„Rabat” przysługujący niemal wszystkim wprowadzono na mocy rozporządzenia resortu klimatu. 12-proc. obniżka obejmuje rachunki od początku roku
Na początku września br. okazało się, że ustalone z góry ceny energii elektrycznej (do pewnych progów) nie będą jedyną interwencją rządu na rynku. Poprzez rozporządzenie Ministra Klimatu i Środowiska ustalono, że odbiorcy indywidualni, korzystający z najpopularniejszej taryfy G11, otrzymają 12-proc. zniżkę za okres styczeń-wrzesień. Warunki uprawniające do jej uzyskania są niezwykle łatwe do spełnienia. Ogłoszono to tuż przed wyborami, a decyzji towarzyszyła kampania informacyjna o tym, jak dzięki niej zmaleją rachunki. Wynikało z niej, że w Polsce za prąd odbiorcy zapłacą nawet mniej niż w 2022 r.
Przeczytaj też: „Mój prąd” ze zmianami. Budżet zwiększony o 450 mln zł
Ma to jednak swoją cenę. To, co może cieszyć odbiorców, kładzie się cieniem na wynikach finansowych spółek sprzedających energię elektryczną. Polska wielka czwórka – czyli Tauron, Enea, PGE i Energa – zaczęła podawać wyliczenia na temat kosztów tego ruchu. Największe koncerny energetyczne w kraju, a właściwie ich spółki obrotu, przekazały albo szacunkowe obciążenie wynikające z tej obniżki, albo już uwzględniają koszty w swoich sprawozdaniach.
Enea w komunikacie giełdowym poinformowała, że to rozwiązanie będzie ją kosztowało 264 mln zł. Kwotę wyliczono na podstawie założenia, że każdy z odbiorców indywidualnych obsługiwany przez spółkę wykorzystałby „rabat”. W przypadku PGE łączny koszt to 291 mln zł.
Jeszcze wyższe szacunki podawała Energa (grupa Orlen), która na początku października przekazała, że potencjalny wpływ obniżki na jej wyniki finansowe sięgnie 320 mln zł. Tauron szacuje, że w II półroczu 2023 r. w wyniku rozporządzenia wpływy zmaleją o ponad pół miliarda złotych – 536 mln zł. To także potencjalne koszty, przy założeniu, że wszyscy klienci skorzystają z obniżki. W rzeczywistości suma może być niższa.
Przeczytaj też: Polacy pokochali fotowoltaikę. Instalują ją częściej niż Włosi
Licząc tylko cztery spółki obrotu – a sprzedawców prądu w Polsce jest o wiele więcej – rozporządzenie resortu klimatu będzie kosztowało je ponad 1,4 mld zł. Straty nie będą natomiast rekompensowane, jak to ma miejsce w przypadku mechanizmu „zamrożonych cen” prądu. Upusty bezpośrednio wpływają więc na kondycję spółek.