaf pokazał, że „elektryki" mogą być praktyczne i „nie gryzą". Tesla Model S natomiast pokazała, że auta elektryczne mogą być fajne i z polotem. Ogromny wyświetlacz zamiast fizycznych przycisków na desce rozdzielczej, wybitne osiągi czy aplikacja do sterowania samochodem na odległość to tylko niektóre z rewolucyjnych zabiegów projektantów i stylistów. Każda następna Tesla była równie niebanalna. Otwieranie do góry niczym w DeLoreanie drzwi w Tesli Model X. Rekordowo duży wyświetlacz w orientacji poziomej i kompletny brak fizycznych przycisków poza kierownicą w Tesli Model 3. Futurystyczna i niedająca się przeoczyć na drodze Tesla Cybertruck.
Przeczytaj też: Apple wycofuje się z projektu samochodu elektrycznego
Pomimo tak bogatego dorobku przyszłość Tesli maluje się w niejasnych barwach. Ostatnie problemy marki, niska sprzedaż w Europie, zniechęcające klientów zachowania Elona Muska czy problemy z dostępnością Modelu Y dają do zrozumienia, że dobrze już było i bez dużych cięć kosztów powrót do rentowności nie będzie możliwy do osiągnięcia w krótkiej perspektywie czasu. Najlepszym dowodem na to, że Tesla ma problemy, jest reklamowanie marki przez prezydenta USA. Donald Trump, aby wspomóc biznes Muska i wypromować go wśród swoich wyborców, nie dość że kupił Teslę Model S, to z jej odbioru uczynił wielkie medialne wydarzenie.
Właściciel Tesli, zapytany o gwałtownie spadające wyniki sprzedaży, stwierdził, że nie ma powodów do niepokoju. Jego zdaniem sytuacja wkrótce wróci do normy, a Tesla szybko odzyska swoją dawną świetność. Czas pokaże, ile w tym prawdy, ale bez znaczącej rewolucji – takiej jak premiera nowego, przystępnego cenowo i budżetowego modelu lub przełomowa kampania PR – trend spadkowy może się utrzymać. W efekcie Tesla, z giganta elektromobilności, w ciągu kilku miesięcy mogłaby stać się marką bez wyraźnych perspektyw na przyszłość.
Fot. Tesla