Wywodzący się ze Szwecji koncern motoryzacyjny od lat deklarował, że auta elektryczne są jego przyszłością
Podczas miejskiego Tygodnia Klimatycznego w Nowym Jorku przedstawiciele Volvo ogłosili, że marka kończy produkcję aut z wysokoprężnymi silnikami (diesle). Ostatnie samochody z napędem Diesla zjadą z linii produkcyjnych na początku 2024 roku. Decyzja nie jest zaskoczeniem dla branży, bo Volvo w ostatnich latach hamowało inwestycje w silniki spalinowe. W ubiegłym roku sprzedało udziały w spółce Aurobay, która skupia się na technologiach spalinowych. Wcześniej szwedzki koncern, należący do chińskiego Geely, wstrzymał finansowanie badań i rozwoju nad nowymi silnikami spalinowymi.
Przeczytaj też: Bruksela idzie na zwarcie z Pekinem ws. elektryków
To kolejny krok zbliżający Volvo do przejścia na produkcję mniej emisyjnych aut. Do 2030 roku firma zamierza produkować i sprzedawać już wyłącznie samochody elektryczne. Następnie cały koncern ma osiągnąć neutralność klimatyczną do 2040 roku – emisje CO2 powstałe w trakcie produkcji aut i ich transportu będzie kompensował na różne sposoby. Zamierza też używać wyłącznie zielonej energii elektrycznej.
– Elektryczne układy napędowe to nasza przyszłość. Jesteśmy w pełni skupieni na tworzeniu szerokiego portfolio w pełni elektrycznych samochodów klasy premium – przekonuje szef Volvo Cars Jim Rowan, cytowany w komunikacie spółki.
Przeczytaj też: Fabryki Izery nie ma, są za to krytyczne wnioski NIK
Strategia Volvo jest potwierdzeniem tego, o czym pisaliśmy wielokrotnie na łamach green-news.pl – producenci samochodów sami przestawiają się na „elektryki”. Wielu z nich zrezygnuje z silników benzynowych i diesli jeszcze przed tym, jak w życie wejdzie zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych w Unii Europejskiej, czyli od 2035 roku. Oczywiście, unijne plany wywołały pewne zamieszanie, ale duża część branży motoryzacyjnej jeszcze przed decyzją Brukseli miała strategie związane z porzuceniem silników spalinowych.
Fot. mat. prasowe Volvo