Siemens Energy to notowana na giełdzie spółka, która zajmuje się projektami związanymi z szeroko rozumianą energetyką, także odnawialną. Od miesięcy boryka się problemami generowanymi w dużej mierze przez spółkę zależną Siemens Gamesa, producenta turbin wiatrowych.

Przeczytaj też: Bruksela w końcu bierze się za wiatraki z Chin

W połowie br. okazało się, że spora część wiatraków Gamesy ma wady i firma zaczęła zabezpieczać pieniądze na serwisowanie usterek. Z miesiąca na miesiąc pojawiały się nowe wyliczenia dotyczące kosztu naprawy turbin. Rosły też szacunki dotyczące potencjalnych strat koncernu w 2023 roku – obecne szacunki wskazują, że mogą sięgnąć 4,5 mld euro.

Przez miesiąće spółka tonowała nastroje i zapewniała, że sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna. Tymczasem niemieckie media donoszą, że Siemens Energy rozmawia z rządem w Berlinie o pomocy finansowej. Koncern chciałby zarówno państwowych gwarancji, jak i pomocy banków.

Przeczytaj też: KE rzuca koło ratunkowe przemysłowi i energetyce wiatrowej

Na wieść o tym, że Siemens zabiega o ratunek państwa, wycena akcji zanurkowała. Jeszcze 25 października za jedną płacono 10,65 euro – dzień później już niecałe 7 euro. W efekcie wycena firmy w jeden dzień spadła o około 3,3 mld euro.

To drugi w ciągu półrocza tak bolesny upadek spółki. Poprzedni był jeszcze bardziej dotkliwy: w czerwcu notowania z prawie 23,5 euro zjechały do 14,65 euro za akcję. Wtedy pojawiły się pierwsze doniesienia o wadach turbin, a od tego czasu giełdowa wycena Siemensa spada.

Fot. mat. prasowe Siemens